Rodzina rosyjskiego oficera Stanisława Pietrowa - nazywanego człowiekiem, który uratował świat przed wojną nuklearną - potwierdziła informację o jego śmierci. W 1983 roku Pietrow słusznie ocenił, iż sygnał o ataku rakietowym USA na ZSRR jest błędny.
Jak podał w poniedziałek wieczorem portal Gazeta.ru, syn Pietrowa potwierdził mediom informacje o śmierci ojca. Pietrow zmarł w maju, jednak wówczas rodzina nie poinformowała o tym. Wiadomość pojawiła się w ostatnich dniach w mediach zachodnich i stamtąd dotarła do Rosji. Niemiecki znajomy Pietrowa zadzwonił do niego z okazji urodzin i dowiedział się o jego śmierci. Następnie opublikował tę informację w internecie i uwagę na nią zwróciła prasa.
Media rosyjskie podały w ślad za BBC, że Pietrow zmarł w wieku 77 lat po przewlekłym zapaleniu płuc. Ze swej strony periodyk "Rodina" (Ojczyzna) relacjonuje na stronie internetowej, iż Pietrow przeszedł operację jelit, a czterogodzinna narkoza pogorszyła jego stan nerwowy i psychiczny.
Oficer, który uratował świat, zmarł w skromnym mieszkaniu w podmoskiewskim Friazino i został pochowany na cmentarzu miejskim; pogrzeb odbył się bez honorów wojskowych.
W nocy z 25 na 26 września 1983 roku Pietrow, wówczas podpułkownik armii sowieckiej pełnił dyżur w ściśle tajnej centrali Systemu Ostrzegania przed Atakiem Rakietowym (SPRN) ministerstwa obrony ZSRR. Kwadrans po północy system wczesnego ostrzegania wysłał sygnał alarmowy, że USA rozpoczęły atak rakietami międzykontynentalnymi. Wyłącznie od decyzji Pietrowa, który tego dnia zastąpił na dyżurze kolegę - zależały dalsze działania.
Świat znalazł się na krawędzi wojny jądrowej. Gdyby w ślad za meldunkiem Pietrowa Kreml wydał rozkaz zaatakowania USA, Stany Zjednoczone stanęłyby przed decyzją o ataku odwetowym. Pietrow w porę ocenił, że sygnał jest wynikiem błędu komputerowego. Za tę decyzję nie został nagrodzony przez swych dowódców. Odszedł z armii w 1984 roku.
Okrzyknięto go bohaterem w 1993 roku, gdy jego czyn stał się znany na Zachodzie. W 2004 roku Pietrow wspominał ten moment w wywiadzie dla PAP: "Do domu zjeżdżali się dziennikarze, próbowali mi wmówić, że jestem jakimś wielkim człowiekiem, a ja po prostu wykonywałem swój obowiązek i akurat właśnie wtedy się znalazłem w pracy".
W 2014 roku w Danii powstał o Pietrowie film dokumentalny "Człowiek, który ocalił świat" (The Man Who Saved the World).
Anna Wróbel (PAP)