Konstanty Pilawa, wiceprezes Klubu Jagiellońskiego w swojej najnowszej publikacji poddał analizie stosunki polsko-ukrainskie. W materiale pisze o narastających antagonizmach polsko-ukraińskich. Poniżej pełna treść tego ciekawego artykułu. Zapraszamy serdecznie.
Jakiś czas temu rozmawiałem z jednym z profesorów, znawców polskiej polityki wschodniej. Zapytałem go o politykę wobec mniejszości ukraińskiej w Polsce. Odparł, że ludzie ci albo wrócą na Ukrainę, albo zostaną tutaj i za jedno lub dwa pokolenia staną się Polakami. Myślę, że cała zachodnia elita polityczna myślała w taki sam sposób. Jakie są efekty tych optymistycznych kalkulacji, każdy widzi. Bądźmy mądrzejsi, twórzmy zawczasu taką politykę integracyjną, aby nie powtarzać błędów przeszłości.
Między styczniem a sierpniem tego roku stwierdzono 59 przypadków użycia przemocy lub groźby bezprawnej wobec obywateli Ukrainy z powodu ich narodowości. 60% Ukrainek pracujących w polskich domach w roli sprzątaczki czy opiekunki doświadczyło dyskryminacji, 30% doświadczyło przemocy. W zaledwie cztery miesiące o 40 punktów procentowych spadł odsetek Polaków, którzy pozytywnie oceniają stosunki polsko-ukraińskie.
Znikoma liczba Polaków popiera 500+ dla Ukraińców. W ostatniej dekadzie CBOS jeszcze nigdy nie odnotował tak niskiego poparcia wśród polskiego społeczeństwa dla wejścia Ukrainy do UE. To samo badanie przewiduje, że niebawem liczba Polaków popierających przyjmowanie ukraińskich uchodźców spadnie poniżej 50%.
Jeszcze niedawno myślałem, że po okresie wielkiego zbliżenia, gdy nie wypadało nawet wspominać o ciemnych kartach naszej historii, nastanie etap normalizacji wzajemnych stosunków. Tymczasem okazuje się, że nastroje w polskim społeczeństwie wcale nie wracają do tych sprzed wojny, ale ulegają pogorszeniu. Nic nie wskazuje na to, żeby te tendencje miały się szybko odwrócić.
Dane przytoczone wyżej są niepokojące, ale nie należy przesadnie bić na alarm. W końcu mamy w Polsce ponad 3 miliony osób pochodzenia ukraińskiego. Przy takiej liczbie skala incydentów i problemów jest naprawdę niewielka. Na razie.
Do wyobraźni przemawia szczególnie statystyka dotycząca Ukrainek pracujących w polskich domach. Chyba każdy Polak ma w rodzinie lub wśród znajomych kogoś, kto albo pracował, albo nadal pracuje w roli opiekuna/opiekunki, sprzątacza/sprzątaczki w bogatych domach na Zachodzie – w Niemczech czy Holandii. Agencje pośrednictwa pracy są pełne tego typu ofert. Ten sam rodzaj niewdzięcznej pracy wykonują dziś u nas Ukrainki i Ukraińcy.
Jest to z jednej strony powód do dumy. Nasz rozwój gospodarczy wszedł na taki poziom, że przynajmniej jakiś procent z nas może pomyśleć o zatrudnieniu kogoś do pomocy w domu. Z drugiej strony tego typu praca może wzmagać wzajemne stereotypy – Polaków przekonanych o cywilizacyjnej wyższości nad Ukraińcami i Ukraińców, którzy muszą znosić kaprysy polskich panów.
Wszystkie te zagrożenia ilustruje film Małgorzaty Szumowskiej Śniegu już nigdy nie będzie z 2020 r. Żenia, tajemniczy i silny Ukrainiec-masażysta przyjeżdża do Polski, aby uleczyć wielkomiejskich liberałów z kryzysu wieku średniego. Gość oczywiście pochodzi z Prypecia, napromieniowany czarnobylską mistyką.
Żenia masuje w bogatych domach polskie ciała, zmęczone konsumpcją i samotnością. Film Szumowskiej sam w sobie jest przejawem symbolicznej kolonizacji Wschodu, może jednak oddawać to, jak część Polaków patrzy na uchodźców i emigrantów z Ukrainy.
Oczywiście to tylko karykatura. Jednak dobra karykatura nie kłamie, ona jedynie wyolbrzymia prawdę. Zastanówmy się więc, co może się stać za kilkanaście lat.
Obawiam się, że wzajemne resentymenty przybiorą na sile. Część Ukrainek, które dziś doświadcza przemocy w polskich domach, urodzi dzieci. Dzieci te będą dorastać w atmosferze rosnącego polsko-ukraińskiego antagonizmu podsycanego zarówno w domu jak i w szkole. W domu, bo matki będą pamiętały, jak Polacy traktowali je w pracy. W szkole, bo w naturalny sposób ukraińskie dzieci będą trzymały się razem, rywalizując z polską większością.
Nie sądzę, żeby osoby pochodzenia ukraińskiego, które pracują w domach, były jakimś niechlubnym wyjątkiem. Podejrzewam, że w innych sektorach, na przykład budowlanym, sytuacja Ukraińców może być analogiczna.
Już w tych wyborach parlamentarnych antagonizm polsko-ukraiński stanowił ważny temat polityczny. Co będzie za kilka lub kilkanaście lat? Nie wiadomo, ale może nie być kolorowo.
Całą tę prognozę trzeba czytać w kontekście rodzącego się ukraińskiego nacjonalizmu. Nie potrafimy jeszcze opowiedzieć, jak fundamentalna dla ich tożsamości narodowej była obrona ojczyzny przed Putinem.
Jedno jest pewne – na naszych oczach rodzi się nowoczesny ukraiński nacjonalizm. W naszym interesie jest, aby nacjonalizm ten nie był przesycony antypolskimi resentymentami.
Tymczasem obawiam się, że możemy właśnie zmierzać do takiego scenariusza. Chciałbym, żebyśmy choć raz wyciągnęli wnioski z historii i zamiast pogarszać sprawę, jak było to w II RP, tworzyli politykę, która wzajemne antagonizmy będzie łagodzić, a nie zaogniać.
Jakiś czas temu rozmawiałem z jednym z profesorów, znawców polskiej polityki wschodniej. Zapytałem go o politykę wobec mniejszości ukraińskiej w Polsce. Odparł, że ludzi ci albo wrócą na Ukrainę, albo zostaną tutaj i za jedno lub dwa pokolenia staną się Polakami.
Myślę, że cała zachodnia elita polityczna myślała w takim sam sposób. Jakie są efekty optymistycznych kalkulacji, każdy widzi. Bądźmy mądrzejsi, twórzmy zawczasu taką politykę integracyjną, aby nie powtarzać tych samych błędów.
***
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
oprac, e-mk, ppr.pl na podst źródło: KLUB JAGIELLOŃSKI