Prezes stadniny w Janowie Podlaskim Marek Skomorowski oddał się w poniedziałek do dyspozycji - poinformował na wtorkowej konferencji prasowej minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel. Jak mówił, stało się to m.in. "w związku z nagonką medialną", jego zdaniem "niezasadną".
Dopytywany, jaki będzie los prezesa, Jurgiel odpowiedział: "Oddał się do dyspozycji. Co zrobimy - zobaczymy".
W poniedziałkowym komunikacie resort rolnictwa informował z kolei, że według Krzysztofa Jurgiela zarząd stadniny w Janowie Podlaskim powinien zostać zmieniony; niezwłocznie powinien też zostać rozpisany konkurs na stanowiska w zarządzie spółki.
We wtorek szef resortu rolnictwa powtórzył, że sprawę padnięcia ostatnio dwóch klaczy w tej stadninie skierował do prokuratury. W ocenie Jurgiela zagadkowe jest, dlaczego padły dwie klacze należące do jednego właściciela (Shirley Watts) i obie zachorowały w tym samym czasie. Zaznaczył, że w ostatnich 10 latach padły tam 52 konie.
Jurgiel poinformował ponadto, że podczas jego poniedziałkowego spotkania z premier Beatą Szydło ustalono, że zostaną "podjęte działania wspierające rozwój hodowli koni czystej krwi arabskiej". Jak mówił, zostanie powołana rada ds. hodowli koni, "złożona z naukowców i ekspertów". Rada ma być zwołana już w przyszłym tygodniu.
Minister podkreślił, że próbki paszy podawanej koniom zostały przekazane do badań i potwierdził informacje podane przez "Rzeczpospolitą", która napisała, że w paszy podawanej koniom w Janowie znaleziono szkodliwe dla nich antybiotyki. Dodał, że komunikat w tej sprawie powinna wydać prokuratura.
Zaznaczył, że "podtrzymuje zasadność" powołania Skomorowskiego na stanowisko prezesa stadniny, "jako fachowca". Pytany, czy prezes zna się na hodowli koni, Jurgiel zaznaczył, że skończył studia ekonomiczne i ma też wykształcenie rolnicze. Dodał, że sam ma pokrewne wykształcenie w zakresie rolnictwa.
W nocy z piątku na sobotę padła klacz Amra należąca do Shirley Watts; klacz przebywała w janowskiej stadninie w ramach dzierżawy. Zgodnie z dotychczasowymi ustaleniami zwierzę zostało przewiezione do kliniki koni SGGW w Warszawie i poddane operacji, ale nie udało się go uratować. Kilka dni wcześniej klacz oźrebiła się.
W ostatnich miesiącach to już trzeci przypadek padnięcia klaczy na skręt jelit.
17 marca padła klacz także należąca do stadniny koni Halsdon Arabians (Wielka Brytania), której właścicielką jest Shirley Watts (stała bywalczyni dorocznej aukcji koni arabskich - Pride of Poland - w Janowie Podlaskim). Preria kupiona była w Janowie i przebywała w stadninie w ramach dzierżawy. Przyczyną zgonu klaczy był skręt jelit.
Wcześniej, w październiku u.br. z tego samego powodu padła klacz Pianissima. M.in. było to powodem odwołania w połowie lutego br. długoletniego prezesa tej stadniny Marka Treli. Jak informował prezes Agencji Nieruchomości Rolnych Waldemar Humięcki, powodem dymisji była utrata zaufania oraz m.in. brak odpowiedniego nadzoru hodowlano-weterynaryjnego nad końmi arabskimi czystej krwi w przypadku Janowa Podlaskiego.
O zgonie klaczy została zawiadomiona prokuratura, która prowadzi śledztwo dotyczące przestępstwa niegospodarności, jakiego miały się dopuścić poprzednie władze stadniny.
Prokurator Agnieszka Kępka z lubelskiej Prokuratury Okręgowej mówiła PAP w poniedziałek, że z informacji uzyskanych od lekarzy przeprowadzających sekcję wynika, iż przyczyną śmierci klaczy było zatrucie organizmu, "wywołane zastojem żylnym na podłożu prawdopodobnego skrętu okrężnicy". Kępka powiedziała, że opinia biegłych w tej sprawie i wyniki dodatkowych badań będą znane za kilka tygodni. Prokurator dodała, że zabezpieczone zostały też próbki pasz, przesłuchani świadkowie.
(PAP)