Dorośli często wychodzą z założenia, że skoro dziecko niemal od urodzenia ma do czynienia z Internetem, poradzi sobie z cyberprzestępcami. Niestety, to naiwne myślenie dużych niesie ze sobą poważne konsekwencje dla małych.
Internetowi oszuści do perfekcji opanowali sztukę socjotechniki, pozwalającą wydobyć od internautów cenne informacje, a nierzadko również środki finansowe. Ich ofiarami nierzadko padają menedżerowie wyższego szczebla, a nawet ludzie z działów IT. Niemniej najłatwiejszym kąskiem dla cyberprzestępców są najstarsi i najmłodsi internauci. Według badania Health Behaviour in School-aged Children (HBSC) przeprowadzonego przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) odsetek nastolatków, którzy zgłosili cyberprzemoc, wzrósł od roku 2018 do 2024, z 12 procent do 15 procent dla chłopców i 13 procent do 16 procent dla dziewcząt. Autorzy raportu stwierdzają, iż istnieje pilna potrzeba edukowania młodych ludzi, rodzin i szkół na temat form cyberprzemocy i jego konsekwencji. Poza tym młodzi ludzie spędzają do sześciu godzin online każdego dnia, nawet niewielkie zmiany w wskaźnikach zastraszania i przemocy mogą mieć głębokie konsekwencje dla zdrowia i dobrego samopoczucia tysięcy osób - ostrzega WHO.
- Choć dzieci świetnie posługują się smartfonem i komputerem, a także bardzo sprawnie poruszają się po globalnej sieci, zazwyczaj nie umieją wyczuć złych intencji różnego rodzaju naciągaczy, bądź hakerów. Młodzi ludzie są często naiwni i mocno uzależnieni od Internetu, dlatego stosunkowo łatwo tracą pieniądze i prywatne informacje na rzecz cyberprzestępców. - mówi Michał Łabęcki z G DATA Software.
W związku z tym dorośli powinni bacznie obserwować poczynania swoich pociech w cyfrowym świecie. Z jednej stromy mogą korzystać z narzędzi takich, jak ochrona rodzicielska, będąca jedną z funkcjonalności oprogramowania antywirusowego (w tym między innymi G DATA). Jednak nie rozwiązuje ona do końca problemu zachowania prywatności najmłodszych w wirtualnym świecie.
Media społecznościowe niczym kopalnie danych
Zdaniem ekspertów ds. cyberbezpieczeństwa takie serwisy jak Facebook, Instagram czy Tik Tok są kopalnią danych dla oszustów. Dzieci lubią się chwalić swoim osiągnięciami w szkole, nowymi zabawkami czy wakacyjnymi wyjazdami z rodzicami. Ale często również dorośli wykazują się dużą nieroztropnością, publikując zdjęcia czy filmy swoich pociech na Tik Toku, Facebooku czy Instagramie. Warto tutaj zwrócić uwagę na dość powszechne zachowania celebrytów (na przykład Robert i Anna Lewandowscy). Wprawdzie zamieszczają oni zdjęcia swoich dzieci w Internecie, to jednak zasłaniają ich twarze. Oczywiście przeciętna rodzina nie musi powielać takich działań w stu procentach, aczkolwiek w wielu przypadkach warto dwa razy pomyśleć, zanim opublikujemy zdjęcie dziecka na Facebooku czy Instagramie.
Zacznijmy od dorosłych
Konrad Ciesiołkiewicz, przewodniczący Fundacji Orange, w rozmowie z Głosem Nauczycielskim przyznaje, że wciąż robimy za mało w zakresie ochrony dzieci w cyfrowym świecie i jeśli na serio zależy nam na pewnej sprawczości i i zmniejszaniu skali patologii, to musimy zmienić zachowania dorosłych w tej kwestii.
