biogaz_09_2025
biogaz, biometan, biopaliwa_ptak 2025

Gdy Europa śpi, Trump negocjuje – nowa umowa handlowa to policzek dla brukselskiego marazmu

28 lipca 2025
Gdy Europa śpi, Trump negocjuje – nowa umowa handlowa to policzek dla brukselskiego marazmu

Nowe porozumienie handlowe między Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi ogłoszone 27 lipca to z pozoru sukces europejskiej dyplomacji. Przewodnicząca von der Leyen chwali się przejrzystymi taryfami, listą produktów bezcłowych i większą współpracą energetyczną. Ale jeśli odrzucić PR-ową otoczkę, pod spodem widać coś zupełnie innego.

To nie Europa narzuca tempo i warunki współpracy. To nie Bruksela przywraca realną politykę gospodarczą. To Trump, ten „tough negotiator”, znów ustawia pionki na globalnej szachownicy – a Europa... jak zwykle mówi, że to „dobry ruch”.

Nieporadna Europa, która nie ma dokąd iść

Od lat słyszymy o „strategicznej autonomii”, „zielonej transformacji”, „przemyśle przyszłości”. Tymczasem fakty są takie: Europa traci konkurencyjność, ucieka od przemysłu, dławi się własnymi regulacjami, a gdy wreszcie ktoś proponuje konkrety – musi przyjąć je z rąk Waszyngtonu.

Unia nie negocjuje z pozycji siły. Dryfuje, szukając oparcia gdziekolwiek – w Ukrainie, która dopiero co walczy o przetrwanie; w MERCOSUR, gdzie konkurencja dla europejskiego rolnictwa czeka z otwartymi rękoma. Zamiast bronić interesów europejskich firm, Bruksela z entuzjazmem zaprasza do stołu ich przyszłych rywali.

W tym czasie USA – mimo wewnętrznych podziałów – grają twardo. Bez kompleksów. Z jasno wyznaczonym interesem narodowym. I nie ukrywajmy: to Donald Trump, nie von der Leyen, przesądził o tej umowie.

Nowe zasady? Raczej – dyktat silniejszego

Umowa zakłada jednolitą stawkę 15% dla większości eksportu z UE i zniesienie ceł na strategiczne towary. Brzmi dobrze – do momentu, gdy uświadomimy sobie, że to USA będą dostarczać LNG, ropę, paliwa jądrowe, chipy AI i surowce strategiczne. Europa? Będzie kupować.

Amerykański gaz zastąpi rosyjski – to jasne. Ale kto dziś mówi o niezależności energetycznej Europy? Kto mówi o własnych surowcach, własnych technologiach, własnej produkcji? Bruksela nie myśli już w tych kategoriach. Zamiast tego oferuje „partnerstwa klimatyczne”, limity CO₂ i zakaz silników spalinowych.

– Europa w tej umowie ustępuje pola. To de facto przyznanie się, że nie jesteśmy już w stanie samodzielnie zabezpieczyć podstawowych interesów gospodarczych – komentuje dr Tomasz Rybacki, ekonomista i były doradca ds. handlu.

Ekologiczna autokastracja kontynentu

Równolegle Unia pogłębia kurs na tzw. Zielony Ład. Na biurokrację zamiast innowacji. Na ograniczenia zamiast rozwoju. Na „sprawiedliwą transformację”, która – jak dotąd – okazała się po prostu przebudowanym planem deindustrializacji Europy.

Rolnictwo europejskie? Podduszane nowymi wymogami środowiskowymi i zakazami. Przemysł? Uciekający do krajów, gdzie jeszcze wolno produkować. Transport? Dławiony zakazami, opłatami i ideologią.

W tym wszystkim nowa umowa z USA może oznaczać tylko jedno: kapitulację Brukseli przed realiami świata, który już dawno przestał wierzyć w dekarbonizację jako cudowny lek na wszystko. Trump wykorzystał słabość Europy, a że potrafi wykorzystać słabość przeciwnika – to wiemy od dawna.

Trump jako lekarstwo na europejski paraliż

Zamiast pochwał dla Komisji Europejskiej, warto zadać pytanie: czy Europa sama potrafiłaby doprowadzić do takiego porozumienia, gdyby nie presja USA i silna ręka Trumpa? Odpowiedź brzmi: nie.

Bruksela nie chciała tej umowy. Została do niej zmuszona. Trump zagrał kartą energetyczną, technologiczną i geopolityczną. Dał Europie wybór: albo weźmiecie LNG i chipy, albo zostaniecie w tyle. Europa – jak zwykle – wybrała przetrwanie. A nie rozwój.

Zresztą, spójrzmy prawdzie w oczy – czy którakolwiek z instytucji europejskich ostatnio zrobiła coś odważnego? Coś ryzykownego, ale strategicznie potrzebnego? Europa co najwyżej reaguje. A kiedy próbuje działać – kończy się to listą nowych zakazów dla rolników, przedsiębiorców i kierowców.

Partnerstwo czy zależność?

Von der Leyen mówi o „partnerstwie transatlantyckim”. Ale dziś to partnerstwo przypomina raczej relację klienta z dostawcą. Europa zamawia – USA dostarcza. Europa reguluje – USA działa.

Nie chodzi o to, żeby wrócić do epoki izolacjonizmu. Ale chodzi o to, by Europa zaczęła mówić własnym głosem – z siłą, pewnością i wizją gospodarczego przetrwania. Bez tego będziemy coraz częściej grali rolę dodatku do decyzji podejmowanych w Białym Domu – niezależnie od tego, kto tam urzęduje.

To nie Europa wygrała tę umowę. To Trump wygrał – bo wymusił reset zasad gry. Pytanie brzmi: czy Europa umie jeszcze grać na własnych warunkach?

Bo jeśli nie – to nowa umowa nie będzie początkiem nowej epoki. Będzie tylko kolejnym rozdziałem w historii powolnego gospodarczego samowykluczenia kontynentu, który kiedyś był centrum świata.

Autor: Marek Kozak Źródło: PPR.pl


POWIĄZANE

W polskiej polityce wiejskiej i społecznej wrze coraz mocniej. Do redakcji ppr.p...

To, co wydarzyło się 15 sierpnia w województwie opolskim, wstrząsnęło środowiski...

Wśród najpopularniejszych gatunków lipca Kantar Polska wymienia pomidory, ziemni...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)Pracuj.pl
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę