Moda na bycie EKO zapanowała już na dobre. W zalewie przetworzonej i zawierającej „chemię” żywności nic dziwnego, że ta naturalna zyskuje coraz więcej zwolenników. Producenci kuszą konsumentów stosując na opakowaniach obiecujące skróty: EKO lub BIO. Czy naprawdę warto sięgać po takie wyroby i jak czytać etykiety, aby nie dać się nabrać?
W XXI wieku nastąpił niewyobrażalny rozwój technologii, również w branży spożywczej. Żywność produkowana jest na masową skalę, a to oznacza nastawienie na ilość oraz maksymalizację zysków, nie zaś na jakość. Taka żywność nie sprzyja naszemu zdrowiu. Jednym z efektów jest chociażby plaga otyłości, czy lawinowo rosnąca liczba osób cierpiących na alergie. Pojawiło się więc zapotrzebowanie na zdrowsze produkty.
- Jeszcze parę lat temu produkty BIO były trudno osiągalne, a do tego drogie. Teraz są na wyciągniecie ręki i w bardzo przyzwoitych cenach. Motywacją do sięgania po tego typu żywność jest przede wszystkim troska o własne zdrowie, ale pomału także rosnąca świadomość ekologiczna, czyli chęć dbania o naturę. Niestety, sam znaczek EKO nie przesądza sprawy, ponieważ producenci potrafią sprytnie omijać wymogi dotyczące ekologicznej żywności - mówi Artur Waśkiewicz, wiceprezes Zarządu J.S Hamilton, wykonującej akredytowane analizy laboratoryjne żywności i oceniającej zgodność wyrobów z normami. I dodaje: produkty ekologiczne, aby tak oznakowane mogły zostać wprowadzone do obrotu, muszą spełniać specjalne wymogi sanitarne. Formuły BIO, EKO, ORGANIC mogą być używane na produktach, które zawierają co najmniej 95% składników naturalnych. Jest to żywność niemodyfikowana genetycznie, przy produkcji której nie stosowano sztucznych nawozów ani chemicznych środków ochrony roślin.
W sklepach możemy się spotkać z takimi nazwami, jak: „zdrowa żywność, „bez chemii”. Niestety nie zawsze oznacza to, że naprawdę mamy do czynienia z produktami organicznymi. Nierzadko, frazy te są używane jako chwyty reklamowe, a jest to możliwe, ponieważ brak odpowiednich uregulowań prawnych. Jak możemy się przed tym bronić?
- Najlepszym sposobem jest po prostu sprawdzanie składu produktu, którym jesteśmy zainteresowani. Wyroby z logotypami EKO, BIO, ORGANIC musza posiadać certyfikat, który jest potwierdzeniem ekologicznej jakości. Przyznawane są one przez jednostki certyfikujące, które sprawdzają czy dany produkt pochodzi z eko upraw oraz czy zostały przeprowadzone odpowiednie kontrole – tłumaczy Artur Waśkiewicz.
Temat BIO i EKO nie dotyczy tylko jedzenia; obejmuje również kosmetyki. Jak powinien wyglądać ich skład ? - Powinny być certyfikowane, wytwarzane bez syntetyków, parabenów, sztucznych barwników i zapachów, antyalergiczne i nietestowane na zwierzętach. Etykiety tych produktów niestety niewiele mogą nam powiedzieć. Najbardziej wiarygodnym miejscem jest strona marki danego produktu, oraz sprawdzenie czy produkt posiada certyfikację oraz został zbadany pod kątem analizy laboratoryjnej – wyjaśnia Waśkiewicz.
W świecie internetowym roi się od stron, które demaskują nieuczciwych producentów. Wystarczy zeskanować kod kreskowy bądź wpisać nazwę wybranego produktu, aby zweryfikować czy składniki są naturalne, a produkt nie zawiera chociażby dużej ilością cukru. To samo tyczy się kosmetyków – sam znaczek BIO nie zawsze będzie oznaczać brak negatywnych silikonów czy parabenów.
“Bio” to życie. BIO produkty powstają w taki sposób, aby jak najmniej ingerować w życie przyrody. Warto pamiętać o tym, że żywność ekologiczna używana jest zamiennie z określeniem "zdrowa żywność". Jednakże pierwsze z pojęć określa żywność certyfikowaną, drugie zaś jest stworzone na potrzeby marketingowe i nie ma związku z przestrzeganiem określonych norm. Nim wrzucimy do swoich koszyków produkty opatrzone tymi wyrazami, upewnijmy się, że podejmujemy właściwą decyzję. Pamiętajmy, że jedynie zielony listek na opakowaniu (europejskie logo żywności ekologicznej) i numer jednostki certyfikującej gwarantuje, że produkt jest naprawdę ekologiczny.
Newseria Biznes