Prezydenci Polski i Estonii rozmawiali o wzajemnej współpracy i możliwościach jej zacieśniania. W tym roku jest ku temu szczególny powód ze względu na stulecie nawiązania stosunków dyplomatycznych, ale poza tym oba kraje łączy szereg wspólnych interesów, m.in. w ramach Inicjatywy Trójmorza, lecz także dobre relacje gospodarcze. Choć Estonia liczy mniej mieszkańców niż Warszawa, jest krajem mocno zaawansowanym technologicznie, który w dodatku może dla Polaków stanowić bramę na rynki skandynawskie. To powinno zachęcić krajowe firmy do zainteresowania się tamtejszym rynkiem. My z kolei mamy Estończykom do zaoferowania duży i chłonny rynek oraz dostęp do wykwalifikowanych specjalistów.
– Polska jest największym rynkiem zbytu do Unii Europejskiej dostępnym dla Estończyków. Estończycy zaczynają traktować polski rynek jako test przed ekspansją globalną. Zresztą myślenie globalne, a nie lokalne to jest rzecz, która charakteryzuje wszystkie estońskie firmy, które myślą o rozwoju – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Artur Kuczmowski, senior partner w Kancelarii Thompson & Stein, członek zarządu Polsko-Estońskiej Izby Gospodarczej.
Według KUKE PKB Estonii wynosi 30,3 mld dol. wobec 2,2 bln zł (580 mld dol.) w Polsce. Na głowę statystycznego Polaka przypada więc 33 221 dol. (dane za 2019 rok wg Factbooka CIA) wobec 36 927 dol. na Estończyka. Polska jako relatywnie duży rynek jest dla Estończyków atrakcyjna dzięki swojej wielkości.
Z danych przytaczanych przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych wynika, że Polska plasuje się w pierwszej dziesiątce partnerów handlowych Estonii – na siódmym miejscu w imporcie oraz dziesiątym w eksporcie. W ubiegłym roku wartość polskiego eksportu wyniosła ponad 1,2 mld euro, a importu z Estonii – 259 mln euro. W największym stopniu eksportujemy i importujemy maszyny i urządzenia mechaniczne, elektryczne oraz ich części. Na kolejnych pozycjach w eksporcie są metale nieszlachetne i artykuły z nich oraz pojazdy, samoloty, statki i inne środki transportu, w imporcie natomiast drewno i artykuły z drewna, a także perły, kamienie i metale szlachetne.
– Estoński rynek jest bardzo mały z polskiego punktu widzenia. To jest niecałe 1,5 mln mieszkańców, więc może on nie być atrakcyjny jako rynek docelowy, ale Estonia też staje się bramą na Skandynawię. Mentalność Estończyków nie jest słowiańska, to jest bardziej mentalność skandynawska, w związku z tym rynek estoński dla Polaków jest fantastycznym testem w skali mikro przed wejściem na rynki Skandynawii – mówi Artur Kuczmowski. – Estoński rynek jest zdecydowanie chłonny na polskie produkty, ale na produkty bardzo wysokiej jakości, podobnej do tych, które trafiają do Skandynawii. Estończycy oczekują dobrych produktów, nie oczekują zazwyczaj najniższej ceny, dlatego że jakość jest dla nich ważniejsza niż sama cena.
Polskie firmy przyciąga do Estonii także najbardziej zdigitalizowana infrastruktura urzędnicza w Unii Europejskiej, a może nawet na świecie. Ten kraj w 2020 roku znalazł się na 18. miejscu wśród 190 krajów w rankingu Banku Światowego uwzględniającym łatwość prowadzenia biznesu. Polska jest w tym zestawieniu na 40. pozycji.
– Estonia to przyjazny system podatkowy, ale także partnerskie podejście urzędnicze do przedsiębiorców, traktowanych nie jako petentów, tylko jako ważnych uczestników życia gospodarczego – wymienia przedstawiciel Polsko-Estońskiej Izby Gospodarczej.
Jak przyznaje, Estończycy nie patrzą obecnie na Polskę jako na kraj, w którym warto wprowadzać na giełdę swoje firmy czy też w którym można by było rozwijać swój biznes, a rejestrowanie tutaj spółek córek czy oddziałów firmy traktują jako absolutną konieczność. Mimo to krajowy rynek ma tamtejszym firmom sporo do zaoferowania.
– To know-how, wsparcie przy dużych inwestycjach, przy projektach infrastrukturalnych, ale też wsparcie naszych pracowników i inżynierów z branży IT. Estonia to jest kraj, w którym mamy siedem unicornów, czyli firm, których kapitalizacja przekracza 1 mld dol. To oznacza, że ktoś musi te firmy obsłużyć, a w Estonii nie ma tylu specjalistów i software house’ów – podkreśla Artur Kuczmowski. – Niestety stawia nas to trochę w pozycji usługodawcy, a nie tego, który jest innowatorem, ale ci innowacyjni, którzy wiedzą, jak wprowadzać produkty na światowy rynek, to są Estończycy. Polska z całą pewnością powinna i może eksportować swoje usługi.
Nowe technologie są jednym z perspektywicznych obszarów współpracy między Polską a Estonią. Kolejnym są zmiany klimatyczne i zielona transformacja. W debacie na ten temat wezmą udział prezydenci Andrzej Duda i Kersti Kaljulaid w trakcie wizyty pani prezydent w Polsce.
– Polski prezydent ma bardzo dobre kontakty z prezydent Estonii, stąd też ta wizyta i udział dwóch prezydentów w panelu dyskusyjnym organizowanym przez izbę handlową, co jest, szczerze powiedziawszy, ewenementem. Po pierwsze, nie wszyscy prezydenci zgadzają się na to, aby dyskutować ze sobą poza oficjalnymi rządowymi konferencjami, a po drugie, prezydenci chcą rozmawiać – o współpracy politycznej, energetycznej, o zapewnieniu bezpieczeństwa energetycznego dla naszych dwóch krajów – mówi partner zarządzający w kancelarii Thompson & Stein.
Zdaniem eksperta Polsko-Estońskiej Izby Gospodarczej rozkwit dwustronnych relacji to nie tylko zasługa spotkań na najwyższym szczeblu, ale także starań pracowników obu ambasad i samych przedsiębiorców.
Newseria Biznes