Wielkiej debacie o przyszłości Europy, nasilającej się szczególnie w ostatnim czasie, towarzyszy często argument, iż nawet jeśli Europa nie miałaby stworzyć się od nowa, to winna co najmniej na nowo się uzasadnić. Pobudka, w imię której działały pokolenia założycieli Europy -dominujące, głębokie przekonanie, że nie wolno nigdy więcej dopuścić do wojny pomiędzy europejskimi narodami, straciła -jak słychać- swoją siłę oddziaływania. Pokój w Europie, głosi owa teza, jest dla młodego pokolenia czymś tak oczywistym, że trudno wypisywać go jako hasło na sztandarach. Potrzeba nam nowych motywacji, bardziej zgodnych z duchem czasu.
Być może rzeczywiście chodzi tu o problem pokoleniowy. Moje pokolenie zostało naznaczone, dźwigamy w sobie ciężki bagaż wspomnień. Dla jednych z nas są to noce pod bombami, dla innych ucieczka albo wypędzenie. To wyrzeczenia lat powojennych lub -jak dla mnie - obraz zniszczonego miasta. I jeszcze to wspomnienie najstraszniejsze - słup dymu nad piecami Oświęcimia.
Dla mojego pokolenia Europa oznacza koniec czasów cierpień i krzywd i początki nowej nadziei. Dlatego łatwo nam przychodzi być zapalonymi Europejczykami. Europa równa się pokój - dla mnie to nadal prosty rachunek.
Sądzę, że wciąż jeszcze i wciąż na nowo pragnieniu pokoju i odrzuceniu przemocy my, Europejczycy, zawdzięczamy to, stajemy się Europejczykami z przekonania. Lecz nawet jeśli prawdą jest, że idea trwałego zapewnienia pokoju nie budzi już dzisiaj emocji jako główny motor europejskiego zjednoczenia, to nie należy przyglądać się temu bezczynnie. Twierdzenie, że dziś w Europie trwałe zapewniliśmy pokój jest po pierwsze nie całkiem prawdziwe a po drugie z całą pewnością nie jest oczywiste. Wystarczy spojrzeć na Półwysep Bałkański lub na Kaukaz, by się o tym przekonać.
Zadaniem mojego pokolenia jest przekazanie historycznego doświadczenia, przekucie go w świadomość i pewne poczucie odpowiedzialności. Czym jest jednak historyczne doświadczenie? Nie sprawdziła się koncepcja europejskiego państwa narodowego jako fundamentu dla pokojowego ustroju europejskiego. Niektóre z epokowych traktatów pokojowych zawieranych w Europie przetrwały rzeczywiście długo, lecz nieodmiennie niosły też w sobie zarzewie nowych konfliktów. Myślę, że nie jest przesadą poprowadzenie wielkiej historycznej linii sięgającej od Pokoju Westfalskiego poprzez Kongres Wiedeński aż po ... no właśnie, aż dokąd? Czy aż po Wersal i Trianon, czy może nawet aż po Jałtę i Poczdam?
Dziś naszym udziałem staje się coś zupełnie odmiennego, novum w historii świata: pokój poprzez postępującą integrację. Zjednoczenie europejskie jest i zawsze pozostanie projektem pokojowym.
Świadkami wielkich historycznych przemian bywamy nie zawsze zdając sobie z tego sprawę. Czasem dopiero o wiele później zaczynamy rozumieć, czego doświadczyliśmy. Zdarza się jednak i tak, że bieg historii dostrzegamy w jednym, przełomowym wydarzeniu. Wszyscy przeżyliśmy takie wydarzenie: upadek Muru w Berlinie - ale czyż byliśmy świadomi, o ile wcześniej zapowiadało ono swoje nadejście? To samo uczucie towarzyszyło mi znowu przed kilkoma miesiącami, poczucie wielkiej przemiany dziejącej się tuż, na wyciągniecie ręki.
Mam na myśli 16 kwietnia tego roku w Atenach, gdy Stoa Attalosa stała się miejscem podpisania układu akcesyjnego, największego i politycznie najbardziej brzemiennego w skutki układu w historii europejskiego dzieła zjednoczenia, gdy przypieczętowany został koniec podziału Europy. Był to moment jednoczący to wszystko, co trwale osiągnęła Europa i to, co może jeszcze w przyszłości osiągnąć. W tym miejscu, z całą świadomością wybranym na miejsce ceremonii, narodziła się przed 2500 laty koncepcja demokracji, zrodziła się myśl o sprawiedliwości jako zasadzie kierowania państwem, po raz pierwszy zrozumiano odpowiedzialność jednostki za wspólną sprawę.
Te wartości kierują nami do dziś, dzięki nim zdolni byliśmy wreszcie, ponad 50 lat później, uleczyć rany, które zadały przemoc i wojna w Europie.
Zmieniamy polityczną mapę Europy, ale tym razem nie w wyniku zwycięstw lub porażek, zdobyczy lub zniewolenia. Tym razem dzieje się to dobrowolnie, jest rezultatem negocjacji między równorzędnymi partnerami, a towarzyszy tym zmianom zgoda narodów.
