Posłowie w czwartek nie zgodzili się na odrzucenie w pierwszym czytaniu projektu noweli ustawy przewidującej m.in. wprowadzenie opłaty emisyjnej w paliwach. Odrzucenia chciała opozycja, która twierdzi, że będzie to kolejny podatek. ME twierdzi z kolei, że opłata nie spowoduje wzrostu cen paliw.
Wnioski o odrzucenie rządowego projektu noweli ustawy o biokomponentach i biopaliwach ciekłych podczas środowego pierwszego czytania złożyły kluby PO, Kukiz,15 i Nowoczesnej. Za wnioskiem głosowało 206 posłów, 232 było przeciw, żaden z posłów się nie wstrzymał.
Projekt trafi teraz do komisji ds. energii i Skarbu Państwa. Wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki poinformował, że do 5 czerwca br. komisja będzie miała czas na przedstawienie sprawozdania w tej sprawie.
Przed głosowaniem posłowie opozycji PO, Kukiz'15, Nowoczesnej oraz PSL-UED przekonywali, że nową opłatę będą musieli ponieść kierowcy. Pytali, o ile zdrożeje litr benzyny na stacjach. Poseł Łukasz Rzepecki (K'15) wniósł na mównicę kanister, na którym zamieszczona była grafika wskazująca, że 53 proc. ceny paliwa stanowią podatki. Wicemarszałek Terlecki wyłączył posłowi mikrofon.
Podczas środowego pierwszego czytania projektu ustawy minister energii Krzysztof Tchórzewski deklarował, że opłatę emisyjną na swoje barki mają wziąć państwowe spółki paliwowe. "Te spółki zdecydowały (...) zdecydowały zarządy tych spółek, że w związku z wprowadzeniem tej opłaty, nie podniosą ceny paliwa, decydując się na niewielkie zmniejszenie rentowności własnych przedsiębiorstw" - powiedział.
Taką deklarację wyraził także w środę szef Orlenu Daniel Obajtek. "Zdecydowaliśmy, że nie przerzucimy opłaty na konsumentów, bo jest to rozwiązanie korzystne dla firmy i gospodarki kraju" - wskazał.
Nowelizacja ustawy o biokomponentach i biopaliwach ciekłych oraz niektórych innych ustaw miałaby zacząć obowiązywać od nowego roku. Jej projekt zakłada stworzenie Funduszu Niskoemisyjnego Transportu (FNT) oraz wprowadzenie opłaty emisyjnej, z której finansowane mają być projekty związane m.in. z rozwojem elektromobilności w Polsce. Środki z opłaty w 85 proc. mają trafić do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej; 15 proc. - do nowo utworzonego FNT.
Minister energii tłumaczył, że opłata wyniesie 80 zł od każdego 1 tys. litrów paliwa, który trafi na rynek w naszym kraju. W Ocenie Skutków Regulacji projektu ustawy wskazano, że w 2019 r. rząd planuje dzięki całej nowelizacji zebrać 1,7 mld zł, z czego do FNT trafi 340 mln zł. Natomiast w ciągu 10 lat przychody FNT mają wynieść 6,75 mld zł.
Z Funduszu Niskoemisyjnego Transportu finansowane będą inwestycje w zero i niskoemisyjny transport. Jego beneficjentami mają być np. samorządy, firmy naukowo-badawcze. Środki mają też wspierać polskich producentów chcących budować samochody elektryczne, pracować nad rozwojem paliw alternatywnych.
Tchórzewski przekonywał, że ustawa pozwoli dofinansowywać kupno samochodów elektrycznych oraz budowę infrastruktury zasilania pojazdów napędzanych paliwami alternatywnymi. Jak mówił, dopłaty na kupno pojazdu mogłyby wynieść ok. 25 tys. zł. Dopłaty do budowy stacji mogłyby wynosić do 50 proc. kosztów stworzenia takiego punktu - dodał Tchórzewski.
Michał Boroń (PAP)