Rolnictwo ekologiczne w Polsce zamiast spodziewanego dynamicznego rozwoju, od kilku lat przeżywa okres stagnacji i spadków, kurczy się powierzchnia upraw - informuje NIK. Polak rocznie wydaje na żywność ekologiczną 7 euro; średnia europejska to 44 euro.
NIK wskazuje, że Polska ma potencjał, by stać się dużym graczem na rynku żywności ekologicznej. Tak się jednak nie dzieje. Produkty wytworzone w naszym kraju wykorzystywane są z zyskiem głównie przez zagraniczne firmy.
Izba poinformowała, że rozpoczęła kontrolę ws. wsparcia rolnictwa ekologicznego w Polsce. Jej wyniki mają być znane w 2019 roku.
Z informacji NIK wynika, że od kilku lat rolnictwo ekologiczne w naszym kraju przeżywa regres. Podczas gdy liczba producentów zatrzymała się na granicy ok. 23 tys., powierzchnia upraw skurczyła się z 670 tys. ha w 2013 r. do ok. 500 tys. ha obecnie. To tyle, ile było w 2010 roku. Część gospodarstw wstrzymuje produkcję ekologiczną wraz z końcem dopłat, bo bez nich staje się ona nieopłacalna.
Izba wskazuje, że wszystko to się dzieje w czasie, gdy zapotrzebowanie na żywność ekologiczną w krajach rozwiniętych rośnie. W samych Niemczech rynek takich produktów jest wart 10 mld euro.
Prezes Bio Planet i członek władz Polskiej Izby Żywności Ekologicznej Sylwester Strużyna tłumaczy, że sprzedaż brutto ekologicznych produktów rolnych w Polsce to zaledwie ok. 1,1 mld zł rocznie. "To jest zaledwie 7 euro na Polaka rocznie, czyli ok. 30 zł" - dodaje.
Dla porównania przeciętny Niemiec wydaje 100 euro, a Duńczyk 200 euro rocznie. Średnia europejska to 44 euro, a globalna 11 euro.
Dlaczego tak się dzieje? Problemem jest głównie cena takich produktów, są one zdecydowanie droższe od konwencjonalnie produkowanej żywności.
Strużyna wskazuje, że mimo iż statystycznie liczba polskich producentów żywności ekologicznej jest spora, to nadal wytwarzają oni mało produktów ekologicznych, które można sprzedać w polskich sklepach. "Brakuje nam podaży takich produktów jak jabłka, jajka, wędliny czy też ryby" - dodał.
Eksperci podczas zorganizowanej przez NIK debaty wskazywali, że negatywny wpływ na ceny mają rozciągnięte łańcuchy dystrybucji. Rolnicy narzekają, że nie mogą sprzedać swoich produktów i w rezultacie albo przestawiają się z powrotem na produkcję konwencjonalną, albo znajdują zagranicznego odbiorcę. Tam z polskiego surowca robi się ekologiczną żywność przetworzoną, na której niemieccy, francuscy, duńscy czy holenderscy producenci zarabiają duże pieniądze. To głównie te produkty znajdujemy w Polsce na półkach ze zdrową żywnością, w cenach zbyt wysokich dla przeciętnego Polaka.
Producent takiej żywności - Łukasz Gębka z firmy Farma Świętokrzyska - wskazuje, że na ceny żywności ekologicznej wpływa m.in. sposób uprawy, jak i pielęgnacji takich upraw. "Najbardziej cenotwórcze w tym jest to, że plantacje muszą być plewione ręcznie. Chwasty są usuwane mechanicznie i termicznie, ale ostatecznie na pole musi iść bardzo dużo osób. Jeden hektar marchwi plewi ok. 30 osób, to są ogromne koszty, a to przenosi się później na cenę" - dodał.
Żywność ekologiczna zawsze będzie droższa od tej wytwarzanej w konwencjonalny sposób. Chodzi jednak o to, by cena była adekwatna do kosztów produkcji i by mogła być racjonalnie uzasadniona świadomością korzyści, jakie dla zdrowia konsumentów przynosi zakup - dodaje NIK.
Jak można pomóc zwiększyć popyt na takie produkty w Polsce? Izba podaje przykład Danii. Tam np. wydzielane są pieniądze na promocję żywności ekologicznej na rynku krajowym; procedury kontrolne dotyczące przetwórstwa w placówkach handlu detalicznego są uproszczone; zwiększa się też liczba produktów ekologicznych w zbiorowym żywieniu, tj. w szkołach i instytucjach publicznych; prowadzone są liczne szkolenia dla producentów.
NIK dodała, że polski rolnik chcący przestawić się na ekologiczną produkcję jest w gruncie rzeczy pozostawiony sam sobie. "Musi zmierzyć się z gąszczem przepisów, w których ciężko odnaleźć np. rzetelną wiedzę o tym, jakich nawozów i środków ochrony roślin może używać. W rezultacie, w obawie przed utratą dopłat, często nie używa żadnych, co przekłada się na zmniejszoną efektywność produkcji (...) Nie funkcjonuje promocja żywności ekologicznej. Nie ma też +zielonych+ zamówień publicznych np. dla szkół, które mogłyby szybko i skutecznie podnieść zapotrzebowanie na takie produkty" - wskazano.
Izba zwraca ponadto uwagę, że produkcja ekologiczna generuje miejsca pracy, uruchamia innowacje, ma walor edukacyjny i uczy odpowiedzialności za dostarczany produkt.
"Promocja polskiej żywności ekologicznej, przy dużym potencjale naszego rolnictwa, może przekładać się na pozytywny wizerunek polskich produktów spożywczych w ogóle" - podkreśliła NIK.
Michał Boroń (PAP)