120 razy ostatniej doby na Podkarpaciu wyjeżdżali strażacy do gaszenia pożarów spowodowanych wypalaniem suchych traw. "Ich sprawcą w 94 proc. jest człowiek" – powiedział w czwartek rano rzecznik podkarpackiej straży pożarnej Marcin Betleja.
"Strażacy gasili płonące łąki i nieużytki rolne. W tym roku tego typu pożarów odnotowaliśmy już 290. Ogień zdewastował przeszło 90 hektarów ziemi" – mówił rzecznik.
Przypomniał, że ponad 94 proc. takich pożarów spowodowanych jest przez człowieka. "Nadal bowiem od pokoleń wśród wielu rolników panuje przekonanie, że spalanie suchych traw spowoduje szybszy i bujniejszy odrost młodej trawy, a tym samym przyniesie korzyść ekonomiczną. Nic bardziej błędnego" - zauważył.
Betleja zwrócił uwagę, że w konsekwencji pożaru traw ziemia wyjaławia się. "Do atmosfery przedostaje się wiele związków chemicznych będących truciznami zarówno dla ludzi jak i zwierząt. Niszczone są miejsca lęgowe wielu gatunków zwierząt. Giną zwierzęta domowe, które przypadkowo znajdą się w zasięgu pożaru" – podkreślił.
Duże zadymienie podczas pożarów suchych traw może także ograniczyć widoczność na drogach. Często przemieszczający się z prędkością wiatru ogień jest niebezpieczny dla okolicznych kompleksów leśnych.
Rzecznik podkarpackiej PSP zauważył, że przy gaszeniu pożarów suchych traw strażacy angażują "znaczne siły i środki". "W tym czasie mogłyby być one wykorzystane przy innych interwencjach" – dodał.
Alfred Kyc (PAP)