W kraju pracuje ok. 160 tys. nieletnich, często są wykorzystywani - alarmuje "Gazeta Wyborcza" i przytacza przykłady.
17-latka straciła rękę, bo pracodawca ze Słupska chciał, żeby szybciej
mieliła mięso. W Lęborku uczniowie pracowali 12 godzin dziennie za sto złotych
miesięcznie. - Głośno jest o wykorzystywaniu pracowników w hipermarketach, a
o młodzież nikt się nie upomina - mówi Tomasz Gdowski, zastępca Głównego
Inspektora Pracy.
Inspektorzy pracy skontrolowali na Pomorzu ponad tysiąc
małych zakładów zatrudniających młodocianych w ramach szkolnych praktyk. -
Wyniki są przerażające, młodzi to tania siła robocza wykorzystywana w
brutalny sposób - mówi Roman Giedrojć, szef słupskiej PIP. - O ich nauce
nie ma mowy, za symboliczne pieniądze wykonują najcięższe prace.
Nieprawidłowości są praktycznie we wszystkich małych prywatnych
firmach.
Maszyna, w której młoda dziewczyna straciła rękę, miała
zdemontowaną ochronną klapę, która przy otwarciu powinna odcinać dopływ prądu. -
Chodziło o to, by przyspieszać produkcję - tłumaczy szef słupskiej PIP. -
Jak dociska się mięso ręką, to w krótkim czasie można go więcej
zmielić.
W kraju pracuje ok. 160 tys. nieletnich. Nominalnie
"praktykują" - uczą się i pomagają przy lżejszych pracach. Faktycznie często
harują jak etatowi. Płaci im się jednak według stawek określanych co roku przez
ministra pracy "dla młodzieży odbywającej praktyczną naukę zawodu". W
tym roku najniższa stawka to 93,28 zł miesięcznie. Część pracodawców - jak
gdańska piekarnia - płaci jeszcze mniej.
Największym "dostarczycielem"
młodej siły roboczej są Ochotnicze Hufce Pracy (w całym kraju jest ich
204).