Ptak_Waw_CTR_2024
TSW_XV_2025

Student w hamburgerze - czyli praca dla żaka

9 października 2003

Studia to świetny czas na podejmowanie pracy. Szczególnie nieskomplikowanych, dorywczych zajęć, z którymi zresztą studenci są kojarzeni. Co można zyskać? Pieniądze - to oczywiste, ale oprócz tego jeszcze doświadczenie, operatywność, znajomości, które przydać się mogą później.

Dla tych, którzy lubią zdobywać nowe doświadczenia, pracy jest naprawdę dużo. I wcale nie tak trudno ją znaleźć - na stanowiskach niewymagających wielkich kwalifikacji zazwyczaj jest duża rotacja. Jeśli do tego wykażemy się własną inwencją, nie powinniśmy mieć żadnego problemu. A gdzie zacząć szukać? Oto kilka możliwości:

Promocje. To praca głównie dla dziewczyn, i to ładnych. Nudna i ciężka, stoi się kilka godzin pod rząd i cały czas trzeba się uśmiechać. Klienci nie odróżniają ludzi od promocji od pracowników sklepu i trzeba pomagać tym, którzy domagają się odpowiedzi na pytanie: "gdzie się podziały żyletki, które zawsze były na tej półce?". Szczególnym rodzajem promocji jest chodzenie po ulicy czy supermarkecie w dziwnym stroju, np. we wnętrzu wielkiego hamburgera. Ciężko, gorąco, niewygodnie, ale strój przynajmniej zakrywa twarz. Zarabia się w zależności od firmy ok. 5-10 zł/godz.

Pilnowanie dzieci. Do tego potrzebna jest cierpliwość, a często też kwalifikacje i/lub referencje. Wzięciem cieszą się studenci kierunków pedagogicznych. Minusem jest to, że zazwyczaj trzeba pracować zawsze w tych samych godzinach. Plusem z kolei fakt, że przy stałych godzinach pracy zarobki też są stałe.

Roznoszenie ulotek. Dużo się na tym raczej nie zarobi, ale przynajmniej nie jest to zajęcie absorbujące. Nawet pilny uczeń znajdzie ze dwie, trzy godziny dziennie na rozdanie pliku karteczek, po domach można roznosić rankami i wieczorami. Nietrudno znaleźć taką pracę: wystarczy przebiec się po dużych sklepach, pizzeriach, zakładach usługowych, kinach. Zarobki: kilka złotych za godzinę. Zdarza się, że kina oferują zamiast pieniędzy bilety na filmy.

Pizzerie. Tu można oczywiście roznosić ulotki, ale można też zostać starszym specjalistą do spraw krojenia warzyw na kawałki. Można też myć talerze i szklanki. Praca nie zaczyna się wcześnie rano, ale za to może trwać do późnej nocy. Zarabia się również kilka złotych za godzinę, ale nie trzeba marznąć w zimie i czasem da się coś zjeść. Minus - najpierw trzeba zainwestować w pracowniczą książeczkę zdrowia (kosztuje kilkadziesiąt zł). Można jeszcze rozwozić pizzę, ale to propozycja dla zmotoryzowanych.

Bary. Tu zaczyna się od zbierania pustych szklanek i mycia naczyń. Można awansować do roznoszenia pełnych szklanek, a szczytem kariery jest bycie barmanem. Pracuje się głównie wieczorami, a nawet nocą. Warto wziąć na to poprawkę, szukając pracy - autobusy nocne jeżdżą tylko w piątki i soboty, a zatem albo mieszkamy blisko baru, albo wracamy piechotą. Taksówką się nie opłaca. Zarobki - 5-6 zł/godz. Wymagana książeczka zdrowia. Pracy w barach najlepiej szukać bezpośrednio, tzn. chodząc i pytając w każdym lokalu.

Usługi - prasowanie, mycie okien itp. Jest coraz więcej osób, które decydują się na wynajęcie kogoś do tego typu zajęć - prasowanie rzeczy na cały tydzień zajmuje godzinę, więc za niewielką opłatą można pozbyć się nie lubianej roboty. Najlepiej wywieszać ogłoszenia na klatkach schodowych lub dać do gazety. Kiedy znajdzie się pierwszych kilku pracodawców, zgłoszenia idą już lawinowo, na zasadzie: sąsiadka poleca sąsiadce sprawdzonego fachowca.

Przepisywanie prac magisterskich, licencjackich czy dyplomowych. Do tego trzeba mieć własny komputer, ale jak się już go ma np. w akademiku, to wiosną do przepisywaczy ustawiają się kolejki. Ciągle nie każdy student ma dostęp do komputera, a nawet, kiedy ma, to nie umie np. wstawiać tabelek. Mając pełne oprzyrządowanie - komputer, skaner, drukarkę - można dużo, choć sezonowo, zarobić. Za jedną przepisaną stronę można sobie policzyć 1,20 zł - 1,40, za przepisaną i wydrukowaną - kilkadziesiąt groszy więcej. Jak się przepisuje prace ze swojego kierunku studiów, to dodatkowo można się jeszcze niechcący nauczyć czegoś. Chętnych szukamy, wywieszając ogłoszenia na wydziałach, w punktach ksero i akademikach.

Sklepy. To raczej praca dla studentów zaocznych lub starszych roczników, które nie mają już dużo zajęć. Powód? Zajmuje dużo czasu, i to zazwyczaj w stałych porach. W spożywczych trzeba mieć książeczkę zdrowia. Uczy wyjątkowej cierpliwości i kultury - po paru dniach za ladą ma się wrażenie, że mówi się wyłącznie dzień dobry, proszę i do widzenia. Właściciele sklepów chętnie zatrudniają studentów, bo proponując im umowę-zlecenie, nie muszą płacić za nich ZUS-u. Zarabia się - w zależności od tego, ile godzin pracujemy - od kilkuset do około tysiąca zł za miesiąc.

Korepetycje. Największe pole do popisu mają studenci różnych filologii, nieco gorsze - ci, którzy po studiach mogą zostać nauczycielami. Studenci prawa, architektury, marketingu nie bardzo mają komu dawać korepetycje, chyba że kolegom z młodszych lat, ale ogólna zasada jest taka, że studenci raczej dają korepetycje, niż biorą. Zarobki zupełnie przyzwoite - od 15 zł za godzinę wzwyż. Studenci filologii mogą też dorabiać tłumaczeniami.


POWIĄZANE

"Kolejny staż bez szans na pracę, ale lepsze to niż siedzenie w domu", "Gdyby ni...

Stopa bezrobocia w Polsce już jest jednocyfrowa, a perspektywy na kolejne miesią...

Zainteresowanie szkoleniem zorganizowanym przez Departament Oceny Projektów Inwe...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę