O potrzebie wzmocnienia działań informacyjnych wśród rolników i lepszej realizacji programu wygaszania hodowli świń w małych gospodarstwach mówił w czwartek w Puławach minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel.
W Państwowym Instytucie Weterynaryjnym w Puławach odbyła się konferencja poświęcona zwalczaniu choroby afrykańskiego pomoru świń (ASF)- „Bioasekuracja - podstawą ochrony przed afrykańskim pomorem świń i grypą ptaków".
W Polsce od 2014 r. odnotowano już 41 ognisk tej choroby u świń, w tym roku od początku czerwca wykryto ich 18, głównie na terenie województw podlaskiego i lubelskiego. Według ekspertów, wirusa przynoszą przede wszystkim zakażone dziki, które występują na terenach przy granicy z Białorusią i Ukrainą. Dotychczas odnotowano w Polsce 373 przypadki ASF u dzików.
Według ministra, wykryte ogniska ASF u świń, były głównie w niewielkich gospodarstwach, gdzie było hodowane po kilka sztuk świń. Szef resortu rolnictwa zwrócił uwagę, że rolnicy z takich gospodarstw często karmią świnie paszami pozyskanymi z łąk, gdzie mogą przebywać zakażone dziki i w ten sposób powstają ogniska choroby.
Jurgiel zaapelował do obecnych na konferencji m.in. przedstawicieli ośrodków doradztwa rolniczego i weterynarzy, aby zintensyfikowali działania informacyjne wśród rolników dotyczące zasad ochrony przed ASF. „Trzeba wzmocnić nasze prace informacyjne, bo nie ma nic lepszego jak dotarcie ze słowem do rolników” – zaznaczył.
Minister pytany przez PAP o koszty dotychczasowej walki z ASF powiedział, że trudno je w całości oszacować, bo koszty te ponosi nie tylko rząd, ale też samorządy, straż graniczna, policja i rolnicy, którzy prowadzą bioasekurację.
„W tamtym roku wykorzystaliśmy 300 mln zł na zwalczanie chorób zakaźnych, w tym roku wykorzystaliśmy 280 mln zł, teraz wystąpiliśmy i będziemy mieli jeszcze 140 mln zł z rezerwy. Także ze środków unijnych otrzymaliśmy już ok. 100 mln zł na rekompensaty i na wycofywanie się małych gospodarstw z produkcji trzody chlewnej” - powiedział Jurgiel.
Jego zdaniem, program rezygnacji z hodowli świń w małych gospodarstwach na terenach, gdzie występuje ASF, trzeba wzmocnić.
Minister powiedział PAP, że będzie przeprowadzony przegląd gospodarstw, i te, w których nie będą stosowane zasady bioasekuracji, będą musiały zlikwidować hodowlę świń. Jak mówił, jeżeli rolnicy dobrowolnie zrezygnują z hodowli, dostaną odszkodowania. Dodał, że za jakiś czas po zwalczeniu ASF rolnicy będą mogli wznowić hodowlę trzody chlewnej.
W ocenie ministra najpoważniejszym problemem jest obecnie przemieszczanie się do Polski zakażonych dzików z Białorusi i Ukrainy. Powiedział, że jest postulat postawienia płotu na granicy z Białorusią i Ukrainą, ale nie ma jeszcze decyzji w tej sprawie - poinformował Jurgiel.
Minister podkreślił, że konieczne jest ograniczenie stada dzików i prowadzenia odstrzałów. Niestety – ubolewał – mimo wydanych rozporządzeń o odstrzałach sanitarnych, nie są one realizowane przez myśliwych w pełnym zakresie. „Polski Związek Łowiecki jako organizacja, która ma monopol na wydawanie broni myśliwym, nie chce patriotycznie postępować” – dodał Jurgiel.
Prof. Zygmunt Pejsak z PIWet-u zaznaczył, że bioasekuracja jest jedynym jak na razie sposobem ochrony świń przed ASF. „Musimy pamiętać, że nie ma leku na ASF, nie ma i nie będzie w perspektywie najbliższych 10 lat szczepionki” - powiedział.
Zwrócił uwagę, że w populacji dzików wirus ASF będzie występował bardzo długo, dlatego trzeba chronić świnie przed zachorowaniem. Tłumaczył, że jest potrzebne do tego m.in. solidne ogrodzenie gospodarstw i izolowanie go od osób, zwierząt, samochodów, z którymi wirus mogły być przyniesiony do stada. „Najważniejsze to nie kupować świń niewiadomego pochodzenia, po okazyjnych cenach” - stwierdził Pejsak.
Przypomniał, że tam, gdzie są dziki zakażone ASF, wirus znajduje się też w środowisku, w którym one przebywają, np. w słomie czy trawie. Wirusa mogą przenieść np. wałęsające się psy, czy grzybiarze.
(PAP)