Padające co roku latem rekordy zapotrzebowania na moc szarpią nerwy energetykom. Spaliby spokojniej, gdyby mieli więcej paneli fotowoltaicznych – pisze piątkowa "Rzeczpospolita".
Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE) od kilku sezonów gimnastykują się, by w okresie wakacyjnych upałów nie dopuścić do administracyjnych ograniczeń poboru, z jakimi mieliśmy do czynienia w sierpniu 2015 r. (słynny "20. stopień zasilania").
Od tamtego czasu wiele już zrobiono, by zapobiec problemom, np. inaczej ustalając plany remontów elektrowni czy uruchomiając zmieniony program redukcji poboru prądu na żądanie operatora (z płatnością nie tylko za ograniczenie, ale także za gotowość do wyłączenia).
Zabrakło jednego elementu, a mianowicie – zwiększenia mocy fotowoltaicznych w systemie, które zaspokoiłyby wzmożony popyt na prąd, kiedy w czasie letnich upałów jest najbardziej potrzebny (energię pochłania wtedy klimatyzacja).
Polskie Sieci Elektroenergetyczne postulowały to rozwiązanie w raporcie podsumowującym poprzedni kryzys. Raport został złożony w ówczesnym Ministerstwie Gospodarki, które dziś już nie istnieje, a energetyką zajmuje się resort energii – przypomina "Rz".
"Tak samo jak wiatraki ratują system zimą, tak fotowoltaika rozwinięta u nas na szerszą skalę pomogłaby zbilansować potrzeby latem" - uważa Michał Ćwil, ekspert rynku odnawialnych źródeł energii (OZE).
(PAP)