Co czwarty bezrobotny nie ma 24 lat, co drugi nie obchodził jeszcze 34. urodzin. 29 stycznia 2,5 tysiąca osób stało na mrozie przez kilka godzin - w kolejce przed nowo otwieranym Fashion House w Sosnowcu. Nie chcieli zrobić tanich zakupów - szukali jakiejkolwiek pracy w jednym z 30 sklepów, które miały tam być otwarte. Zatrudnienie mogło tam otrzymać 250 osób.
- W tym roku robię licencjat z ekonomii, ale przyjęłabym nawet sprzątanie, żeby zarobić na czesne. Pracy jednak nie dostałam, może w ankiecie podałam za wysokie zarobki. Napisałam, że liczę na tysiąc złotych - zastanawia się Monika Szczygieł z Mysłowic.
Krzysztof Goppold z Sosnowca pod koniec ubiegłego roku starał się o pracę w cukierni, piekarni lub zakładzie gastronomicznym. Ma dyplom czeladnika cukiernika. Był w kilkunastu zakładach, dzwonił do wielu innych, nawet do Gliwic i Częstochowy. Nie przerażały go dojazdy ani nocne zmiany. Potencjalni pracodawcy pytali, czy ma samochód i prawo jazdy, stałe dochody. Kazali zostawiać numer telefonu i czekać.
- Odpowiadali na moje ogłoszenie w ,Dzienniku Zachodnim", ponieważ chyba szukali rezerwowego pracownika, który stawiłby się do pracy, gdyby było dużo zamówień na świąteczne wypieki - przypuszcza Goppold.
Być może jedynym wyjściem dla cukiernika z Sosnowca będzie kontynuowanie nauki w średniej szkole dla dorosłych. Jednak wykształcenie nie chroni przed bezrobociem.
Joanna S., młoda prawniczka z Katowic, przez cztery miesiące pracowała po 12 godzin dziennie za niespełna 400 zł miesięcznie w agencji handlującej nieruchomościami.
- Jestem pierwszym prawnikiem w rodzinie, nie mam koneksji w żadnej kancelarii adwokackiej czy notarialnej, w sądach też nie mam ,dojścia" i coraz bardziej boję się, że bez znajomości nie uzyskam specjalizacji. A dyplom uczelni nic mi nie daje - utyskuje Joanna S.
Staż wygrywa się dziś startując w konkursach. Chyba najtrudniej jest zostać lekarzem. Joanna Badura, młoda katowicka lekarka, za sześć lat będzie chirurgiem. 1 kwietnia 2003 r. rozpoczęła specjalizację w Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym im. A. Mielęckiego w Katowicach, w Klinice Chirurgii i Transplantologii.
- Wysłałam podania do 60 szpitali, tylko z trzech dostałam odpowiedź odmowną. W przypadku pozostałych nie było żadnej reakcji - wspomina lekarka.
Kilku kolegów Joanny Badury ze studiów zrezygnowało z mozolnego przedzierania się do zawodu lekarza. Niektórzy pracują w firmach farmaceutycznych - wożą paczki z lekami do szpitali. W tej branży coraz częściej jedynym sposobem na zdobycie doświadczenia zawodowego jest wolontariat. To ciężka praca za darmo. A ściślej mówiąc - za możliwość dalszego kształcenia się i wzbogacenia swojego CV.
W ramach wolontariatu pracują młodzi lekarze i psycholodzy. Chętnie na tej samej zasadzie przychodziliby do szkół absolwenci studiów pedagogicznych. Już nie tylko wiedza, ale także doświadczenie zawodowe stało się w Polsce towarem. Rynek pracy nie jest w stanie wchłonąć wszystkich osób w wieku produkcyjnym. W 2002 roku powstał rządowy programy ,Pierwsza praca", mający tej sytuacji przeciwdziałać.
- Już w pierwszej edycji skorzystało z programu ponad 152 tysiące osób spośród 473 tysięcy absolwentów zarejestrowanych wtedy w urzędach pracy - wylicza Henryk Rogala z Ministerstwa Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej.
Dla tegorocznych absolwentów być może ofert subsydiowanego zatrudnienia będzie więcej niż w minionych latach. Uruchomione zostaną środki pomocowe z Unii Europejskiej.
- Samozatrudnienie, praca na własny rachunek, cieszy się mniejszym zainteresowaniem niż przypuszczaliśmy - twierdzi Rogala.
Z Funduszu Pracy lub Banku Gospodarstwa Krajowego absolwenci mogą uzyskać pożyczki, maksymalnie 43 tysiące złotych. W pierwszym roku istnienia programu ,Pierwsza praca" kredyty dostało w całym kraju niespełna tysiąc osób. Kłopoty ze znalezieniem żyrantów i warunki spłaty zniechęcają młodych ludzi do podejmowania ryzyka związanego z zadłużaniem się. Żeby skorzystać z umorzenia 50 proc. pożyczki, trzeba prowadzić działalność gospodarczą przez 24 miesiące. To długo, jak na pierwszą w życiu firmę.
- Pożyczki dla absolwentów nie są najmocniejszym punktem programu, ale inne jego elementy mają wysoką efektywność. Na przykład blisko 80 procent osób kierowanych na umowy absolwenckie znajduje później stałe zatrudnienie - ocenia Grażyna Walasz z Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Katowicach.
Do zawierania tzw. umów absolwenckich (opłacanych przez powiatowe urzędy pracy) chętnych byłoby wielu pracodawców. O ile nie trzeba by było później zatrudniać stażysty przez co najmniej pół roku i ponosić z tego tytułu wydatków.