Są gorsze niż stonka czy gradobicie. Rolnicy z okolic Kolbuszowej i Majdanu Królewskiego nie mogą dać rady dzikom, które zjadają im ziemniaki i zboża. Walka z nimi bynajmniej nie kończy się w polu. Mieszkańcy, by dostać odszkodowanie, nieustannie interweniują w kołach łowieckich.
Pola u państwa Rębiszów w Komorowie dziki niszczą od kwietnia. Czworonogi przemierzają okolicę w nocy i o świcie. I na nic się zdają rozstawione w polach straszaki: pistolety, lampki, czy samochód właściciela. Rolnikom brakuje już sposobów na dziki. Po tym, jak do miejscowego koła łowieckiego wpłynęło kilkadziesiąt skarg, w gminie powieszono skrzynkę zażaleń na dziki.
Myśliwi od kwietnia szacują straty. Na razie nie widzą innego ratunku, bo na polach grasuje nie pojedynczy dzik lecz locha z młodymi. A okres ochronny kończy się około połowy sierpnia. Na wyrównanie rachunku krzywd trzeba więc poczekać.
Do sierpnia z polowaniami na winowajców, a do września na wypłatę odszkodowań przez koło łowieckie. Wójt Majdanu Królewskiego, sam poszkodowany przez dziki, przyznaje rację rolnikom. Co roku bowiem interwencji jest więcej, a samorząd nie ma pieniędzy na pomoc.