Pracujemy coraz szybciej i lepiej, co powoduje, że likwiduje się miejsca pracy, a gdy nie powstają nowe przybywa bezrobotnych. Na przykład w przemyśle w ostatnich ośmiu latach wydajność pracy liczona w cenach bieżących wzrosła trzykrotnie, a w cenach stałych prawie dwukrotnie. Natomiast przeciętne zatrudnienie w średnich i dużych firmach zmniejszyło się w tym dziale gospodarki aż o 844 tys. osób.
We wrześniu tego roku produkcja sprzedana w przemyśle, przypadająca na jednego zatrudnionego, wyniosła w cenach bieżących 20,1 tys. zł i była aż trzykrotnie większa niż w tym samym okresie 1995 r. Pracujemy więc coraz szybciej i lepiej, głównie dlatego, że praca jest sprawniej zorganizowana i dysponujemy lepszymi niż dawniej narzędziami oraz technologiami. Ale do wyników uzyskiwanych w krajach Unii Europejskiej jeszcze nam bardzo daleko.
Na przykład, pracownik w Polsce w czasie godziny pracy wytwarza tylko 1/3 tego, co pracownik w Niemczech – oceniają eksperci Międzynarodowej Organizacji Pracy. Dzieje się tak jednak nie z powodu opieszałości polskich pracowników lub ich słabego przygotowania zawodowego. Wydajność pracy jest u nas mniejsza niż u zachodniego sąsiada, ponieważ na ogół wyposażenie techniczne naszych przedsiębiorstw jest słabsze, a organizacja pracy, choć lepsza niż przed laty, nadal często nie wykracza poza elementarne zasady.
Ponadto duża różnica bierze się stąd, że w Polsce wiele czasu pochłaniają formalności papierkowe, które należy załatwić, zanim zrealizuje się planowane przedsięwzięcie. Jednak w firmach, w których pojawił się zagraniczny inwestor, po pewnym czasie wydajność pracy osiąga nierzadko taki sam poziom, jak w zachodnich przedsiębiorstwach.
W sytuacji gdy pracujemy wydajniej, do wyprodukowania różnego typu wyrobów potrzeba mniej ludzi niż dawniej. Dlatego przeciętne zatrudnienie w średnich i dużych firmach przemysłowych zmniejszyło się z 3 mln 249 tys. osób we wrześniu 1995 r. do 2 mln 405 tys. we wrześniu tego roku.
– Duży wzrost wydajności pracy w przemyśle jest faktem. Pod tym względem wypadamy dobrze w porównaniu z Czechami, Słowakami czy Węgrami. Odrobiliśmy dystans, który nas dzielił do tych krajów, choć w niektórych branżach nie jesteśmy jeszcze konkurencyjni, zwłaszcza w tych, które produkują na rynek krajowy. Ponadto wysokie bezrobocie hamuje u nas wzrost płac i ogranicza dynamikę kosztów pracy. Jest to jeden z ważnych czynników, który w najbliższych latach może wzmacniać naszą pozycję w konkurencji o kapitał zagraniczny – ocenia dr Mirosław Gronicki, główny ekonomista Banku Millennium.