Zamiast wzywać bezrobotnego do urzędu - urzędnicy odwiedzają go w domu. W Siemyślu koło Kołobrzegu właśnie w ten sposób prowadzona jest walka z bezrobociem. Pracownicy ośrodka pomocy społecznej tak długo przekonują, że trzeba i warto pracować, aż osiągną swój cel. Są już pierwsze efekty.
Pani Małgorzata ponad rok nie miała pracy, ale los się do niej uśmiechnął. Urzędnicy zaproponowali kurs. Teraz pani Małgorzata jest opiekunką. Ośrodek pomocy społecznej w Siemyślu przekonał do podjęcia pracy już dwudziestu bezrobotnych. Zasada jest prosta - pracownik odwiedza kandydata w domu, pyta o umiejętności, zainteresowania. Robi to tak długo, aż osiągnie efekt. Jednak oferta to jedno, a przekonanie do niej bezrobotnego to zupełnie co innego. Dlatego zdarza się, że urzędnicy na początku wyręczają bezrobotnych i np. umawiają ich z pracodawcą, a matkom opłacają opiekunki do dzieci.
Plan na najbliższe miesiące, to stworzenie programu dla ludzi młodych, bez kwalifikacji oraz dla osób po pięćdziesiątce. Przykład Siemyśla to niewątpliwie dobry wzór dla innych gmin. Po pierwsze uwierzyć, że pracę można w końcu znaleźć i po drugie dla urzędników, którzy powinni zrozumieć, że od ich aktywności zależy, czy bezrobotnych będzie coraz mniej.