Nie ma czegoś takiego jak beskidzka kwaśnica - polemizują z żywieckim pomysłem opatentowania tej zupy samorządowcy z Podhala. Kwaśnicę, owszem, można zarejestrować, ale jako góralską: beskidzką i podhalańską.
Światowa Loża Smakoszy Beskidzkiej Kwaśnicy, do której należą m.in. Maciej
Kuroń i Dionizy Zejer z Towarzystwa Kontroli Rekordów Niecodziennych, postawiła
sobie za cel promocję kwaśnicy na całym świecie. Jednym z elementów promocji ma
być zastrzeżenie jej w urzędzie patentowym jako produktu regionalnego
Żywiecczyzny. - Myślimy o promowaniu poprzez kwaśnicę Żywiecczyzny, z której
zupa pochodzi, a także ochronę jej niepowtarzalnej receptury i smaku - mówi
Adam Langowski z ŚLSBK. - Nie ulega wątpliwości, że od wielu lat jest
tradycyjnie przygotowywana i jadana w tym regionie.
Burmistrz Żywca
Antoni Szlagor uważa, że zastrzeżenie kwaśnicy byłoby znakomitą promocją
regionu. - Na pewno dużą popularnością zaczęłyby się cieszyć nasze
restauracje serwujące tradycyjną kwaśnicę.
Pomysł niepokoi jednak
władze Podhala, gdzie również od wieków górale warzą kwaśnicę. - Nie ma
czegoś takiego jak kwaśnica beskidzka - uważa Andrzej Skupień, wicestarosta
tatrzański. - Kwaśnicę gotuje się i na Podhalu, i na Żwywiecczyźnie. Sam
pomysł zastrzeżenia tej zupy, podobnie jak oscypka, jest dobry. Tyle że taki
wniosek mogłyby złożyć razem wszystkie powiaty górskie, a nie tylko Żywiec. My
zaproponowaliśmy góralom żywieckim prawa do patentu na oscypka, pora więc, by
nam się zrewanżowali kwaśnicą.
Kwaśnica - smakosze tłumaczą, że zupa z
kiszonej kapusty gotowana np. gdzieś w Szczecinie może być kapuśniakiem, ale
kwaśnicą już nie. Bo inaczej smakuje. Prawdziwą kwaśnicę, w której skład wchodzą
m.in. mięso, wędzonka, kiszona kapusta, ziemniaki, warzywa, czosnek i suszone
grzyby, o której bracia Golcowie śpiewają: "Gdy widzę kwaśnice, to kwice, a oczy
mi świcom jak znicze", potrafią ugotować tylko górale.