W środku Europy leżą trzy kraje, które los związał czy to w myśl czy też na przekór ich pragnieniom: Francja, Niemcy i Polska. W dotychczasowej Unii Europejskiej Francja i Niemcy tworzą geograficznie centrum stabilności Europy. W nowej Unii Europejskiej, którą będziemy mieli od l maja 2004 roku, na to centrum złożą się trzy bieguny: Paryż, Berlin i Warszawa.
Z przyczyn historycznych, geograficznych i ze względu na ich ciężar gatunkowy te trzy kraje ponoszą szczególną odpowiedzialność za pomyślność całej Europy. Musza uważać się za gwarantów europejskiego procesu integracyjnego i dlatego też muszą ściśle ze sobą współpracować. Nie chciałbym zostać źle zrozumiany: nie mam tu na myśli żadnego francusko-niemiecko-polskiego tria przywódczego ani jakiegoś dyrektoriatu. Mówię o wspólnocie odpowiedzialności. W moim kraju ojczystym, w Niemczech, myśl europejska sięgała ponad granicami partyjnymi na rzecz porozumienia i zjednoczenia. Zasadnicza, europejska orientacja kraju już dawno znalazła się poza zasięgiem jakichkolwiek politycznych sporów. Każda demokratyczna partia w Niemczech podpisałaby się pod zdaniem: Przyczyną niepowodzeń w postępach Europy nie mogą stać się Niemcy, a w Niemczech my.
Jestem przekonany, że podobne procesy dokonają się i w Polsce. Potrzeba nieco czasu, trzeba wykazać cierpliwość. Ostatecznie nikt nie uniknie swego historycznego przeznaczenia. Różnice i rozdźwięki miedzy Paryżem, Berlinem i Warszawą zdarzać się będą zawsze. Niezmiennie jednak te trzy kraje spajają długofalowe interesy strategiczne, które powszednia polityka może nam przysłaniać, ale ich nie usunie.
Polska w Europie ma swoje zadania i swoją odpowiedzialność. Polska powołana jest do spisania nowego rozdziału europejskiej historii: o sukcesie rozszerzenia zachodnioeuropejskiego modelu integracji na Europę Środkową i Wschodnią.
Szanowni Państwo,
Unię Europejską charakteryzuje dziś dynamika rozwoju na dwóch płaszczyznach: na płaszczyźnie rozszerzenia i na płaszczyźnie pogłębienia. Na obecnym etapie rozwoju Unii Europejskiej pogłębienie i rozszerzenie zachodząjednocześnie. Jest to wielkie wyzwanie, ale nie ma poważnej alternatywy dla tego wyzwania. Jeżeli Europa chce potwierdzić swoją pozycję polityczną i gospodarczą w epoce globalizacji, co oznacza w wymiarze politycznym rolę eksportera pokoju i stabilności, a w wymiarze gospodarczym taki potencjał i konkurencyjność, by stale i wszędzie zwiększać szansę dobrobytu dla obywatelek i obywateli Europy, potrzeba jej w najważniejszych obszarach polityki gospodarczej, finansowej, walutowej i społecznej więcej współdziałania, a wiec pogłębienia. Analogicznie dotyczy to już od dawna pożądanej zmiany i ukierunkowania podstawowych zadań Wspólnoty na zasoby przyszłościowe, na rozwój technologii, intensywniejsze korzystanie z potencjałów edukacyjnych i badawczych czy gotowość innowacyjną. Przede wszystkim jednak stosuje się to do wspólnej polityki zagranicznej i polityki bezpieczeństwa. Innymi słowy: dalsze pogłębienie jest pilnie potrzebne .
Jednakże również i rozszerzenie nie jest sprawą, którą pozostawiono by do uznania każdorazowych elit kierowniczych Unii Europejskiej. Podporządkowane jest ono obligacjom natury moralnej i uwarunkowaniom polityczno-strategicznym.
W zasadzie chodzi o odpowiedź Europy na jej w ostatnim stuleciu tak nieszczęśliwie układającą się historię. Współistnienie tak wielu narodów na stosunkowo małej przestrzeni, często na tych samych obszarach zaludnienia, może być zorganizowane pokojowo jedynie wówczas, gdy nadrzędny ład zostanie zaakceptowany przez wszystkich. Jeżeli tak się nie dzieje, jeśli każdy naród zamyka się w swojej narodowej odrębności, musza rodzić się konflikty.
Rekapitulując historię europejskiej integracji zauważamy natychmiast, że zasadniczy zrąb wielkiego przedsięwzięcia od początku stanowiło dążenie do zapewnienie trwałego pokoju. Już przy zawiązaniu Wspólnoty Węgla i Stali to nie o kwoty, subwencje i cła chodziło przede wszystkim, lecz o to, by poddać kontroli międzynarodowego organu surowce strategiczne, niezbędne do prowadzenia wojny. Myśl o zapewnieniu pokoju poprzez integrację jak osnowa przenika niełatwy czasem do ogarnięcia proces integracji. Koniec końców to samo uzasadnienie dotyczy również ostatniego przed rozszerzeniem kroku integracyjnego, wprowadzenia wspólnej waluty. Unia walutowa powoduje w rezultacie nieodwracalność gospodarczej integracji Europy. Nie ma już odwrotu. Splot uwarunkowań politycznych i gospodarczych jest na tyle silny, że państwa członkowskie nie mogą już zwrócić się nawzajem przeciwko sobie.
