Najbliższe trzy lata będą fatalne dla polskiego rybołówstwa, jeśli chodzi o zasoby - powiedział minister gospodarki morskiej Marek Gróbarczyk w poniedziałek w Ustce. Chodzi głównie o niewielkie zasoby dorsza oraz prowadzone połowy przemysłowe.
W poniedziałek w Ustce odbyło się posiedzenie sejmowej komisji gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej poświęcone strategii rozwoju polskiego rybołówstwa oraz funkcjonowaniu małych portów rybackich. W posiedzeniu uczestniczył minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej, Marek Gróbarczyk.
Dyrektor departamentu rybołówstwa MGMiŻŚ, Janusz Wrona podał, że do głównych problemów polskiego rybołówstwa na Bałtyku należą: bardzo zła kondycja dorszy (tzw. chudy dorsz), brak występowania dorsza w strefie przybrzeżnej, połowy paszowe dużych statków rybackich, szkody powodowane przez ssaki morskie (foki) i ptaki chronione (kormorany) oraz brak faktycznej ochrony dla rybołówstwa przybrzeżnego na szczeblu UE.
"Najbliższe trzy lata (dla rybaków - PAP) będą fatalne, jeśli chodzi o zasoby" - powiedział minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej, Marek Gróbarczyk w Ustce podczas briefingu w czasie przerwy w obradach komisji. Zapewnił, że "mamy zapewnione odpowiednie środki, mamy strategię i koncepcję, trzeba teraz tylko i wyłącznie woli rybaków, żebyśmy przede wszystkim wsparli małe rybołówstwo, a ograniczyli największe, paszowe".
Powiedział, że zmiana strategii rozwoju polskiego rybołówstwa przede wszystkim ma uwzględniać drobne rybołówstwo, które do tej pory było całkowicie poza np. wsparciem z funduszy unijnych.
Przyznał, że Polska chce renegocjować Program Operacyjny Ryby 2014-2020. "Nie jest on dostosowany do potrzeb rybołówstwa, do potrzeb infrastrukturalnych, na pewno chcielibyśmy przesunięcia środków i przeznaczenia większych kwot na inwestycje" - wyjaśnił Gróbarczyk. "Jest to element żmudnych negocjacji z KE, ale (...) przesłałem odpowiednie pismo do komisarza (komisarz UE ds. środowiska, gospodarki morskiej i rybołówstwa Karmenu Vella - PAP) o rozpoczęcie negocjacji ws. zmiany Programu Operacyjnego" - dodał.
Zapewnił, że celem zmiany Programu Operacyjnego jest przede wszystkim zabezpieczenie dalszego funkcjonowania rybaków. W ramach Programu Operacyjnego Ryby 2014-2020 Polska ma do dyspozycji 710 mln euro.
Polska koncepcja zmiany strategii dotyczącej Morza Bałtyckiego zakłada oparcie bałtyckiego rybołówstwa na połowach konsumpcyjnych, na rybołówstwie na małą skalę i zwiększeniu kontroli połowów przemysłowych.
"Dziś podstawowym obowiązkiem jest ochrona, obrona Bałtyku, w świetle informacji docierających z UE, gdzie większość krajów nie chce obniżenia kwot połowowych, wręcz przeciwnie, żąda zwiększenia kwot, szczególnie dla dorsza" - tłumaczył Gróbarczyk. "Jest to niedopuszczalne (...) naszym głównym celem będzie zaapelowanie do krajów bałtyckich o rozsądek" - dodał.
Przyznał, że w tej sprawie "koalicja już jest, przede wszystkim zdanie Polski podziela KE i komisarz UE ds. środowiska, gospodarki morskiej i rybołówstwa Karmenu Vella, który w stu procentach nas popiera, a popierają nas też Szwecja, Litwa, Łotwa i Estonia (...) natomiast zwiększenia kwot połowowych dorsza chce Dania".
Minister podał, że planowane jest wzmocnienie służb kontrolujących rybołówstwo morskie i śródlądowe w Polsce. W tym celu mają być doposażone i połączone dotychczasowe trzy Okręgowe Inspektoraty Rybołówstwa Morskiego w Gdyni, Słupsku i Szczecinie. W ich miejsce ma powstać Główny Inspektorat ds. Rybołówstwa. "Nie mówię o tym w sensie pejoratywnym, ale były to trzy odrębne księstwa, które decydowały o tym, w jaki sposób należy traktować przewinienia i kontrole" - tłumaczył. Podkreślił, że "obecnie działające urzędy pozostaną w swoich miejscach natomiast zmieni się rola kontrolerów, bo to wymaga gruntownych zmian".
Poinformował, że resort planuje utworzyć sieć szkół zawodowych kształcących na potrzeby zakładów przetwórstwa rybnego. "Naszym celem jest, aby w takim mieście jak Ustka uruchomić szkołę przetwórstwa rybnego, która będzie kształciła nie tylko młodzież, ale wszystkich tych, którzy będą chcieli pracować w przetwórstwie" - wyjaśnił. Jak powiedział, "jest to ogromny rynek, ma ogromne potrzeby i możliwości rozwoju, a brak rąk do pracy".
(PAP)