Chińscy eksporterzy wystawiający na największych targach świata są zaniepokojeni wojną celną między ChRL a USA oraz rosnącymi cenami w Chinach – podała w środę agencja Reutera, cytując wyniki ankiety przeprowadzonej na Targach Kantońskich.
W badaniu Reutera wzięło w poniedziałek i wtorek udział 91 firm działających w sektorach maszyn przemysłowych, urządzeń gospodarstwa domowego, motocykli i pojazdów elektrycznych, które wystawiają na trwających w kantonie targach.
Ponad 60 proc. respondentów wyraziło zaniepokojenie wojną celną – podała brytyjska agencja, podkreślając, że była to pierwsza przeprowadzona przez nią ankieta, odkąd w ubiegłym miesiącu władze USA wprowadziły karne cła na kolejne chińskie towary warte 200 mld dolarów rocznie.
USA nałożyły już karne taryfy na chiński eksport wart w sumie 250 mld dolarów rocznie, a Pekin oclił w odwecie amerykańskie produkty warte 110 mld dolarów rocznie.
Mimo konfliktu handlowego ankietowane przez agencję Reutera firmy deklarowały optymizm w odniesieniu do zagranicznych rynków. Tylko 28 proc. respondentów oświadczyło, że spodziewa się w tym roku spadku liczby zagranicznych zamówień, a 21 proc. - spadku zamówień w przyszłym roku.
Japoński tygodnik „Nikkei Asian Review” ocenił w środę, że konflikt handlowy z USA zaczynają odczuwać chińscy konsumenci. Według gazety wojna celna przyczynia się do wzrostu cen towarów konsumpcyjnych, który we wrześniu był najszybszy od 2014 roku, wykluczając okresy świąteczne związane z Chińskim Nowym Rokiem.
Eksperci oceniają, że na wzrost składają się w dużej mierze ceny żywności, które podniosły się m.in. z powodu złej pogody i odnotowanych w Chinach przypadków afrykańskiego pomoru świń (ASF). Odwetowe cła nałożone przez Pekin na amerykańskie towary również miały w tym jednak swój udział – pisze japoński tygodnik.
Światowe media sugerują, że nad chińską gospodarką zawisły ciemne chmury. Według agencji Bloomberga za potężne spadki odnotowane w ubiegły czwartek na szanghajskiej i hongkońskiej giełdzie odpowiadała wojna celna oraz osłabienie chińskiej waluty i spowolnienie gospodarcze.
W ubiegły czwartek wskaźnik SCI w Szanghaju obniżył się o 4,78 proc., a ceny jednej czwartej spośród notowanych tam akcji spadły o dozwolony dzienny limit. Tego samego dnia indeks Hang Seng w Hongkongu spadł o 3,77 proc.
Dziennik „Wall Street Journal” zwrócił uwagę, że szybkiemu wzrostowi cen dóbr konsumpcyjnych towarzyszy niestabilny wzrost cen towarów przemysłowych. „Drogie jedzenie i chwiejny przemysł ciężki nie tworzą kombinacji, na jaką liczył Pekin” - ocenia amerykańska gazeta, nazywając tę sytuację „brzydkim dla Chin równaniem cenowym”.
Brytyjski dziennik „Financial Times” podał natomiast we wtorek, powołując się na amerykańską agencję ratingową S&P, że Chinom grozi „góra lodowa zadłużenia z gigantycznym ryzykiem kredytowym”. Według S&P lokalne rządy w Chinach mogą łącznie utrzymywać utajone, niewidoczne w bilansach zadłużenie rzędu 30-40 bln juanów (4,3-5,8 bln dolarów).
Chińskie władze starały się ograniczać zadłużenie, ale wobec spowolnienia gospodarczego i wzrostu napięć handlowych z USA Pekin zaczął rozluźniać politykę oddłużania – pisze „FT”.
Amerykański bank inwestycyjny Goldman Sachs wskazał tymczasem na spowolnienie popytu na dobra konsumpcyjne. „Istnieje wiele oznak gwałtownego spowolnienia popytu konsumenckiego w Chinach, które naszym zdaniem może wpłynąć na popyt na (produkty firmy) Apple tej jesieni” - ocenił analityk tego banku Rod Hall, cytowany przez portal Business Insider.
Andrzej Borowiak (PAP)