Wystarczył tydzień, aby ceny paliw na stacjach odrobiły spadki z blisko miesiąca. Wyraźnie droższa na światowych giełdach ropa i osłabienie złotówki powodują, że za tankowanie płacimy tyle co w połowie marca.
Blisko 15 proc. więcej niż przed rokiem trzeba było zapłacić za paliwo, tankując w tygodniu przed świętami. Mocno przyczyniły się do tego podwyżki, jakie na stacjach obserwowaliśmy w ostatnich dniach. Niewielkim pocieszeniem dla kierowców będzie też prognoza na drugą połowę kwietnia – jedyne na co możemy liczyć to wyhamowanie wzrostu cen.
W rafineriach coraz drożej
Miniony tydzień przyniósł dalszy wzrost cen paliw w hurtowej ofercie rodzimych producentów. W ostatni piątek metr sześcienny benzyny bezołowiowej 95 był o niemal 30 złotych droższy niż tydzień wcześniej i średnio kosztował 3732,60 PLN. W przypadku oleju napędowego skala podwyżki w tym okresie była jeszcze wyraźniejsza – wyniosła 62 złote. Średnia cena diesla w ofercie rafinerii wyniosła w piątek 3586,60 PLN/metr sześc.
Skokowy wzrost cen na stacjach Kilkunastogroszowy wzrost cen na stacjach w skali tygodnia to nie jest zjawisko, z jakim mamy często do czynienia, dlatego kierowcy mogli być niemile zaskoczeni, tankując przed świątecznymi wyjazdami. Aż o 12 groszy wzrosła średnia cena 95-oktanowej benzyny, która w minionym tygodniu kosztowała średnio 4,68 PLN/l. Nieco wolniej drożał olej napędowy – podwyżka wyniosła 8 groszy i średnio litr diesla kosztował 4,49 PLN. W górę, o 3 grosze, poszła też cena autogazu. Tankując to paliwo płaciliśmy w ubiegłym tygodniu średnio 2,17 PLN/l.
Prognoza detalicznych cen paliw przygotowana przez analityków e-petrol.pl na poświąteczny tydzień zakłada następujące przedziały cenowe na stacjach: 4,65-4,76 PLN/l dla benzyny 95-oktanowej, dla diesla 4,47-4,58 PLN/l oraz 2,14-2,21 PLN/l dla autogazu.
Zobacz także nasz aktualny komentarz video do sytuacji cenowej.
Sporo wydarzeń za nami
Ubiegły tydzień rozpoczął się nerwowym ruchem w górę na rynku naftowym, a wśród przyczyn wymienić należy między innymi włączenie się Stanów Zjednoczonych w działania militarne w Syrii, co było pokłosiem użycia broni chemicznej przeciw ludności cywilnej. W tej sytuacji surowiec zareagował szybką zwyżką, którą zwykło się określać „premią ryzyka”, czyli podbiciem cen z uwagi na bezpośrednie zagrożenie regionów eksportujących surowiec. Sama Syria jednak nie jest krajem naftowym ani tranzytowym w istotnym stopniu, toteż skok miał charakter jedynie tymczasowy i nie wiąże się z ograniczeniem bliskowschodniego eksportu.
Wśród innych doniesień z minionego tygodnia warto też wspomnieć informacje napływające z Libii. Pole Szarara zostało początkowo wyłączone z działalności, ale chwilę później doszło do zniesienia stanu force majeure dla pola Wafa, a więc przynajmniej częściowo kraj ten nadal pozostaje znaczący dla globalnej produkcji. Ważną informacją, która wpłynęła na zwyżki cen był ponadto lobbing Arabii Saudyjskiej w zakresie przedłużenia przez OPEC programu redukcji wydobycia.
Jeśli chodzi o sytuację na rynku amerykańskim, agencja EIA wykazała, że zapasy ropy naftowej w USA spadły w ciągu ostatniego tygodnia o 2,2 mln baryłek, a sam import do USA spadł o 717 tys. baryłek dziennie. Warto przy okazji przywołać także wcześniejszą cotygodniową zmianę liczby wiertni sygnalizowaną przez firmę Baker Hughes – w ub. tygodniu wzrost o 11 urządzeń powoduje, że łączna ich liczba wyniosła 683. To kolejny wyraźny sygnał, że Amerykanie nie odpuszczają swojego zaangażowania i gotowi są walczyć o miejsce w czołówce globalnej produkcji i eksportu.
Grzegorz Maziak, dr Jakub Bogucki, e-petrol.pl
13920582
1