/przeczytanie zajmie 5 min/
Niespodzianki nie było. Platforma Obywatelska nie dowiozła wyborczych „100 konkretów”. Nikt kto ma elementarne pojęcie o polityce, polskim państwie, a przede wszystkim o samej Platformie, nie spodziewał się innego wyniku. Poprzeczka była bowiem zawieszona tak wysoko, że inny rezultat nie był możliwy. Aczkolwiek nikt też nie spodziewał się aż takiej skali porażki.
Gdyby spełniono ¾ obietnic, to można byłoby mówić, że wynik jest satysfakcjonujący, a potknięcia po drodze pojawić się zwyczajnie musiały. Gdyby dowieziono połowę, to rezultat byłby, owszem, znośny, ale Tusk, niczym leniwy uczeń, prześlizgnąłby się tylko do kolejnej klasy.
Gdyby na szkolnym egzaminie premier rozwiązał poprawnie co czwarte z zadań, to promocji, by nie otrzymał, ale też nikt ze szkoły, by go nie wyrzucał. Tymczasem kilka zrealizowanych i kilkanaście rozgrzebanych „konkretów” na 100 sygnalizuje, że lider PO po prostu sabotuje system edukacji i śmieje się nauczycielom w oczy.
Dotychczasowe osiągnięcia Platformy to za mało, abyśmy mogli powiedzieć, że spełniono jakiekolwiek sensowne minimum. Ten wynik to coś więcej niż blamaż. To kompromitacja. Przecież Platforma sama wymyśliła swoje „konkrety”. Nie wynikały one z żadnych zewnętrznych okoliczności. Nikt jej nie narzucał ani postulatów ani terminu ich realizacji.
Paluszek i główka to Platformy wymówka?
Usprawiedliwieniem nie mogą być krnąbrni koalicjanci. PO jest przecież najsilniejszą partią tej koalicji. Udowodniła, że ma zdolność narzucania pozostałym własnego zdania i konkretnych rozwiązań. Poza tym żaden z koalicjantów nie kwestionował sensowności „konkretów”, a już na pewno krytyka nie miała masowego charakteru.
Usprawiedliwieniem nie może być także prezydent Duda. Pewnie będzie on blokował ustawy dotyczące aborcji czy inne pojedyncze rozwiązania, ale nie ma żadnych przesłanek, aby stawiać tezę, że blokowałby in gremio wszystkie ustawy z listu „100 konkretów”. Co więcej, głowa państwa do realizacji obietnic zachęcała rząd w trakcie wystąpienia w Sejmie.
Spektakularność tej porażki jest jeszcze większa, jeśli weźmiemy pod uwagę szerszy kontekst. „100 konkretów” bowiem jak w soczewce pokazuje programową degenerację tej formacji. Warto przypomnieć, że „Konkrety” nie pojawiły się jako marketingowa „nakładka” na program PO, ale jego substytut. Do dziś poza nimi Platforma nie opublikowała żadnego innego dokumentu o charakterze programowym. Tymczasem „Konkrety” roli programu bynajmniej nie powinny w żadnym wypadku pełnić. Są one z definicji wycinkowymi i doraźnymi postulatami, nie odpowiadając kompleksowo na wyzwania rozwojowe.
Ta programowa dezercja tym bardzie kole w oczy, że mowa o partii, która ma przecież bogate doświadczenie w rządzeniu, pieniądze, dostęp do ekspertów. To nie żaden polityczny start-up, który może usprawiedliwiać się niedostatkami ograniczonych zasobów. PO to jedna z największych partii w Europie Środkowo-Wschodniej, i to pod rządami byłego szefa Rady Europejskiej oraz polityka, który najdłużej w historii naszego kraju sprawuje urząd premiera.
Lekkie podejście do realizacji „Konkretów” nie jest żadnym zaskoczeniem. Wręcz przeciwnie. Jest to prostu kontynuacja podejścia, które widzieliśmy w trakcie ich tworzenia. Otóż w „100 konkretach” znajdziemy zarówno postulaty, które są łatwe i szybkie do wprowadzenia, najczęściej jedną ustawą, ale i takie, które tego kryterium nie spełniają. Nie sposób przecież choćby odgadnąć, co się kryje pod hasłem „natychmiastowego przystąpienia do realizacji polityki antyprzemocowej”. Takich „konkretów” znajdziemy dużo więcej.
Platforma nie tylko więc zrezygnowała z kompleksowego programu, ale i same „konkrety” są jednym wielkim miszmaszem o różnym poziomie szczegółowości, gdzie poszczególnie pomysły pochodzą dodatkowo różnych „parafii”. Poszczególne postulaty nie składają się na spójną całość i tworzą wrażenie jakby były owocem weekendowej pracy zdolnych studentów.
Takie podejście do „konkretów” jasno dawało do zrozumienia, że stworzono je jedynie po to, aby… po prostu były. Aby nikt nie mówił, że Platforma nie ma programu i zamknąć malkontentom usta. Mając na uwadze, jaki był kontekst tworzenia „konkretów”, łatwo zrozumieć, dlaczego po 100 dniach rządów niewiele z nich zostało zrealizowanych.
