Nie będzie „białego” Bożego Narodzenia w Beskidach. Zima ze śniegiem i mrozem pokaże się dopiero w styczniu – powiedział w czwartek nadleśniczy z Węgierskiej Górki Marian Knapek. Dowodem na to jest zachowanie zwierząt, które wciąż nie zeszły za strawą w doliny.
„Jedną z oznak nadejścia zimy jest pojawienie się zwierząt w dolinach. Często wieczorem jadę do lasu i gdy dostrzegam sarnę, jelenia lub zająca, to wiem, że nadchodzi zima. Zwierzęta schodzą z gór coraz niżej w poszukiwaniu pożywienia. Teraz jest pusto. Zwierzyna siedzi jeszcze w młodnikach w wyższych partiach. Wciąż wystaje tam jeszcze trawa, maliniak. Zwierzyna ma się czym żywić” – powiedział nadleśniczy.
Marian Knapek dodał, że zwierzęta nie korzystają na razie także z pożywienia przygotowanego dla nich w leśnych paśnikach. „Zgromadziliśmy sporo karmy, ale nawet nie musimy jej jeszcze wykładać. Tam, gdzie to zrobiliśmy nic nie zostało zjedzone. Również ptaki nie korzystają z karmików. Zima pokaże się dopiero w styczniu. Przyjdzie mróz i sypnie śniegiem. Wtedy przy paśnikach i karmikach zrobi się ruch” – powiedział.
Według nadleśniczego dostęp do karmy zimą ma nawet ok. 60 proc. zwierzyny. Leśnicy dokarmiają głównie sarny i jelenie, a także ptaki. W zimie najlepiej radzą sobie dziki. Leśnicy dokarmiają je w mniejszym stopniu niż jelenie czy sarny, potrafią bowiem wyszukiwać owoce buka i dębu.
Zimą nie przejmuje się niedźwiedź, który bytuje na terenie nadleśnictwa. Wszystko wskazuje na to, że znalazł już odpowiednie miejsce na gawrę i zapadł w zimowy sen.
Tegoroczna zima jak dotychczas nie dała się zwierzynie we znaki. Śniegu jest niewiele, a temperatury nie spadają zbyt nisko.
Marek Szafrański, Marek Michałowski (PAP)