Dumni ze swojej tradycji gastronomicznej Belgowie postanowili w niecodzienny sposób uczcić "tydzień frytek". Ta narodowa belgijska przekąska jest rozdawana na niektórych dawnych przejściach granicznych z Francją, Niemcami i Holandią.
Zamiana w tym tygodniu kilku byłych przejść granicznych w smażalnie frytek ma w niecodzienny sposób promować gastronomiczną ofertę Belgii. Akcja ma miejsce w graniczącymi z Francją Tournai i De Panne, w Zezalde przy granicy z Holandią oraz Kelmis przy granicy z Niemcami.
Jak tłumaczy Flamandzkie Centrum Promocji Rolnictwa i Rybołówstwa (VLAM) chodzi nie tylko o to, żeby promować Belgię jako kraj rozkochany w złocistych, smażonych kawałkach ziemniaków, ale też o to, by sprawić, aby ci, którzy wracają z zagranicy, już od rogatek kraju czuli się jak w domu.
W Belgii jest około 5 tys. smażalni frytek. W większych miastach można je spotkać prawie na każdej głównej ulicy.
Belgowie chwalą się, że o istnieniu tej przekąski w ich kraju wspominają manuskrypty z 1781 r. To właśnie w Belgii frytki miały zostać wynalezione. Ludzie zamieszkujący w pobliżu płynącej przez Walonię rzeki Mozy łowili małe rybki i smażyli je w głębokim tłuszczu. Zimą, gdy rzeka zamarzała, nie mogli ich łowić, więc kroili ziemniaki nadając im kształt rybek, a następnie je smażyli.
Krzysztof Strzępka (PAP)