Kiedy przychodzi czas, by stworzyć pierwszy w historii wytatuowany samochód, nie ma czasu na kompromisy. Symetryczny wzór nad tylnym zderzakiem, niewielki symbol nad kołem czy napis widoczny tylko dla wybranych – dopiero po otwarciu maski – nie wystarczą. W takiej sytuacji trzeba pójść na całość i ozdobić całe nadwozie. Nic dziwnego, że stworzenie wytatuowanego Lexusa UX zajęło słynnej tatuażystce Claudii De Sabe oraz jej mężowi Yutaro aż pięć dni. I to nie licząc wielomiesięcznych przygotowań. Pokazujemy krok po kroku, jak powstawał pierwszy w historii samochód z tatuażem. Zdradzamy też zawrotne koszty takiego przedsięwzięcia.
Znajdź artystę i odpowiedni samochód
Na całym świecie znajdziemy wielu specjalistów od tatuażu. Ale żeby stworzyć tak ambitny projekt, jak wytatuowany samochód – na dodatek pierwszy w historii – trzeba zapukać do drzwi tych najlepszych. Dlatego brytyjski oddział Lexusa zaprosił do współpracy Claudię De Sabe. Uzdolniona włoska artystka ma ponad 15 lat doświadczenia w tatuowaniu i bardzo szerokie artystyczne horyzonty – zajmuje się również grafitti, malarstwem i rytownictwem. Wraz z mężem Yutaro prowadzi słynne londyńskie studio Red Point Tattoo.
Potrzebne jest też odpowiednie auto. Przedstawiciele Lexus UK mieli w czym wybierać. W ofercie japońskiego producenta jest wiele samochodów o wyróżniającym się designie, który stanowi dobre tło dla nietypowych inicjatyw. Ostatecznie wybór padł jeden z najnowszych modeli Lexusa – crossovera UX w hybrydowej wersji 250h. „Wszystko, od linii z boku nadwozia do kształtu okien, jest tak dynamiczne i piękne. UX idealnie pasował do projektu i samej koncepcji” – potwierdza Claudia De Sabe.
Stwórz projekt i przetestuj go w niewidocznym miejscu
Głównymi elementami grafiki, którą ozdobiono wytatuowanego Lexusa były dwie złote rybki po jednej stronie auta oraz karp koi po drugiej. Za inspirację posłużyła tradycyjna japońska sztuka oraz styl zdobienia drewna ukiyo-e, popularny w Kraju Wschodzącego Słońca w okresie Edo, a więc latach 1603–1868. Japońscy tatuażyści nadal czerpią z tej tradycji.
Grafika ozdabiająca wytatuowanego Lexusa UX miała nie tylko zachwycać detalami. Należało tak ją zaprojektować, by design idealnie zgrywał się z liniami i konturami auta. Artyści musieli mieć też na uwadze wygląd samochodu, gdy drzwi i bagażnik będą otwarte. „Wykorzystałam to, w jaki sposób karp koji pływają, by podkreślić linie auta. Umieściłam go tak, by ogon w pewnym sensie otaczał tylne okno i dach samochodu” – mówi artystka.
Claudia De Sabe jest bardzo doświadczoną i cenioną tatuażystką, ale projekt wytatuowania samochodu był dla niej czymś zupełnie nowym. Dlatego zanim przystąpiła do prac nad właściwym autem, brytyjski oddział Lexusa wyciągnął z magazynu niepotrzebną maskę pochodzącą z używanego auta. Artystka mogła na niej przetestować technikę samochodowego tatuażu. I tak, z wykorzystaniem precyzyjnej, wysokoobrotowej wiertarko-szlifierki oraz farby przeniosła na gładką powierzchnię motyw karpia oraz otaczających go fal.
Zabierz się do pracy i pamiętaj o bezpieczeństwie
Po takim teście i pokryciu właściwego samochodu szablonem, Claudia i Yutaro mogli przystąpić do głównego etapu prac. W wysokoobrotowy ruch poszły wiertarko-szlifierki, zmodyfikowane tak, by zapewniały odpowiedni chwyt, typowy dla narzędzia do tatuażu. Przy ich pomocy i korzystając z czterech różnych końcówek, artyści zaczęli żłobić w lakierze Lexusa UX, bez skrupułów zdzierając powłokę aż do metalu. Oboje założyli maski zatrzymujące drobinki lakieru oraz nauszniki ochronne, tłumiące nieprzyjemny – z tym określeniem zgodzi się każdy właściciel samochodu – dźwięk tarcia ostrego wiertła o nadwozie auta.
Uzyskane w ten sposób linie utworzyły kontury fal i karpia. Po pewnym czasie artystka zaczęła jednak przeplatać proces żłobienia z malowaniem, bowiem rycie w twardym lakierze było bardzo wyczerpujące. Szczególną trudność sprawiała maska – w tej części auta powłoka jest grubsza, by zabezpieczyć nadwozie przed uderzeniami kamieni. Jakby tego było mało, margines błędu był bardzo wąski. „To było straszne. W czasie tatuowania samochodu stresowałam się dużo bardziej, niż kiedy tatuuję osobę. Kiedy tatuuję człowieka poprawienie błędu jest relatywnie łatwe – można powiększyć linię czy dodać więcej koloru. W przypadku auta nie ma takiej możliwości. Kiedy lakier zostanie zdarty, nie możesz już tego naprawić” – mówi Claudia De Sabe.
Dodaj kolory, nieco złota i dużo pieniędzy
Po wykonaniu wszystkich żłobień przyszedł czas na malowanie. W sumie artyści zużyli aż pięć litrów farby. Dokładnie tej, którą Lexus wykorzystuje do lakierowania swoich samochodów. Karpie, złote rybki i fale powstały dzięki wykorzystaniu barw: pomarańczowej Solar Flare, czerwieni Fuji Red, bieli Sonic White i czarnej farby Velvet Black. Kolory łączono ze sobą, by uzyskać pożądane odcienie, a farbę nakładano na nadwozie auta z wykorzystaniem specjalnych pędzli wysokiej jakości.
Później, by dodatkowo podkreślić wygląd swojego dzieła, Claudia De Sabe ozdobiła łuski karpia płatkami złotej folii. Taki zabieg dodał im blasku i bardziej trójwymiarowego wyglądu. Na koniec cały samochód został pokryty lakierem ochronnym, który zabezpieczył tatuaż na zawsze.
Marzysz o własnym wytatuowanym samochodzie? Ozdobienie nadwozia w taki sposób to wydatek około 120 tys. funtów, a więc mniej więcej 600 tys. złotych. Z takimi pieniędzmi w portfelu można stać się właścicielem nowiutkiego Lexusa LS, największej i najbardziej limuzyny w ofercie japońskiego producenta. Ale bez karpia koi na boku…
Newseria Lifestyle