Nie było i nie będzie masowego wyjazdu młodych ludzi do pracy na Zachód, a za klika lat w Polsce wystąpi brak rąk do pracy - przekonywał w piątek premier Marek Belka podczas wykładu dla studentów Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Istnieje takie przekonanie, że jak otrzymamy jeszcze szerszy dostęp do rynków pracy na Zachodzie, to nasz kraj się wyludni. Mamy obecnie możliwość pracy w Wielkiej Brytanii, Irlandii i Szwecji. Exodusu nie było i nic takiego nie będzie miało miejsca – oświadczył premier.
Zwrócił uwagę, że Polska jest skazana na szybki wzrost gospodarczy przez wiele lat. Za trzy-cztery lata bezrobocie spadnie do około 11 procent. Zacznie się okres w gruncie rzeczy masowych robót publicznych, czymże jest bowiem wykorzystywanie unijnych funduszy strukturalnych i spójności. Za trzy-cztery lata przewiduję brak rąk do pracy, a wtedy będzie szybszy wzrost płac – podkreślił Belka.
Premier wyraził przekonanie, że dzisiejsi studenci nie będą masowo wyjeżdżali do pracy za granicą, gdyż to się specjalnie nie opłaci. Generalnie jest taka zasada, że jeśli ktoś zarobi 50 proc. tego co w zachodniej Europie, to nikt z was nie pomyśli o wyjeździe do pracy, dlatego że u nas ceny są dwa razy niższe. Poza tym każdy z was woli pracować w Polsce, bo szybciej awansuje – argumentował.
Szef rządu wskazał, że najpoważniejszym problemem stojącym przed polską gospodarką jest aktywizacja zawodowa. W Polsce bowiem tylko 52 proc. ludzi w wieku produkcyjnym ma legalną pracę, gdy w całej Europie jest to 62 proc., w USA - 72-73 proc., a w Szwecji 78 proc.
Jeżeli w ciągu kilku lat nie będziemy wydawać pieniędzy z funduszy strukturalnych, aby uaktywnić zawodowo osoby, które nie są dzisiaj bezrobotne, bo po prostu nie pracują i nie chcą pracować, to będziemy mieli twarde ograniczenie wzrostu gospodarczego – zaznaczył.