Olbrzymia ilość bezrobotnych od 1 czerwca ma jeszcze mniejszą szansę na pracę. Wszystko przez opieszałość urzędników, którzy od miesięcy nie mogą przygotować odpowiednich rozporządzeń.
Od 1 czerwca obowiązuje nowa Ustawa o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy. Razem z nią w życie miało wejść 37 rozporządzeń wykonawczych. Mimo że Ministerstwo Pracy miało aż sześć miesięcy na ich przygotowanie nie zdążyło opracować żadnego. Od trzech tygodni obwiązuje ustawa, z która przysparza kłopotów nie tylko urzędom pracy, ale przede wszystkim bezrobotnym. Największym problemem jest artykuł 49, a raczej brak odpowiedniego rozporządzenia, które pozwoliłoby wprowadzić go w życie.
Wprowadzili, zakazali
Artykuł ten wprowadza szczegółowy podział osób, które może zatrudnić
pracodawca, liczący na refundację z Urzędu Pracy.
Jednak zaraz po
wprowadzeniu nowych przepisów ministerstwo rozesłało po urzędach pośrednictwa
listy, w których zakazało stosowania tego artykułu do momentu wejścia w życie
rozporządzenia. Urzędy - w oczekiwaniu na przepis wykonawczy - przestały
przyjmować od firm wnioski o refundację. Tym samym wiele osób straciło szansę na
pracę.
Z tej absurdalnej sytuacji istnieje jednak wyjście. Firmy mogą starać się o zwrot części kosztów w przypadku zatrudnienia bezrobotnego z Europejskiego Funduszu Społecznego. Fundusz stawia jednak jeden, dość istotny warunek. - Maksymalny okres czasu bycia bezrobotnym nie może przekraczać 2 lat. Na tym rozwiązaniu traci prawie 34 tysiące bezrobotnych z naszego regionu, którzy bez pracy są dłużej niż wymagane dwa lata - wyjaśnia Waldemar Palak z PUP w Iławie.
Art. 49 Ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy mówi:
W stosunku do:
zwanymi dalej "osobami będącymi w szczególnej sytuacji na rynku pracy", mogą być dodatkowo stosowane określone działania w art. 50-56. Artykuły 50-56 mówią m.in. o refundacji dla firm.
Jednak bez odpowiedniego rozporządzenia są tylko martwą literą prawa.