Nie ma potrzeby tworzenia gremiów, które będą się co jakiś czas zbierać w Sejmie; wyborów nie wygrywa się przez liczbę spotkań w kuluarach sejmowych - tak prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz odniósł się propozycji stworzenia zespołu koordynującego prace prezydiów klubów opozycyjnych.
Pod koniec grudnia ub.r. Platforma zaproponowała Nowoczesnej powołanie 6-osobowego zespołu koordynującego dla prezydiów obu klubów. W skład zespołu mają wchodzić: z Platformy: wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska, rzecznik PO Jan Grabiec oraz Sławomir Neumann, z Nowoczesnej: rzeczniczka partii Paulina Hennig-Kloska oraz posłowie: Kamila Gasiuk-Pihowicz i Marek Sowa.
We wtorek zarząd Nowoczesnej ma przyjąć uchwałę dotycząca zespołu. Szefowa Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer do współpracy chciałaby zaprosić też PSL i koło Unii Europejskich Demokratów.
Odnosząc się do propozycji tego rodzaju współpracy w Sejmie prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz mówił na wtorkowej konferencji, że dziś potrzebne jest zjednoczenie Polaków, a nie zjednoczenie partii politycznych.
"Myślę, że to była chęć porozumienia się w rodzinie liberalnej, czyli między Platformą a Nowoczesną. Im jest bardzo blisko, wywodzą się z Unii Wolności, mają wspólne korzenie, myślę że i programowo są bardzo bliskie sobie, więc to jest w jakiś naturalny sposób zrozumiałe" - ocenił Kosiniak-Kamysz.
Prezes PSL zapewnił, że jego ugrupowanie będzie współpracować z innymi partiami opozycyjnymi m.in. w sprawach związanych z samorządnością i "obroną małych ojczyzn". Ale - jak zaznaczył - między partiami jest też bardzo dużo różnic.
"Nie sądzę, żeby była potrzeba tworzenia jakichś ciał, gremiów, które będą co jakiś czas zbierać w Sejmie. Wyborów nie wygrywa się przez ilość spotkań w kuluarach sejmowych, ale przez spotkania z wyborcami. To będzie rok, w którym PSL każdego dnia będzie na spotkaniach z naszymi rodakami, to jest dla nas najważniejsze" - podkreślił Kosiniak-Kamysz.
Aleksandra Rebelińska (PAP)