Cenną inicjatywą wydaje się być powołanie w Sejmie komisji do spraw dzieci i młodzieży. Monika Rosa z KO, inicjatorka powołania komisji, chce spojrzeć na dzieci i młodzież, na ich prawa w sposób poważny, systemowy i merytoryczny. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na raport UNICEF „Miejsca i przestrzenie. Wpływ środowiska na dobrostan dzieci”. Polska uzyskała w kilku kategoriach wyniki poniżej przeciętnej, w tym między innymi w zakresie zagrożeń związanych z funkcjonowaniem w środowisku cyfrowym oraz kryzysu psychicznego wśród młodych ludzi. Ten ostatni w pewnym stopniu jest pokłosiem długiego przebywania dzieci w wirtualnym świecie, a czasami uzależnienia od smartfonów. Czasami też młodzi ludzi wpadają w kompleksy, przeglądając profile tak zwanych influencerów, przedstawiających na Facebooku czy Instagramie wyidealizowany świat - pełen przygód, ekscytujących podróży, drogich markowych ubrań itp. Rzeczywistość zazwyczaj odbiega od tej prezentowana w mediach społecznościowych, ale dzieci nie zdają sobie z tego sprawy. W związku z tym trzeba im to uzmysłowić.
Wsparcie ze strony instytucji
W mediach społecznościowych publikowanych jest około 500 milionów zdjęć dziennie. Lwią większość wykonuje się za pomocą smartfona. Jednakże łatwość publikowania i dokumentowania zdjęć sprawia, że ich właściciele tracą nad nimi kontrolę. Nie inaczej jest w przypadku dzieci. Niejednokrotnie konsekwencją takiego stanu rzecz jest uwodzenie najmłodszych w sieci, nieprzyjemne doświadczenia związane z hejtem i mową nienawiści, czy kradzież tożsamości. Choć za ochronę prywatności dzieci w cyfrowym sieci w dużym stopniu odpowiadają ich opiekunowie, to jednak powinni oni uzyskać silne wsparcie ze strony instytucji, w tym również placówek oświatowych. Czasami wystarczy uregulować stosunkowo proste sprawy.
Podpisy pod zdjęciami z zajęć kopalnią wiedzy o dzieciach
Przed rozpoczęciem roku szkolnego wszyscy rodzice podpisują zgodę na udostępnianie wizerunku swoich dzieci w zestawieniu z imieniem, nazwiskiem oraz klasą, do której uczęszczają.
- W obecnych czasach większość szkolnych wydarzeń jest filmowana i fotografowana. Następnie zdjęcia oraz filmy trafiają do mediów społecznościowych wraz z dokładnymi opisami. W rezultacie przestępca robiąc rozpoznanie nie musi nawet zbliżać się do placówki, żeby otrzymać od ręki dostęp do informacji na temat uczniów. Nie wzbudzi więc niczyjej czujności "kręcąc się" w pobliżu szkoły. Bardziej rozsądnym rozwiązaniem byłoby ograniczenie się do ogólnych, lakonicznych informacji, na przykład "dzieci z klas młodszych", zamiast "klasy 1c i 2b odwiedziły miejscowy ogród zoologiczny". Ponadto z danego wydarzenia wystarczy umieścić na stronie 1-2 ujęcia, które nie obejmują twarzy dzieci, nie trzeba od razu wrzucać całej sesji. Niefortunne jest też zamieszczenie zdjęć dzieci sygnowanych ich imionami i nazwiskami. Od takich praktyk powinno się odchodzić. - tłumaczy Michał Łabęcki.
W takich przypadkach dochodzi do paradoksów - szkoły są zamknięte dla rodziców, ale to, co dzieje się za ich murami, można bez trudu znaleźć w Internecie.
Arsenał oszustw internetowych wymierzonych przeciwko dzieciom oraz nastolatkom jest bardzo szeroki. Mogą to być obietnice różnych nagród w zamian za dostęp do danych lub uiszczenie opłaty za przesyłkę. Inną praktyką jest tak zwany konkurs talentów. Na podstawie obserwacji zdjęć z zajęć szkolnych lub profilu na Instagramie oszuści obiecują dziecku karierę na przykład tancerki. W ten sposób starają się doprowadzić do spotkania z niczego niepodejrzewającym dzieckiem. Cyberprzestępcy nieraz uderzają w rodziców. - „Mamo, miałem poważny wypadek, zgubiłem telefon, dlatego piszę z innego numeru. Pilnie potrzebuję pieniędzy”. Tego rodzaju informacje bazują na strachu, lęku o bezpieczeństwo najbliższych, a rozemocjonowani rodzice połykają haczyk rzucony przez przestępców. Najgorsze w tym wszystko jest to, że czasami dorośli wręcz prowokują cyberprzestępców do podjęcia działań publikując osobiste informacje o dzieciach.
—--------
www.GDATA.pl
oprac, e-mk ppr.pl