Pomysł: międzyrządowa umowa o zatrudnianiu Ukraińców w Polsce. Dziś do Ministerstwa Pracy zwróci się w tej sprawie ukraińska ambasada. Wkrótce początek negocjacji.
Są prace, do których Polacy się nie garną - roboty budowlane, opieka nad osobami starszymi, niepełnosprawnymi, dziećmi. I są ludzie, którzy je wykonują, wśród nich wielu Ukraińców. Na razie głównie na czarno, ale to się może zmienić. Polska - trochę na fali entuzjazmu po pomarańczowej rewolucji - chce zawrzeć z Ukrainą umowę o zatrudnieniu Ukraińców w Polsce. Mówił o tym premier Marek Belka w czasie pierwszej wizyty prezydenta Wiktora Juszczenki w Polsce.
Polska chce pomóc Ukraińcom, ale nie może ich traktować lepiej niż obywateli Unii Europejskiej. Nie zniknie więc konieczność uzyskania zezwolenia na pracę. Jest za to szansa, że będzie prościej i taniej. Polacy, którzy chcą zatrudnić np. nianię, nie będą już musieli udowadniać, że nie ma na to miejsce Polki. Nie będą też musieli - jak obecnie - płacić ponad 800 zł opłat.
Polska i Ukraina muszą ustalić, ile zawodów obejmie ta umowa.
- Musimy się zastanowić, kogo potrzebujemy. Pewnie będą to opiekunki, sprzątaczki, budowlańcy, osoby do prac w rolnictwie - mówi urzędnik MSZ, które również interesuje się umową.
Jeden z pomysłów porozumienia jest taki: Polacy chcący zatrudnić Ukraińców zwrócą się do polskich władz, które przekażą te informacje stronie ukraińskiej. Będzie wiadomo - ilu pracowników do jakich prac potrzeba.
- Myślimy o programie pilotażowym. Na początku umowa mogłaby obowiązywać w kilku regionach i kilku zawodach. Jeśli się sprawdzi, można ją rozszerzyć na całą Polskę i inne profesje - mówi urzędnik Ministerstwa Pracy.
Do dogrania pozostają kwestie ubezpieczenia zdrowotnego i społecznego oraz podatków.
Umowa pomoże Ukraińcom, dla których praca na czarno to wiele upokorzeń. Zwykle konsulowie wbijają do paszportów wizy półroczne - turystyczne. Uprawniają do wielokrotnego wjazdu do Polski, ale łączny pobyt nie może przekroczyć 90 dni. Tak więc po góra trzech miesiącach trzeba wracać. To kłopotliwe nie tylko dla Ukraińców. Pół biedy, gdy na trzy miesiące wyjedzie sprzątaczka, ale opieka nad osobą starszą to co innego. Budowy też nie lubią trzymiesięcznych przerw.
Wiza w paszporcie to nie koniec problemów. Na granicy Ukraińcy czekają czasem nawet po kilkadziesiąt godzin na przychylniejszych pograniczników. Mogą też próbować tę przychylność kupić.
Na nielegalnej pracy Ukraińców pasą się bandyci różnego autoramentu, którzy nakłaniają do przyjęcia "ochrony", oferują ułatwienia przy przekraczaniu granicy, biorą haracz za ominięcie kolejki do konsulatu.
Sytuację Ukraińców potrafią wykorzystać też Polacy, którzy wynajmują im mieszkania. Za nędzne warunki żądają sporych pieniędzy.
A po co umowa Polsce, gdy statystki mówią o prawie 20 proc. bezrobociu?
- Musimy się spieszyć. Podobną umowę z Ukrainą ma już Portugalia. Wkrótce wszędzie w Europie będzie brakowało pracowników, społeczeństwa się starzeją, a Ukraińcy to świetni pracownicy. Poza tym Polacy mają swoisty dług - ciężko utrudniać życie Ukraińcom, skoro setki tysięcy Polaków pracowały i pracują na czarno na Zachodzie - mówi urzędnik MSZ.
Nie wiadomo, ilu Ukraińców pracuje na czarno w Polsce. Wiadomo zaś, że w 2004 r. Polska wydała obywatelom ukraińskim 575 tysięcy wiz, a nawet konsulowie przyznają, że olbrzymia większość z nich turystyczna jest tylko z nazwy. Służby konsularne mają wprawdzie obowiązek zapytać o cel pobytu, ale podchodzą do tego elastycznie. - Jadą do nas pracować, teoretycznie nie powinniśmy ich wpuszczać. Ale to biedni ludzie, a ich praca jest w Polsce potrzebna - mówi wysoki urzędnik MSZ. Zarobki są różne, przeważnie od kilku do kilkunastu złotych za godzinę.
8321371
1
.png)
Zaloguj przez Facebook
