Gdy spojrzy się teraz przez okno, myśli wędrują ku wiosennemu słońcu, a na usta ciśnie się piosenka Starego Dobrego Małżeństwa:
A teraz maj dokoła maj (...) Dokoła się święci Od wonnych bzów szalonych bzów Wprost w głowie się kręci (...)
Kręci się również w głowie, obserwując sytuację na polskim rynku drobiarskim. Z jednej strony niepocieszeni „jajcarze”, którym nastroju nie poprawił nawet wielkanocny okres, z drugiej natomiast cenowe drgnięcie w sektorze indyków. Rok zaczął się bowiem stawkami ledwo przekraczającymi 5 zł za kilogram, teraz ceny zbliżają się do 6 złotych. Jak podają media, najwięcej płacą ubojnie, które nie zadbały wcześniej o umowy kontraktacyjne. Tymczasem towaru brakuje - to efekt mniejszych zimowych wstawień. Przetwórnie wykorzystują zaledwie połowę swoich możliwości produkcyjnych. Indyków potrzebują nie tylko nasze zakłady, ale także firmy w całej Europie. Z powodu braku opłacalności i tam w kurnikach zrobiło się luźniej. Na import spoza Unii nie ma co liczyć. Specjaliści twierdzą, że szansa na poprawę sytuacji pojawi się prawdopodobnie dopiero w połowie roku. Na razie kierunek zmian tylko jeden - w górę.
A na naszych łamach wyjątkowo dużo ciekawych informacji. Zachęcam zatem do lektury, życząc jednocześnie pięknego, beztroskiego maja...