A jak było ze 100 dniami rządów Beaty Szydło?
Naturalnie trudno „sprzedać” wyborcom cały program i lepiej skupić się na wybranych, najciekawszych marketingowo, postulatach. Takie podejście miał PiS. W czasie kampanii też przedstawiał swoje „konkrety”, ale poza nimi opublikował pełnoprawny, liczący ponad 300 stron program. Można się z nim zgadzać lub nie, ale dzięki niemu wiemy przynajmniej, z jaką partią mamy do czynienia i czego można się po niej spodziewać.
A jak PO wypada na tle swojego głównego politycznego konkurenta? Rząd Beaty Szydło w przeciągu 100 pierwszych dni zrealizował, owszem, tylko 2 z 8 zapowiadanych inicjatyw, ale były to projekty flagowe, czyli wprowadzenie programu 500 Plus oraz cofnięcie obowiązku szkolnego dla sześciolatków.
Inne, jak obniżenie wieku emerytalnego czy podniesienie kwoty wolnej od podatku, były w tym czasie po I czytaniu w Sejmie i niebawem weszły w życie. Warto także dodać, że w ciągu pierwszych 100 dni rządów PiS Sejm przyjął 43 ustawy, które realizowały wiele innych wyborczych zapowiedzi tej partii, znajdujących pokrycie w ogłoszonym programie. Tymczasem Sejm w aktualnej kadencji przyjął ledwie 16 ustaw.
Osiem lat programowej drzemki
Główna narracja polityków PO polega na podkreślaniu, że 100 dni to przecież krótki okres czasu, a realne reformy wymagają go znacznie więcej. No dobrze, ale na ich przygotowanie nie mieliście tylko ostatniego kwartału.
Sama konwencja zapowiadająca „Konkrety” odbyła się9 września 2023. To daje nam ponad pół roku na przekucie pomysłów w ustawowe konkrety. 100 dni od zaprzysiężenia rządu mogły więc zostać spożytkowane na wdrażanie już gotowych projektów, a nie ich wymyślanie.
Ale tak naprawdę to PO dysponowała jeszcze większą ilością czasu niż te pół roku z hakiem. Na poważne przygotowanie się do rządzenia miała przecież całe opozycyjne 8 lat. Dziś widzimy, że ten okres zmarnowała. Uznała, że punktowanie PiS za prawdziwe i domniemane winy powinno być priorytetem. Do przejęcia władzy, owszem, taka strategia wystarczyła, ale do właściwego rządzenia już niekoniecznie.
Oby jak najwięcej nie zostało zrealizowane
Jedyną dobrą informacją dotyczącą „100 konkretów” jest to, że wiele z nich… nie zostało właśnie „dowiezionych”. Teraz trzeba chuchać i dmuchać, aby tak już zostało. Wśród zapowiadanych postulatów znajdują się takie, które, owszem, zrealizować warto. Są takie, których finalna ocena zależy od tego, jak konkretnie zostaną wdrożone. Bywają i takie, które są na tyle nieistotne, że nie warto w ogóle zawracać sobie nimi głowy. Wreszcie są jednak i takie, które są po prostu szkodliwe.
Zwiększenie kwoty wolnej od podatku będzie wzmocnieniem kieszeni polskiej klasy średniej kosztem ponad 50 mld zł dochodów budżetu państwa. Wprowadzenie kredytu 0% zwiększy ceny mieszkań. Powrót do zryczałtowanej składki zdrowotnej dla przedsiębiorstw zmniejszy środki na ochronę zdrowia. W tych i innych przypadkach trzeba trzymać kciuki, aby PO trzymała się swojego swobodnego podejścia do wyborczych zapowiedzi.
Niestety, na powstrzymanie części szkodliwych postulatów jest już za późno. Wśród nielicznych zrealizowanych postulatów znajdziemy takie, które są ewidentnie niepotrzebne. Wprowadzenie obniżki VAT dla branży „beauty” to czyste rozdawnictwo, które nie ma uzasadnienia innego niż polityczne.
Tylko dlatego, że badania przedwyborcze pokazywały potencjał mobilizacji wyborczej kobiet, zdecydowano się na ten „prezent” dla salonów piękności. Obniżenie cen na usługi nie będące pierwszą potrzebą i które trafią głównie do kobiet z klasy średniej to gorzej niż zbrodnia. To błąd.
autor: Paweł Musiałek, Prezes Klubu Jagiellońskiego. W Klubie Jagiellońskim działa aktywnie od 2009 r. Od 2017 r. pełnił funkcję dyrektora think tanku Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego, gdzie koordynował projekty badawcze, zarządzał zespołem ekspertów CAKJ, a także komentował w mediach wydarzenia w Polsce i na świecie. Regularnie publikuje swoje analizy na portalu klubjagiellonski.pl, a nieregularnie także w innych mediach.