Aż 300 tys. Polaków (na 400 tys. rodaków dorabiających w krajach Unii Europejskiej) pracuje w Niemczech. Kraj ten obawia się masowego napływu tanich pracowników z Polski po naszym przystąpieniu do wspólnoty. Zapowiedział jednak, że po trzech latach od naszej akcesji zweryfikuje swe stanowisko w sprawie naszego dostępu do swojego rynku pracy.
Niemiecki rynek zatrudnienia jest dla nas atrakcyjny z uwagi na stosunkowo wysokie zarobki - wykwalifikowany pracownik na budowie jest w stanie zarobić nawet 8 euro na godzinę, a także bliską odległość miejsca pracy od miejsca zamieszkania.
Podpisaliśmy z Niemcami kilka porozumień dotyczących wymiany pracowników - m.in. w ramach pracy sezonowej oraz długoterminowej (w tym drugim przypadku umowa z polskim pracownikiem jest podpisywana na rok, z możliwością przedłużenia na następne pół roku).
Na saksy do Niemiec można wyjechać na dwa sposoby - znajdując sobie pracodawcę na własną rękę lub korzystając z pośrednictwa wojewódzkiego urzędu pracy. W tym pierwszym przypadku niemiecki pracodawca musi udowodnić w lokalnym rejonowym urzędzie pracy, że nie udało mu się znaleźć na wakujące stanowisko Niemca ani obywatela innego kraju członkowskiego Unii Europejskiej. Można próbować szukać pracodawcy przez Internet. Ciekawe oferty można znaleźć m.in. pod adresem www.arbeitsamt.de.
Podstawą do podjęcia zatrudnienia w Niemczech jest posiadanie dokumentów, w których pracodawca zapewnia o przyjęciu Polaka do pracy - tzw. przyrzeczenia pracy lub wstępnej umowy o pracę. Trzeba się z nimi udać do niemieckiego konsulatu w naszym kraju. Wydaje on wizę pobytową z prawem do podjęcia pracy. Pozwolenie na zatrudnienie na konkretnym stanowisku, w danej firmie, wydawane jest natomiast na terenie Niemiec - przez lokalny urząd pracy.
W drugim przypadku tzw. otwarte oferty zatrudnienia trafiają z resortu gospodarki do wojewódzkich urzędów pracy. Pracownicy WUP dbają o to, by kandydaci spełniali wymagania pracodawcy pod względem kwalifikacji. Często to pracodawca dokonuje ostatecznego wyboru spośród kandydatów zaprezentowanych mu przez nasz resort gospodarki (podczas rozmowy kwalifikacyjnej w Warszawie).
Niemiecka oferta dotyczy pracowników z niskimi kwalifikacjami.
Mogą oni znaleźć zatrudnienie w rolnictwie, przy zbiorze owoców i warzyw, w hotelarstwie i gastronomii. Na tamtejszym rynku w cenie są również dobrzy fachowcy, np. ślusarze, murarze, elektrycy. Ok. 20 tys. Polaków pracuje na niemieckich budowach na kontraktach - informuje Marek Liszewski, naczelnik Wydziału Migracji Zarobkowej Departamentu Rynku Pracy Ministerstwa Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej.
W każdym przypadku wszystkie formalności trzeba załatwić przed wyjazdem. Trwa to najkrócej dwa tygodnie, a maksimum kilka miesięcy. Nie ma możliwości, by Polak pojechał do Niemiec jako turysta i na miejscu załatwił sobie pracę.
Niemiecki pracodawca musi zapewnić pracownikowi odpowiednie warunki. Jeżeli gwarantuje zakwaterowanie, to w jednym pomieszczeniu nie może mieszkać więcej niż sześć osób. Ponadto pracodawca musi zapewnić robotnikowi z Polski przynajmniej tamtejszą płacę minimalną.
Praca nielegalna oznacza spore ryzyko.
Niemiecka policja pracy nie jest wyrozumiała dla obcokrajowców zatrudniających się na czarno - karą jest deportacja, wieloletni zakaz wjazdu do Niemiec oraz 5 tys. euro grzywny. Pobyt w areszcie deportacyjnym to wydatek 50 euro za dzień.
Zgodnie z deklaracjami strony niemieckiej, mamy uzyskać pełny dostęp do tamtejszego rynku pracy dopiero po ośmiu latach od naszej akcesji do UE. Jednak Niemcy zobowiązały się po trzech latach przeanalizować wpływ przystąpienia Polski do wspólnoty na swój rynek pracy i podjąć decyzję o ewentualnym skróceniu okresu przejściowego.