Kodeks pracy powinien pozostać niezbędnym elementem naszego systemu prawnego - uznali przedstawiciele organizacji pracodawców i związków zawodowych uczestniczący 22 bm. w panelu "Gazety Prawnej" pt. "Po co komu kodeks pracy".
Stało się tak, mimo że, jak stwierdził prof. Jerzy Wratny, jest on
charakterystycznym spadkiem po państwach postkomunistycznych.
Jak
relacjonuje "Gazeta Prawna", w trakcie dyskusji strony przypisywały kodeksowi
odmienne role, jakie powinien odgrywać w regulowaniu stosunków pracy, oraz
kształt modelu, do jakiego powinien dążyć.
Zdaniem Jeremiego Mordasewicza
z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych państwo przez kodeks pracy dba o
interesy najsłabszych i najmniej umiejących. Kodeks porównany został do zasiłku
dla bezrobotnych, który pozwala najsłabszym i nieprzystosowanym jednostkom na
minimalną egzystencję.
Ryszard Łepik, wiceprzewodniczący OPZZ, również
mówił o kodeksie jako o pewnym minimum. Jego podstawę muszą jednak stanowić
standardy zawarte w konwencjach i zaleceniach Międzynarodowej Organizacji Pracy
oraz w dyrektywach Unii Europejskiej.
Za radykalnymi zmianami w kodeksie
opowiedziała się większość uczestników panelu. Wśród argumentów przemawiających
za nowym kodeksem wymieniono niedostosowanie przepisów do gospodarki rynkowej,
niespójność wewnętrzną tego aktu prawnego, a także wiele przepisów, które w
naszych realiach pozostają praktycznie martwe - pisze "Gazeta
Prawna".