- Jest dużo lepiej, a będzie jeszcze lepiej - taki wniosek można było wyciągnąć z konferencji prasowej ministra rolnictwa i rozwoju wsi, Krzysztofa Jurgiela, podsumowującej dwa lata jego posługi w tym ważnym dla Polski resorcie. Ważnym nie tyle nawet ze względów gospodarczych, bo rolnictwo dostarcza w naszym kraju tylko 2,6 proc. PKB, ile z tytułu racji społecznych. W końcu na wsi mieszka dwie piąte polskiego społeczeństwa i to właśnie wieś dostarcza na rynek surowce do wytwarzania produktów, na zakup których Polak musi przeznaczyć prawie czwartą część swoich dochodów.
Zdaniem ministra Jurgiela, poprzedni rząd koalicji PO-PSL sprawy wsi i rolnictwa zaniedbał, stawiał przy tym na rozwój dyfuzyjny, czyli przede wszystkim na rozwój wielkich miast, od których rozwój wsi następowałby w drodze dyfuzji. I dopiero PiS na swoim Kongresie w 2014 roku przyjął właściwy dla Polski program, polegający na rozwoju zrównoważonym. Dwa lata rządów PiS dowodzą, że dopiero taki rozwój jest korzystny i dla wsi, i dla rolnictwa. Czyli korzystny także dla całego kraju.
Odnośnie wsi i rolnictwa rząd PiS postawił przed sobą takie oto cele: osiągnięcie poprawy opłacalności produkcji rolnej, poprawę jakości życia na wsi, efektywne gospodarowanie majątkiem Skarbu Państwa, usprawnienie administracji, wzmocnienie pozycji rolnika w tzw. łańcuchu żywnościowym oraz aktywną współpracę na arenie międzynarodowej.
Otóż, zdaniem ministra Jurgiela, w realizacji tych wszystkich zadań osiągnięto znaczny postęp. Przezwyciężono kryzys jaki pozostawiła poprzednia ekipa na rynku mleka i wieprzowiny, jakość życia na wsi uległa wybitnej poprawie, także przez program 500 plus, którym objęto na wsi 63 proc. dzieci w wieku do 18 lat, efektywniej gospodaruje się państwowym majątkiem, do czego przyczyniła się m.in. ustawa o wstrzymaniu sprzedaży nieruchomości Własności Rolnej Skarbu Państwa, usprawnienie administracji osiągnięto w wyniku likwidacji dwóch agencji (Agencji Rynku Rolnego i Agencji Nieruchomości Rolnych) i utworzenia w ich miejsce jednego Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa, pracuje się nad ustawami, które zapewnią wzmocnienie pozycji rolnika w łańcuchu żywnościowym, przed polską żywnością otworzono 30 nowych rynków zbytu zagranicą.
W 2016 roku wydatki na rolnictwo (łącznie z wydatkami z budżetu Unii Europejskiej) wyniosły ponad 32,5 mld zł. Jeśli doliczyć do tego wydatki z budżetu na KRUS (Kasę Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego), wynoszące ponad 18 mld zł, wyjdzie suma naprawdę imponująca (ponad 50 mld zł).
W przekazanym dziennikarzom dokumencie zapisano, że "zwiększono finansowanie na wsparcie rolnictwa do poziomu minimum 3 proc. PKB, czyli takiego, jakiego udzielano w okresie poprzednich rządów PiS, w latach 2005-2007". Jak na sektor, którego udział w PKB wynosi tylko 2,6 proc., było to wsparcie niemałe. Okazuje się, że byłoby korzystniej, gdyby Polska swojego rolnictwa ... w ogóle nie miała. Ale to drobiazg.
Niektóre z decyzji podjętych przez rząd w kwestii rolnictwa można uznać za rzeczywistą pomoc, jaką są znacznie zwiększone wydatki z budżetu państwa na ubezpieczenie upraw rolnych i zwierząt czy objęcie grupowym ubezpieczeniem od następstw nieszczęśliwych wypadków dzieci rolników (do 16 lat) pozostających we wspólnym gospodarstwie.
Z uznaniem rolników spotkały się wprowadzone przez rząd ułatwienia w sprzedaży bezpośredniej, która do wysokości 20 tys. złotych rocznie zwolniona jest z opodatkowania, powszechnie chwalone jest też przyśpieszenie wypłat z tytułu dopłat bezpośrednich.
Zażegnanie kryzysu na rynku mleka odbyło się jednak kosztem konsumentów, którzy do dzisiaj nie mogą się oswoić z nowymi cenami masła. Niepokoją ich też nadal rosnące ceny jaj. Zwiększenie o 30 krajów nowych rynków zbytu polskiej żywności (jest ich obecnie 75) jest na razie sukcesem bardziej potencjalnym, skoro wzrost wartości eksportu (do 25 mld euro) nie jest już tak spektakularny. Nie do końca udaje się też przekonywanie o wzroście efektywności gospodarowania w rolniczych spółkach Skarbu Państwa, o czym świadczy np. katastrofalny spadek dochodów ze sprzedaży koni.
Z dwuznaczną oceną rolników spotykają się też spowodowane nową ustawą trudności ze sprzedażą ziemi. Zadowolenie rządu z "ustabilizowania" jej cen jest przykrywaniem faktu, że de facto cena ziemi rolniczej uległa obniżeniu.
Z rachunku dokonań ministra Jurgiela trudno dowiedzieć się również o ile w okresie jego dwuletnich rządów wzrosła wydajność pracy polskich rolników. Bo w Unii Europejskiej zajmują oni pod tym względem nadal przedostatnie miejsce. Nie wiemy też jaki postęp osiągnięto w poprawie struktury agrarnej polskiego rolnictwa. A to właśnie ta struktura jest podstawową przyczyną niskich jeszcze dochodów zdecydowanej większości polskich rolników. Ale skoro sztandarowym celem polityki PiS jest "zachowanie jak największej liczby gospodarstw rodzinnych", to nawet nie powinno się zadawać tego typu pytań.
Edmund Szot