"Mamy dzisiaj ponad 5 milionów bezrobotnych"- przyznał wczoraj niemiecki minister gospodarki i pracy Wofgang Clement. "To czarny dzień dla Niemiec" - skomentował sekretarz generalny opozycyjnej CDU Volker Kauder.
Federalna Agencja Pracy podała w środę w Norymberdze, że w styczniu bez pracy
było dokładnie 5,037 mln osób, o ponad 0,5 mln więcej niż w grudniu.
Szef Agencji
Frank-Juergen Weise tłumaczy jednak, że "bezrobocie w rzeczywistości nie
wzrosło, lecz jest teraz dokładniej ujęte w statystyce"
. Wyjaśnił, że wzrost
bezrobocia jest wynikiem sezonowego osłabienia koniunktury, ale też
uwzględnienia w statystyce po raz pierwszy grup społecznych dotychczas
pomijanych. Chodzi tu przede wszystkim o osoby korzystające z pomocy społecznej,
lecz zdolne do pracy. 230 tys. takich osób musiało się zarejestrować w urzędach
pracy, żeby móc dalej otrzymywać świadczenia. Ta zmiana jest wynikiem wejścia w
życie na początku roku reformy rynku pracy, tzw. Harz IV.
Konserwatywna
opozycja ogłosiła fiasko rządowego programu walki z bezrobociem i zarzuciła
rządowi Schrödera bezczynność. "Na rynku pracy sytuacja jest dramatyczna"
- twierdzi CDU.
Czy rzeczywiście? Klaus Zimmermann z renomowanego
Instytutu Niemieckiej Gospodarki (DIW) przewiduje, że liczba bezrobotnych latem
wyraźnie spadnie. "Sytuacja gospodarcza w Niemczech się poprawia. Tej poprawy
nie widać jeszcze na rynku pracy, ponieważ firmy zwlekają z zatrudnianiem nowych
pracowników" - wyjaśnił w wywiadzie dla "Sueddeutsche Zeitung".
Stopa
bezrobocia wzrosła w styczniu z 10,8 do 12,1 proc. Na Zachodzie Niemiec wynosi
9,9 proc., a w landach wschodnich aż 20,5 proc. Tak złych statystyk nie było od
1933 r.