W minionym tygodniu cena ropy Brent zbliżyła się do poziomu 50 dolarów. W ubiegły wtorek, w trakcie dnia baryłka surowca na giełdzie w Londynie kosztowała jedynie 50,25 USD. Zaskakujące informacje o spadku zapasów w USA i osłabienie dolara na rynku walutowym pomogły jednak zatrzymać przecenę na giełdach naftowych i w piątek przed południem za baryłkę ropy płacono niecałe 52 dolary.
Narastające obawy o skuteczność wspólnej akcji producentów ropy, która ma na celu m.in. redukcję nadmiernych zapasów surowca i paliw gotowych, przełożyły się na początku marca na wyraźną przecenę na giełdach naftowych. Inwestorzy z niepokojem obserwują notowany od początku roku w USA wzrost zapasów. Coraz szybciej rośnie też amerykańskie wydobycie - na przestrzeni czterech ostatnich tygodni dzienna produkcja ropy w USA zwiększyła się aż o 132 tys. baryłek.
Poziom 50 dolarów, jako psychologiczna bariera, może być skutecznym wsparciem dla notowań ropy. Nie ma dzisiaj jednak zbyt wielu mocnych argumentów za tym, żeby ceny surowca szybko powróciły w rejon tegorocznych maksimów. W najbliższym czasie możemy spodziewać się więc stabilizacji, choć trzeba liczyć się ze słownymi interwencjami ze strony producentów, którzy w walce o wyższe ceny ropy, mogą zacząć publiczną dyskusję na temat możliwości przedłużenia porozumienia w sprawie ograniczenia wydobycia na drugą połowę roku.
dr Jakub Bogucki, Grzegorz Maziak, e-petrol.pl