Ceny paliw jeszcze nigdy nie spadały tak szybko. Na przestrzeni tygodnia benzyna i olej napędowy potaniały o ponad 20 groszy. W najbliższych dniach przecena nie będzie jeszcze hamować i na stacjach coraz częściej będzie można zatankować za mniej niż 4 złotych za litr paliwa.
W ciągu minionego tygodnia benzyna bezołowiowa 95 potaniała o 22 grosze a olej napędowy o 25 groszy na litrze. Tak wysokiej dynamiki spadku cen na stacjach nie obserwowaliśmy jeszcze nigdy w historii cotygodniowych notowań detalicznych cen paliw realizowanych przez e-petrol.pl od 2006 roku.
W rafineriach przecena wyhamowuje
Na hurtowym rynku paliw w ostatnich dniach nadal taniała benzyna. Jej 95-oktanowa odmiana kosztowała w piątek średnio, w rafineriach 2814,60 PLN/metr sześcienny, co oznacza, że kosztowała 64,60 PLN mniej niż tydzień wcześniej. Podrożał za to olej napędowy. Metr sześcienny tego paliwa był w ubiegły piątek wyceniany przez producentów średnio na 3234,80 PLN i trzeba było za niego zapłacić 57 PLN więcej niż tydzień temu.
Spadają ceny i sprzedaż na stacjach
Średnia cena benzyny bezołowiowej 95 na podstawie danych zebranych w pierwszej połowie minionego tygodnia wyniosła 4,33 PLN/l i była o 22 grosze niższa niż w ubiegłą środę. Olej napędowy, po obniżce aż o 25 groszy, kosztował średnio 4,42 PLN/l. Cena autogazu spadła poniżej 2 złotych i wyniosła 1,99 PLN/l. Skala obniżek na stacjach od początku marca wyniosła aż 54 grosze na litrze 95-oktanowej benzyny i 61 groszy na litrze diesla. Pomimo tej przeceny operatorzy rynku detalicznego sygnalizują wyraźny spadek sprzedaży, który tylko częściowo rekompensują im wyższe marże.
Prognoza detalicznych cen na początek kwietnia wygląda następująco: 3,93-4,22 PLN/l dla benzyny 95-oktanowej, dla diesla 4,22-4,41 PLN/l i 1,90-2,00 PLN/l dla autogazu.
Kryzys nabiera rozpędu
Aktualnie na rynku światowym widać daleko idące skutki destabilizacji wywołanej epidemią koronawirusa i związanymi z nią obostrzeniami. Wszak to za sprawą pozostania w domu nawet 3 miliardów ludzi na świecie niemal stanęły działania transportu, przemysłu czy handlu prawie w całej Europie, części Azji i Ameryki Północnej. Brak możliwości zagospodarowania ogromnych ilości surowca powoduje spadek cen w rejon 27 USD za baryłkę i wydaje się, że jedynym rozwiązaniem mogą w tej chwili być potężne programy pomocowe, nad którymi pracują rządy większości krajów. W piątek zapaść miała decyzja w Izbie Reprezentantów, która ma przesądzić o zastrzyku 2 bln USD dla ratowania gospodarki Stanów Zjednoczonych.
Wśród wizji wpływu pandemii na rynek naftowy szczególnie głośno komentowane są w ostatnich dniach prognozy Międzynarodowej Agencji Energii, że zużycie ropy może spaść nawet o 20 milionów baryłek dziennie, a IHS Markit sugeruje, że w ciągu zaledwie trzech miesięcy zabraknie miejsc do magazynowania ropy. Napięcie w tej sytuacji potęgowane jest jeszcze nieustępliwością saudyjskich producentów, którzy gotowi są zwiększać produkcję nawet mimo tak fatalnych warunków na rynku. Z kolei Goldman Sachs sugeruje, że globalny popyt na ropę może spaść w kwietniu o 18,7 miliona baryłek. W obliczu tak złowrogich prognoz trudno na rynku o optymizm, a jedynym czynnikiem, który mógłby zadziałać prozwyżkowo byłoby chyba jedynie pokonanie epidemii koronawirusa we względnie krótkim czasie. Innej drogi do poprawy koniunktury na razie nie widać.
dr Jakub Bogucki, Grzegorz Maziak, e-petrol.pl
16491808
1