Przez kilkadziesiąt lat w integracji europejskiej dostrzegano prawdziwe szansę i zadania niekomunistycznej Europy. Dopiero załamanie świata państw komunistycznych otwarło nagle niemal niewiarygodną perspektywę ogólnoeuropejskiego zjednoczenia. Unia Europejska z trudem podjęła decyzję o przyjęciu perspektywy pełnego członkostwa państw ze Środkowej i Wschodniej Europy.
Przyjęte rozwiązanie było jednak historyczno-moralnym nakazem. Nie ma wiarygodnego uzasadnienia dla polityki, która młodym demokracjom w Europie Środkowej i Wschodniej odmawiałaby pełnoprawnego udziału w procesie integracji. Polska stanowi być może najwymowniejszy przykład: jako kraj stale zwrócony ku Zachodowi i kraj, który przez 50 lat pozostawał ofiarą najgorszych ideologii przemocy XX wieku, narodowego socjalizmu i stalinizmu, Polska nie chciała stać się państwem buforowym, odrzuciła niepewną przyszłość w nowej „Pośredniej Europie", chcąc raz na zawsze znaleźć się w rodzinie europejskich demokracji. W gruncie rzeczy to sami Polacy jak i wszyscy ich towarzysze niedoli podęli tę decyzję. Pragną przynależności, byli gotowi ponieść w tym celu niezbędne ofiary.
Z punktu widzenia istniejącej Wspólnoty historyczną i moralną nieuchronność wspiera jednoznaczny interes polityczno-strategiczny. W jaki sposób można osiągnąć trwałą stabilizację całej przestrzeni od Bałtyku po Morze Czarne? Zapewnienie stabilności na tym obszarze winno być drogowskazem działań Europejczyków, gdyż niestabilność jednej części Europy siłą rzeczy dotyczy dziś jej całej. Z dostateczną wyrazistością zademonstrowały to wojny na Półwyspie Bałkańskim.
Prawdziwa stabilność osiągalna jest jedynie w warunkach zapewnienia pokoju i takiego porządku wartości, który oparto na szerokim społecznym porozumieniu. Pouczający przykład daje historia Związku Sowieckiego. Przez dziesięciolecia Związek Radziecki wydawał się stabilny wewnętrznie i zewnętrznie, wręcz statyczny. Okazało się jednak, że fundamenty były chwiejne, gdyż nie wypełniały zasad demokracji, państwa prawnego i wolności jednostki.
Dzięki integracji europejskiej powstała w objętej nią części Europy owa oparta na wspólnych wartościach stabilność, która przyniosła nam najdłuższy okres pokoju w historii nowożytnej. Czyż nie należy więc rozszerzyć tego udanego modelu, gdy tylko powstaje historyczna szansa i okazja otwiera nam drzwi.
Wykorzystaliśmy tę szansę otwarcia, a spoglądając wstecz muszę stwierdzić: wykorzystaliśmy ją jeszcze w porę. Gdyby nie udało się nam zamknąć negocjacji w grudniu zeszłego roku, wątpię, czy dzisiaj także moglibyśmy to zrobić. Problemy budżetowe w niektórych krajach członkowskich, utrzymujące się osłabienie wzrostu, podział Europy w wyniku kryzysu irackiego oraz spór o konstytucję europejską - wszystko to zapewne doprowadziłoby do wykolejenia pociągu do rozszerzenia, gdybyśmy wcześniej nie dojechali do stacji docelowej.
Dziesięć krajów z Europy Wschodniej i Środkowej wnosi swoje szczególne doświadczenie historyczne do Unii Europejskiej. Po kilkudziesięciu latach niedostępności demokracji i praw człowieka wywalczyły je sobie - będą też umiały je zachować. Dlatego całkowicie fałszywe byłoby przekonanie, że rozszerzenie na Wschód osłabi wewnętrznie Unię Europejską. Dojdzie do czegoś wręcz przeciwnego. Nowi członkowie przystępując wprowadzaj ą także nowych sąsiadów - Rosję, Ukrainę, Białoruś. Ze strony nowych członków można spodziewać się także impulsów prowadzących do uaktywnienia i ukierunkowania polityki Unii Europejskiej wobec jej wschodnich sąsiadów. Szczególnie w odniesieniu do Polski z pewnością można założyć, że zadba o to, by karygodny brak zainteresowania Unii rozwojem wydarzeń na Białorusi i Ukrainie
Szanowne Panie i Panowie,
Rozszerzająca się dziś i pogłębiająca Unia Europejska cierpi na ciężka wadę strukturalną. Nie dysponuje taką wspólną polityką zagraniczną i polityką bezpieczeństwa, która rzeczywiście zasługiwałaby na to miano. Odmawia sobie jednak tym samym roli w polityce światowej, roli, którą musi przyjąć, czy tego pragnie czy nie.