"Gazeta Wyborcza" dotarła do projektu rozporządzenia rządu do tzw. ustawy kominowej ograniczającej pensje samorządowców oraz władz państwowych spółek. Sama ustawa pozwala na podniesienie o połowę pensji członkom zarządów spółek o "szczególnym znaczeniu dla państwa". Maksymalna pensja to sześciokrotność przeciętnej płacy, czyli ok. 13 tys. zł. Rozporządzenie rządowe określa, które spółki mają owo "szczególne znaczenie".
Na liście 123 największych firm, których szefowie mogliby dostać pensje o 50
proc. wyższe, znalazły się m.in.: PKO BP, ZUS, Telewizja Polska, PSE, LOT, a
także kopalnie i zakłady energetyczne.
Jeszcze kilka miesięcy temu
minister skarbu Wiesław Kaczmarek mówił, że rząd przygotuje nowelizację ustawy
kominowej. Zarobki powinny być uzależnione od wyników zarządzania, a płaca
winna motywować do większej efektywności. Natomiast obowiązująca ustawa kominowa
abstrahuje od wyników firm – twierdził Kaczmarek.
Jednak rząd
postanowił się ograniczyć tylko do rozporządzenia. Uznano, że wysyłanie
nowelizacji ustawy kominowej do Sejmu wywołałoby nieprzyjemną dla gabinetu
Leszka Millera debatę. Opozycja miałaby okazję do krytyki decyzji personalnych
rządu dotyczących spółek skarbu państwa i do ataku na rząd za podwyższanie
pensji "swoim". Dzisiaj minister Kaczmarek, poproszony o komentarz do
rozporządzenia, mówi: Ta ustawa jest zła, a rozporządzenie jest jedyną szybką
drogą do zmniejszenia dysproporcji między zarobkami menedżerów w sektorze
publicznym a pensjami w sektorze prywatnym. Musimy mieć możliwość pozyskania
profesjonalnej kadry. To w pozytywny sposób wpłynie na zarządzanie tymi
firmami.
Oszacowanie wpływu rozporządzenia na przychody budżetu
państwa jest niecelowe. Rozporządzenie stwarza warunki do podwyższenia
wynagrodzenia przy założeniu wzrostu efektywności podmiotu. W tej sytuacji
oczekiwane korzyści z regulacji powinny przekroczyć koszty z nią związane –
głosi uzasadnienie projektu.
Ustawę kominową Sejm uchwalił w marcu 2002
r. Tuż przed jej przyjęciem wybuchło kilka skandali związanych z ogromnymi
odprawami dla prezesów państwowych spółek, np. dla powiązanych z PSL członków
zarządu Polskiego Radia. Narzekano na bardzo wysokie pensje najwyższych rangą
urzędników samorządowych.
Ustawa przewiduje, że maksymalna pensja członka
zarządu spółki skarbu państwa może wynosić sześciokrotność przeciętnej płacy w
przedsiębiorstwach (obecnie ok. 2300 zł), a więc maksymalnie nieco ponad 13 tys.
zł. Natomiast premia roczna nie może przekroczyć trzech pensji. Już wkrótce
okazało się jednak, że ustawa kominowa ma swoje złe strony – dobrzy menedżerowie
ani myśleli pracować w zarządach państwowych spółek, gdzie zarobki są
nieporównanie niższe niż w sektorze prywatnym.