Pracownicy z terenów objętych powodzią zaczynają masowo sięgać po zwolnienia lekarskie. W ich przekonaniu to najprostszy sposób, który pozwoli zostać w domu, by walczyć z wielką wodą albo sprzątać po powodzi. To nie jest dobre rozwiązanie - twierdzą prawnicy i poddają rządzącym pod rozwagę wprowadzenie takiego postojowego, jakie obowiązywało w pandemii COVID-19. Przypominamy o urlopach i dniach wolnych, z których już teraz mogą korzystać pracujący - m.in. z powodu działania siły wyższej.
Z sygnałów, jakie docierają do redakcji Prawo.pl wynika, że pracownicy z terenów objętych powodzią, zaczęli korzystać ze zwolnień lekarskich, by nie iść do pracy w czasie, gdy potrzebna jest ich obecność w domu - m.in. zabezpieczają dorobek życia przed zalaniem albo sprzątają po przejściu fali powodziowej. Informacje te potwierdza dr Magdalena Rycak, radca prawny w Rycak Kancelaria Prawa Pracy i HR oraz kierowniczka studiów podyplomowych „Prawo pracy i ubezpieczeń społecznych” w Uczelni Łazarskiego. – Takie informacje napływają także do nas – mówi.
- Otrzymujemy telefony i maile od pracodawców, którzy są postawieni pod ścianą, ponieważ ludzie nie przychodzą do pracy i wpływają masowe L4. Sytuacja jest bardzo trudna, bo z jednej strony mamy niewyobrażalny rozmiar tragedii, angażujemy się w zrzutki i przekazywanie darów, wykazujemy pełne wsparcie dla osób, które ucierpiały w powodzi. Z drugiej strony, jest perspektywa przedsiębiorców, ucierpiały bowiem ich biznesy, a powódź może przynieść w konsekwencji długofalowy kryzys dla poszczególnych regionów kraju – podkreśla z kolei Mikołaj Zając, ekspert rynku pracy, prezes polskiej firmy doradczej Conperio. I dodaje: - Być może sytuacja wymaga powołania szczególnego funduszu dla przedsiębiorców, którzy tracą swoich pracowników ze względu na brak możliwości przyjścia do pracy spowodowany kataklizmem. Okres w roku jest też niefortunny, ponieważ po wakacjach większość załogi ma wykorzystane urlopy. Sytuacja wymaga szczególnego pochylenia się nad nią osób decyzyjnych w tym zakresie. Pamiętajmy, że zwolnienie przysługuje ludziom chorym i korzystanie z niego do usuwania skutków powodzi przeczy jego celowi.
Siła wyższa - z ustawy o usuwaniu skutków powodzi
Pójście na zwolnienie lekarskie jest jedną z najprostszych form usprawiedliwionej nieobecności w pracy, ale zgodnie z prawem należy je wykorzystywać z powodu czasowej niezdolności do pracy z powodu choroby. Są jednak inne formy takiej usprawiedliwionej nieobecności. Zresztą już sama faktyczna niemożność świadczenia pracy, w związku z powodzią, stanowi podstawę usprawiedliwienia nieobecności pracownika w pracy, o czym pisaliśmy już w serwisie Prawo.pl.
Po pierwsze to możliwość zwolnienia od pracy z powodu siły wyższej, zgodnie z ustawą o szczególnych rozwiązaniach związanych z usuwaniem skutków powodzi. Na jej podstawie faktyczna niemożność świadczenia pracy w związku z powodzią stanowi podstawę usprawiedliwienia nieobecności pracownika w pracy (art. 8 ust. 1). – Oznacza to, że np. w przypadku niemożliwości fizycznego dotarcia do miejsca pracy spowodowanego powodzią, nieobecność pracownika jest usprawiedliwiona. Za czas takiej usprawiedliwionej nieobecności w pracy pracownikowi przysługuje prawo do „odpowiedniej części” minimalnego wynagrodzenia za pracę przez okres nie dłuższy niż 10 dni roboczych wynikających z rozkładu czasu pracownika – chyba, że pracownik ten uprawniony jest do wynagrodzenia za czas usprawiedliwionej nieobecności w pracy z powodu powodzi lub do innej formy rekompensaty utraconego wynagrodzenia na podstawie innych przepisów (art. 8 ust. 2 i ust. 3) – mówi dr Magdalena Rycak. Zaznacza jednak, że pracodawca może jednak powierzyć pracownikowi wykonywanie pracy innego rodzaju niż wynikająca z nawiązanego stosunku pracy, jeżeli jest to konieczne w związku z usuwaniem skutków powodzi u tego pracodawcy (art. 8 ust. 5), w takim zaś przypadku pracownik zachowuje prawo do dotychczasowego wynagrodzenia, obliczonego według zasad obowiązujących przy obliczaniu wynagrodzenia za czas urlopu wypoczynkowego.
Praca zdalna na czas powodzi
Przerwom w świadczeniu pracy może też zapobiec praca zdalna. Pracodawca może wydać polecenie wykonywania pracy zdalnej, ale pod pewnymi warunkami.
Praca może być wykonywana całkowicie lub częściowo w miejscu wskazanym przez pracownika i każdorazowo uzgodnionym z pracodawcą, w tym pod adresem zamieszkania pracownika, w szczególności z wykorzystaniem środków bezpośredniego porozumiewania się na odległość (praca zdalna) – art. 67(18) k.p.
Pracodawca może wydać polecenie wykonywania pracy zdalnej w przypadku, gdy zapewnienie bezpiecznych i higienicznych warunków pracy w zakładzie jest niemożliwe z powodu siły wyższej, jaką jest powódź i jeżeli pracownik złoży, bezpośrednio przed wydaniem polecenia, w postaci papierowej lub elektronicznej oświadczenie, iż posiada warunki lokalowe i techniczne do wykonywania pracy zdalnej (art. 67(19) par. 3 k.p.).
- Warto zaznaczyć, że pracodawca ma prawo do cofnięcia polecenia pracy zdalnej z co najmniej dwudniowym wyprzedzeniem, jeżeli sytuacja w zakładzie pracy ulegnie poprawie. Praca zdalna, która stała się powszechnym rozwiązaniem w czasie pandemii, w sytuacji powodzi również może być efektywnym sposobem na zachowanie ciągłości pracy – podkreśla dr Magdalena Rycak.
Czytaj więcej na Prawo.pl
oprac, e-mk, ppr.pl