Francuska federacja rolnictwa ekologicznego twierdzi, że wspólna polityka rolna UE jest niedopasowana do dynamiki rozwoju tego sektora, co powoduje, że stał się on ofiarą własnego sukcesu.
Coraz większemu popytowi na produkty rolnictwa ekologicznego odpowiada we Francji rosnąca dynamika rozwoju tego sposobu uprawy i hodowli. Według Francuskiej Agencji na rzecz Rozwoju i Promocji Rolnictwa Biologicznego, zwanej Agence bio, w ciągu roku 2016 o 16 proc. powiększył się areał upraw ekologicznych i stanowi on niemal 6 proc. całej powierzchni użytkowej ziemi rolnej we Francji.
W tym samym czasie o 20 proc. zwiększyła się sprzedaż produktów bio, osiągając wartość 7 miliardów euro. Cytowany przez dziennik „Le Monde” szef sieci dystrybucyjnej Biocoop Claude Gruffat na podobną skalę szacuje wzrost obrotów w roku bieżącym.
Do prawie 1,1 mln hektarów ziem mających certyfikat ekologiczny dodać należy pół miliona hektarów w okresie transformacji, w tym ponad 250 tys. ha w pierwszym roku konwersji. W rolnictwie ekologicznym pracuje prawie 120 tys. osób, a liczba zatrudnionych wzrasta o 8 proc. rocznie.
Stephanie Pageot z Krajowej Federacji Rolnictwa Ekologicznego (FNAB) bije na alarm, twierdząc, że wspólna polityka rolna UE „jest absolutnie niedopasowana do tej dynamiki”, co powoduje, że rolnictwo ekologiczne „stało się ofiarą własnego sukcesu”.
Rolnicy ekologiczni otrzymują ledwie 2 proc. pomocy europejskiej, czyli 160 mln euro z 7,44 miliarda. Stowarzyszenia takie jak Association Agir pour l'Environnement (Działać na rzecz Środowiska) obawiają się obniżenia tej pomocy, którą w sposób skomplikowany zarządza zarówno Bruksela, jak i Paryż.
Największy francuski związek rolniczy zwrócił się do ministerstwa rolnictwa o wstrzymanie pomocy dla rolników ekologicznych. Tymczasem wiele gospodarstw będących w stadium konwersji czeka jeszcze na zaległe wypłaty za rok 2015.
Claude Griffat uważa, że pomoc unijna skierowana powinna być w o wiele większym stopniu na rolnictwo ekologiczne i górskie. Wskazuje na to, że zaległości w wypłatach hamują konwersje.
Jego zdaniem powinno się podwoić subwencje dla rolników wprowadzających metody ekologiczne i ułatwiać nabycie gospodarstw osobom, które pragną zostać rolnikami ekologicznymi.
Przez trzy lata trwały negocjacje, które doprowadziły do porozumienia w sprawie nowelizacji przepisów europejskich dotyczących rolnictwa ekologicznego. Jednak 17 lipca ministrowie rolnictwa UE postanowili zaczekać z zatwierdzeniem tego tekstu.
Nowe przepisy nie są zbyt drakońskie - twierdzą ekolodzy i zauważają, że kraje mające uprawy bezglebowe dostały pozwolenie, by pracować w ten sposób przez następne 10 lat, a dozwolony procent śladów pestycydów pozostawiony został do określenia na szczeblu krajowym.
Kontrole, które odbywały się co roku, mają odbywać się co dwa lata. Wywołuje to sprzeciw sprzedawców, gdyż obawiają się oni spadku zaufania klientów. Wyniki sondaży wskazują, że 82 proc. konsumentów uważa niezapowiadane, systematyczne kontrole za gwarancję jakości ekologicznej.
Yannick Loubet z rolniczego związku Coordination Rurale (Koordynacja Wiejska) zwraca uwagę na to, że „przemysł i sieci supermarketów bardzo chcą sprzedawać żywność ekologiczną po niskich cenach”. Stąd, jak sugeruje, tęsknota za „mniej wymagającymi” artykułami z zielonym oznaczeniem.
„Ale ekologia zdobywa coraz większe rzesze zwolenników właśnie poprzez zdecydowane wymogi specyfikacji” – zwraca uwagę działacz związkowy.
Francuskie ministerstwo rolnictwa do końca lipca miało przedstawić plan subwencjonowania rolnictwa ekologicznego. Nie wywiązało się z zadania i odwołało konsultacje z przedstawicielami rolników. Francuscy ekolodzy z niepokojem oczekują jesieni.
Ludwik Lewin (PAP)