Rząd niemiecki chce, by firmy z nowych krajów członkowskich UE płaciły swoim pracownikom wynagrodzenie według niemieckich stawek.
Inicjatywa socjaldemokratycznego rządu - ogłoszona w środę wieczorem - wynika z obaw społecznych przed "tanimi pracownikami" z nowych krajów UE. Wprawdzie w wyniku wynegocjowanych w traktatach akcesyjnych okresów przejściowych, niemiecki rynek pracy pozostanie zamknięty dla Polaków prawdopodobnie aż do 2011 r., niemniej w całej UE istnieje swoboda świadczenia usług. Wykorzystują to liczne polskie firmy. Teraz może być im trudniej.
Wedle projektu, który rząd Gerharda Schrödera ma złożyć w parlamencie 11 maja, przewiduje się możliwość ustalania płacy minimalnej we wszystkich gałęziach gospodarki. Teraz dotyczy to tylko zagranicznych firm budowlanych. Jeśli przepisy zostaną zmienione, wszystkie zagraniczne firmy, które świadczą usługi w Niemczech i zatrudniają nieniemieckich pracowników, mogą być zmuszone do ich wynagradzania wedle niemieckich stawek. Koszty ich działalności w ten sposób znacznie się podwyższą.
Pomysł socjaldemokratycznego rządu krytykuje chadecja i koła gospodarcze. Prezes Związku Niemieckich Pracodawców Dieter Hundt mówi: Jeśli ten projekt wejdzie w życie, zwiększy jedynie dalszy odpływ miejsc pracy zagranicę albo w szarą strefę.
Podnoszone są też obawy, że ustawa jeszcze bardziej ograniczy konkurencyjność wschodnich Niemiec. Minister gospodarki Wolfgang Clement utrzymuje jednak, że chodzi po prostu o "równe warunki pracy dla wszystkich".
Wczoraj ogłoszono, że w Niemczech liczba bezrobotnych spadła poniżej psychologicznej granicy 5 mln. Obecnie bez pracy pozostaje 12 proc. osób.