Dotychczas w instytucjach UE pracę znalazło 249 Polaków, ale nie ma wśród nich ani jednego na stanowisku dyrektora, szefa gabinetu czy głównego doradcy - wynika z ogłoszonych w środę danych Komisji Europejskiej.
UE wyznaczyła sobie za cel, że do 2010 roku zatrudni prawie 3,5 tysiąca pracowników z nowych krajów UE, z czego 1529 osób do końca 2005 roku. Do 1 kwietnia w instytucjach unijnych zatrudniono ich 1081, w tym 249 Polaków oraz m.in. 137 Czechów, 173 Węgrów czy 106 Litwinów.
"Największym problemem pozostaje kwestia zachowania proporcjonalności geograficznej" - przyznał, prezentując dziennikarzom dane wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej, Estończyk Siim Kallas, zajmujący się w niej sprawami administracyjnymi. Zapewnił jednak, że podstawowym kryterium przy zatrudnieniu muszą być jednak "walory indywidualne i osiągnięcia kandydata", a nie jego narodowość.
Wśród zatrudnionych Polaków około połowy to asystenci i pracownicy sekretariatów.
Na dziesięć najważniejszych stanowisk przeznaczonych dla nowych państw, ani jeden Polak nie uzyskał najwyższego rangą stanowiska dyrektora bądź wicedyrektora generalnego. Czesi mają ich dwóch, Cypr, Węgry i Słowacja po jednym (razem pięcioro).
"Przykro mi, że pan Michał Rutkowski (jedyny Polak, który pomyślnie zdał egzamin na wicedyrektora - PAP) odmówił i tak się składa, że nie mamy z Polski żadnego dyrektora bądź wicedyrektora generalnego, ale nie ma ich też ze wszystkich nowych krajów" - mówił Kallas.
Żaden Polak nie zajął też żadnego z przeznaczonych dla Polski 16 miejsc zwykłych dyrektorów, głównych doradców bądź szefów gabinetów.
Spośród instytucji unijnych największą liczbę pracowników zatrudnia Komisja Europejska. 1 kwietnia pracowało w niej prawie 22 tysięcy osób, w tym 207 Polaków, a z niewiele większej od Polski Hiszpanii 1774.
Kallas uważa, że w rok po rozszerzeniu UE "nie można jeszcze wyciągać wniosków". Przyznał jednak, że niektóre dyrekcje generalne KE dość wolno rekrutują pracowników z nowych krajów UE i zostały oficjalnie poproszone, aby w czerwcu i lipcu przyspieszyły pracę.
Zapewnił też, że gdyby okazało się, że w ciągu najbliższych dwóch lat instytucje unijne zatrudnią znacznie mniej osób niż docelowo wyznaczono, wtedy wprowadzony zostanie "mechanizm korekty" w rekrutacji.
Kallas powrócił też podczas konferencji do budzącej w Polsce kontrowersji sprawy konkursu na stanowisko wiceszefa Dyrekcji Generalnej KE ds. stosunków zewnętrznych. Ubiegali się o nie m.in. wiceminister spraw zagranicznych Jan Truszczyński oraz ambasador Polski przy UE Marek Grela. Stanowisko dostał jednak dotychczasowy ambasador Czech w NATO Karel Kovanda.
"Pan Kovanda był najlepszym kandydatem" - powtórzył kilkakrotnie Kallas, który był w komisji przeprowadzającej ostateczna rozmowę z kandydatami.