O 35 proc. spadło przyzwolenie na przemoc w wychowaniu dzieci, ale wciąż 43 proc. badanych akceptuje tzw. klapsy, a blisko jedna czwarta uważa, że "lanie jeszcze nikomu nie zaszkodziło" - wynika z danych przedstawionych w czwartek przez Marka Michalaka.
Społeczna aprobata dla uderzania dziecka zdaniem Rzecznika Praw Dziecka jest "nadal niepokojąco wysoka. Tymczasem "nie ma niewinnych klapsów, tak jak nie ma niewinnie złego potraktowania drugiego człowieka. Janusz Korczak mówił wprost: uderzenie dziecka jest niewłaściwe, kto uderza dziecko jest jego oprawcą. Kto chciałby być oprawcą?" – mówił podczas konferencji prasowej Michalak.
Według niego jest wiele powodów stosowania przez rodziców klapsów wobec dzieci. Jednym z nich jest wychowanie "w pewnym wzorcu kulturowym. Ludzie często tłumaczą, że tak było zawsze i wyrośli na porządnych dorosłych. Ale trzeba podkreślić, że bicie nie wzmacnia poczucia własnej wartości. Nie daje też większych możliwości rozwojowych i to wykazało kilkadziesiąt badań międzynarodowych" – tłumaczył Michalak.
Podkreślił, że najlepszą metodą zmiany takiego toku myślenia jest edukacja i uświadamianie ludzi o negatywnych skutkach stosowania przemocy w wychowaniu dzieci. Wskazywał także na potrzebę wprowadzenia Narodowej strategii na rzecz przeciwdziałania przemocy wobec dzieci.
Wyniki badań o postawach wobec przemocy w wychowaniu przedstawiła na konferencji prof. Ewa Jarosz z Uniwersytetu Śląskiego. Wynika z nich, że 43 proc. badanych akceptuje tzw. klapsy, a 23 proc. zadeklarowało bezwzględną dezaprobatę dla takiego zachowania.
Wśród zdecydowanie negujących klapsy dominują młodzi ludzie (poniżej 30 lat) oraz osoby z wykształceniem wyższym lub licencjackim (30 proc.), a także mieszkańcy dużych miast (29 proc.). Prof. Jarosz zwróciła uwagę, że osoby aprobujące klapsy to najczęściej ci, którzy sami doświadczali w dzieciństwie takich zachowań.
Surowsze zachowanie, jakim jest bicie dziecka, spotyka się z mniejszą aprobatą społeczną niż uderzanie i klapsy, ale też w tym przypadku odsetek osób aprobujących tzw. lanie jest wysoki (24 proc.).
Z badań wynika także, że wśród tzw. zachowań przemocowych największe przyzwolenie (58 proc.) ma krzyczenie na dziecko. "Także grożenie dziecku biciem jest stosunkowo często aprobowane – 30 proc., podobnie jak wielogodzinne izolowanie dziecka. Niemal co trzeci badany (28 proc.) uważa, że można dziecko uderzyć, a co czwarty (26 proc.) aprobuje potrząsanie dzieckiem, co piąty (20 proc.) z kolei agresję wobec dziecka w postaci ściskania lub szczypania" – powiedziała prof. Jarosz.
Z badań wynika, że stosowanie kar cielesnych – bicie dzieci jako metody wychowawczej – charakteryzuje niemal co piątego badanego (19 proc.). Wśród działań, jakie powinno się podejmować wobec rodziców bijących dzieci, badani najczęściej wskazują działania nadzorcze, edukacyjne i pomocowe.
W porównaniu do roku 2011 zaobserwowano wyraźną tendencję spadkową społecznej aprobaty dla tzw. klapsów i konsekwentny wzrost osób dezaprobujących to zachowanie. W stosunku do roku 2008 spadek ten osiąga 35 punktów procentowych.
Zdaniem prof. Jarosz wyniki badań pokazują, że rośnie świadomość potrzeby ochrony dziecka. "Dzisiaj nikt na świecie już się nie zastanawia nad tym, czy kary cielesne są skuteczne, czy są mniej lub bardziej szkodliwe. Dzisiaj świat dyskutuje, co zrobić, żeby całkowicie wyeliminować przemoc wobec dzieci" – podkreśliła Jarosz.
Badanie wykonał Kantar Public w dniach 8-13 czerwca 2018 r., metodą wywiadów bezpośrednich (CAPI) na próbie 1042 Polaków powyżej 15 lat. W próbie znalazła się grupa 599 osób mających dzieci, w tym dorosłe. W badaniu udział wzięło 241 rodziców dzieci do 18 lat, co stanowi 23,1 proc. ogółu badanych.
Karolina Kropiwiec (PAP)