Kilkudziesięciu byłych pracowników i rolników zażądało od syndyka Zakładów Mięsnych w Nisku natychmiastowej wypłaty zaległych pensji i pieniędzy na żywiec. Od ponad trzech lat czeka na nie prawie dwa tysiące osób. Należności przekroczyły już ponad 20 mln zł. Tymczasem syndyk nie jest w stanie zapłacić długów, dopóki nie sprzeda przynajmniej części majątku dawnych składów. I tu koło się zamyka.
Po pieniądze przyszli najbardziej zdesperowani. Tacy dla których liczy się każdy grosz bo o pracy w tej okolicy trudno nawet marzyć.
W podobnej sytuacji są rolnicy. Na przykład Jan Sieradzki przyjechał do Niska aż zza Sandomierza. Po upadku Zakładów Mięsnych jego gospodarstwo. Po upadku zakładów Mięsnych jego gospodarstwo zaczęło podupadać. Dziś jest bez środków do życia.
Rolnicy mają nikłą szansę na odzyskanie pieniędzy nawet w przypadku sprzedaży zakładu bo ich wierzytelności będą regulowane dopiero w szóstej kolejności: m.in. po urzędzie Skarbowym, ZUS-ie i pracownikach. Zdaniem Związku Hodowców i Producentów Trzody chlewnej najkorzystniejsze dla rolników byłoby ponowne uruchomienie produkcji w Nisku. Także władze powiatu, w którym stopa bezrobocia przekracza 20% zainteresowane są ponownym uruchomieniem produkcji. Samorządowcy już wielokrotnie interweniowali w tej sprawie.
Według nieoficjalnych informacji było już kilku interesantów zainteresowanych kupnem zakładu. Do transakcji jednak nie doszło. Teraz - podobno - zjawił się kolejny. Wszystko jednak, tak jak poprzednio, otacza handlowa tajemnica.