Kwieciński: przekierowanie środków unijnych na południe Europy to małe szanse na budżet UE do wiosny 2019
Ewentualna propozycja przekierowania dziesiątków miliardów euro z państw Europy Środkowo-Wschodniej do dotkniętych kryzysem finansowym krajów Europy Południowej mogłaby spowolnić prace nad unijnym budżetem i spowodować, że nie zostałby uchwalony przed planowanymi na wiosnę 2019 r. wyborami do Parlamentu Europejskiego - poinformował PAP minister inwestycji i rozwoju Jerzy Kwieciński.
"Bardzo uważnie wsłuchiwaliśmy się w głosy, które płynęły ze strony Komisji Europejskiej od pana komisarza Guenthera Oettingera, który w KE odpowiada za budżet unijny i oczekujemy takiej propozycji budżetu, która będzie dobrą podstawą do rozpoczęcia rozmów w ramach krajów członkowskich" - powiedział PAP Kwieciński.
"Wiadomo, że propozycja budżetu na pewno nie zadowoli wszystkich. Gdyby jednak była bliska propozycji, która była przedmiotem przecieku do mediów i która została opublikowana przez Financial Times i Frankfurter Allgemeine Zeitung, to wydaje mi się, że mogłaby spowodować rozdźwięk wśród krajów UE. Moglibyśmy zapomnieć o tym, żeby porozumieć się w gronie krajów członkowskich w sprawie budżetu w najbliższym czasie, przynajmniej takim, który proponuje Komisja Europejska, czyli do czasu wyborów do Parlamentu Europejskiego zaplanowanych na wiosnę 2019 roku" - dodał.
Jak na początku tego tygodnia informował Financial Times, w nowym budżecie Unia Europejska może zaproponować przekierowanie dziesiątków miliardów euro z państw Europy Środkowo-Wschodniej do dotkniętych kryzysem finansowym krajów Europy Południowej, w tym Grecji i Hiszpanii.
Według dziennika ewentualna zmiana byłaby "jednym z wywołujących największe spory" elementów w propozycji budżetu UE na lata 2021-2027, która jest opracowywana przez Komisję Europejską przed zaplanowanym na maj rozpoczęciem dyskusji politycznych z udziałem szefów państw i rządów 27 państw członkowskich.
Zdaniem "FT" Bruksela rozważa przygotowanie znacznie bardziej złożonych wskaźników określających odbiorcę funduszy, które obejmą m.in. bezrobocie wśród młodych, poziom edukacji, stan środowiska i stopę emigracji.
W rozmowie z PAP minister Kwieciński podtrzymał wcześniejsze deklaracje strony polskiej, czyli poparcie dla zwiększenia wkładu krajów członkowskich do unijnego budżetu.
"Jako Polska wspieramy to, żeby zwiększyć wkłady krajów członkowskich do budżetu nawet o 20 proc., czyli z 1,0 proc. dochodu narodowego brutto do 1,2 proc. (...) Ta zwiększona kontrybucja miałaby pozwolić na załatanie dziury po Brexicie mniej więcej w połowie i na sfinansowanie znacznej części nowych priorytetów w około 80 proc." - powiedział Kwieciński.
Minister zwrócił uwagę, że to co jest bardzo ważne przy tworzeniu unijnego budżetu, to nie tylko kwoty, które będą podawane, ale również w jaki sposób te środki będą dystrybuowane, czyli jaka będzie metoda ich rozdziału, jakie będą kryteria podziału tych środków.
"W szczególny sposób dotyczy to polityki spójności. Do tej pory była stosowana tzw. +metoda berlińska+, która bazuje na bogactwie danego kraju wyrażanego w PKB na mieszkańca. Opowiadamy się za utrzymaniem tej metody" - podkreślił minister.
Kwieciński przyznał też, że swoje stanowisko w sprawie propozycji budżetu unijnego przedstawił podczas ostatniej konferencji zorganizowanej przez Komisję Europejską, dotyczącej transportu i polityki transportowej UE. "Podczas tej konferencji wyraziłem swoją dezaprobatę odnośnie propozycji budżetu, która była przedmiotem przecieku. Zarówno w czasie spotkania ministerialnego, jak również w czasie jednej sesji plenarnej, w której brałem udział" - dodał.
Kwieciński powiedział też, że w propozycji budżetu, o której informowały media była jeszcze jedna kwestia budząca wątpliwości. "Przedstawiona przez media propozycja zakłada bowiem, że kraje Europy Środkowo-Wschodniej, które mają zdecydowanie niższe wynagrodzenia niż południe Europy, są znacznie mniej bogate i rozumieją, że trzeba zaciskać pasa po to, żeby się rozwijać, otrzymałyby niższe wsparcie. Miałoby ono zostać przekierowane na kraje południa, które nie do końca radzą sobie z polityką gospodarczą, ale które silnie popierają unijną politykę migracyjną" - stwierdził minister.
"Uważamy, że polityka spójności, która jest polityką inwestycyjną, polityką gospodarczą, opartą na obiektywnych wskaźnikach ekonomicznych, nie powinna być przedmiotem politycznych dywagacji na poziomie unijnym. Nam zależy na tym, by w polityce spójności było więcej spójności, a mniej polityki" - dodał.(PAP)
autor: Łukasz Pawłowski