Grzane wino nie dość, że jest pyszne i świetnie rozgrzewa, jest niezwykle łatwe w przygotowaniu. Prawdą jest, że każdy kraj ma swój własny przepis na grzaniec, ale różnią się one szczegółami. Podstawą jest zawsze czerwone wino (nie musi być to najwyższej jakości burgund – dobrze sprawdzi się alkohol z niższej-średniej półki cenowej) i dodatki, takie jak przyprawy czy miód.
Przygotowanie najbardziej tradycyjnego grzańca, który możemy spotkać w Polsce, nie jest pracochłonne ani nie pociąga za sobą dużych kosztów. Gwarantujemy, że z przepisem poradzi sobie nawet osoba, która z gotowaniem jest na bakier – wystarczy umieć „nie przypalić wody w garnku”, a grzane wino wyjdzie na pewno.
Aby cieszyć się pysznym grzańcem, po kupieniu odpowiedniego wina, należy zadbać o to, by mieć pod ręką miód lub cukier, cynamon w proszku, kilka goździków, a także plasterki cytryny lub pomarańczy. Niektórzy dodają odrobinę anyżu, imbiru lub gałki muszkatołowej, ale nie jest to obowiązkowe. Jak zatem przyrządzić grzaniec? Wystarczy zmieszać wino w małym garnuszku razem z przyprawami, po czym dosłodzić miodem do smaku. Następnie podgrzać, nie doprowadzając do wrzenia, przelać do kubeczków, ozdobić plasterkiem cytryny… i gotowe!
Grzaniec jest obecny w naszym kręgu kulturowym od tysięcy lat – pierwsze wzmianki o nim pojawiły się w czasach starożytnego Rzymu, chociaż już wcześniej Grecy doprawiali wino przyprawami, by je zakonserwować.
Starożytna, rzymska receptura na conditum paradoxum polegała na kilkukrotnym podgrzewaniu wina z przyprawami i miodem, a następnie rozcieńczeniu mieszaniny winem „czystym” i spożywaniu mikstury na chłodno. Przekazy wskazują jednak, że rzymscy legioniści pili conditum na ciepło – a wraz z rzymskimi podbojami zwyczaj rozprzestrzenił się w całej Europie.
Po latach zapomnienia, moda na grzańca wróciła w czasie epidemii dżumy – wierzono, że zioła i przyprawy zawarte w grzańcu wyleczą chorobę. Ciężko powiedzieć, jak bardzo skuteczne było to lekarstwo, jednak picie wina w tamtych czasach było zdecydowanie bezpieczniejsze, niż picie wody, która z czystością nie miała zbyt wiele wspólnego.
Najczęściej spożywany w Polsce grzaniec, ten, o którym wspominaliśmy na początku, jest bardzo podobny do tradycyjnego, niemieckiego i austriackiego Glühwein, spożywanego tradycyjnie na bożonarodzeniowych ryneczkach. Grzańca piją także Skandynawowie. Tradycyjny glögg jest bardziej aromatyczny, ale również bardziej wytrawny niż polska, czy niemiecka wersja.
Skandynawski grzaniec zawiera duże ilości przypraw – obowiązkowo znajduje się w nim imbir i kardamon. Wytrawny smak podkreślony jest dodatkiem gorzkiej pomarańczy, a dodatkową „moc” zapewnia dodatek innego niż wino alkoholu – typowo wódki lub rumu. Podaje się go z rodzynkami, goździkami i prażonymi migdałami.
Grzańca piją mieszkańcy całej Europy – na Bałkanach nierzadko wytwarzany jest on z białego wina, w Portugalii z porto i madery. W Mołdawii przepis zawiera… czarny pieprz, a Łotysze wzbogacają przepis tradycyjnym, ziołowym likierem, czyli „Czarnym Balsamem Ryskim”.
Ile krajów – tyle przepisów na grzane wino. Robiąc grzańca, warto eksperymentować i próbować nowych przypraw. To świetna zabawa i idealna okazja na urozmaicenie chłodnych, jesiennych wieczorów.
oprac, e-mk ppr.pl