Detaliczne ceny paliw w minionym tygodniu znowu spadły, ale to jedyna dobra wiadomość, jaką mamy dla kierowców. Tankowanie jest ciągle wyraźnie droższe niż na początku miesiąca, a niepokoić mogą zmiany obserwowane w cennikach rafinerii, gdzie notowania paliw znowu rosną.
Niestabilna sytuacja na giełdach naftowych, gdzie cena surowca znów wahała się w okolicach poziomu 120 dolarów, dla krajowego rynku paliw może oznaczać szybki koniec obniżek na stacjach, a wyższych rachunków za tankowanie szczególnie obawiać mogą się właściciele pojazdów z silnikiem Diesla.
Hurtowe rekordy coraz bliżej
Od początku ubiegłego tygodnia rafinerie systematycznie podnoszą ceny paliw i w efekcie tych zmian metr sześcienny 95-oktanowej benzyny kosztował w miniony piątek 6 tys. zł a oleju napędowego ponad 7 tys. złotych. Benzyna od 18 marca podrożała w hurcie średnio o 488,20 zł i 25 marca kosztowała 6143,20 zł/metr sześcienny. W przypadku diesla podwyżka była jeszcze bardziej zauważalna i wyniosła 850,20 zł i 1 000 litrów oleju napędowego w piątek było średnio w rafineriach wyceniane na 7260,00 zł. Oba paliwa od cenowych rekordów wszechczasów z początku marca dzieli już tylko kilkaset złotych i jeśli dynamika zmian w hurcie nie spadnie, to w najbliższych dniach mogą się do nich znowu zbliżyć.
Krótkotrwała przecena na stacjach
W ostatnich dniach w portfelach kierowców zostawało nieco więcej po wizycie na stacji paliw, bo koszty tankowania spadały. Najmocniej, bo aż o 30 groszy potaniał litr oleju napędowego, który w ubiegłym tygodniu według notowania e-petrol.pl kosztował średnio 7,29 zł. Benzyna 95-oktanowa po obniżce o 20 groszy była wyceniana na 6,59 zł/l, a cena autogazu pozostała na poziomie sprzed tygodnia i wyniosła 3,79 zł/l.
Niestety kierunek i dynamika zmian na rynku hurtowym wskazują, że spadkowa tendencja na stacjach nie utrzyma się długo, a w przypadku diesla ceny znowu zaczną rosnąć. Według prognoz e-petrol.pl na przełomie marca i kwietnia na stacjach możemy spodziewać się cen z przedziału: 6,49-6,63 zł/l dla 95-oktanowej benzyny, 7,32-7,49 zł/l dla diesla i 3,74-3,84 zł/l dla LPG.
Znowu blisko 120 USD za baryłkę
Miniony tydzień to czas upływający na rynku surowcowym pod znakiem oczekiwania na decyzję o ewentualnym „ucięciu" wykorzystywania ropy i gazu z Rosji przez Europę. Takie postanowienie na szczeblu unijnym wymagałoby niemałej woli politycznej i wiązałoby się z gotowością do zastąpienia blisko połowy zasobów ropy, a także istotnej ilości paliw gotowych (np. diesla) importem z innych kierunków. Decyzje takie podjęły Stany Zjednoczone i Wielka Brytania, ale w ich przypadku jest to znacznie łatwiejsze, bo rosyjska ropa to jedynie śladowy element ich całościowej konsumpcji. W Europie na razie zdecydowanych kroków nie podjęto, ale sam fakt rozmów na ten temat powoduje wzrost cen na rynkach.
Do zmian zwyżkowych przyczyniają się także doniesienia z Arabii Saudyjskiej, gdzie kilka dni temu instalacje naftowe miały zostać zaatakowane przez rebeliantów Huti z Jemenu. To poważny cios w wizję stabilnych i niezagrożonych dostaw od lidera OPEC – zwłaszcza w momencie, gdy pojawia się ona w centrum uwagi jako główna alternatywa zaopatrzeniowa dla ropy z Rosji. Nie bez znaczenia może tu być fakt, że Huti często łączeni są z Iranem, który wciąż toczy z Zachodem negocjacje o ewentualnym zniesieniu sankcji, ponownym rozpoczęciu pokojowego programu nuklearnego i – co najważniejsze – wznowieniu eksportu ropy naftowej.
W minionym tygodniu także ważnym ciosem dla podaży światowej może być uszkodzenie rurociągu kaspijskiego, który ropę z kazachstańskiego pola Tengiz przesyła surowiec na Morze Czarne. To kolejny ubytek w globalnym poziomie zaopatrzenia w ropę. Szacuje się, że jego sprawność może zostać przywrócona dopiero za miesiąc.
Przy takim układzie zdarzeń na razie trudno spodziewać się wyraźnej przeceny na rynku ropy – wprawdzie rosyjska ropa płynie do Europy, ale pojawiają się ze strony eksportera sugestie rozliczania się za nią w rublu, co może komplikować i tak już napiętą sytuację. A co do alternatywnych wobec Rosji źródeł zaopatrzenia wciąż nie ma pewności – nawet, jeżeli uda się na nie przejść, to może to oznaczać wyraźne podwyżki kosztów. Ze strony konsumentów trudno więc o optymizm w ocenie sytuacji.
dr Jakub Bogucki, Grzegorz Maziak, e-petrol.pl
17948138
1