Czy istnieje dziś polityka rolna państwa polskiego? Związkowcy z Rady Regionu Lubelskiego Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Rolników i Organizacji Rolniczych twierdzą, że nie. Przyjęli w tej sprawie specjalną uchwałę, której treść prezentyjemy poniżej.
A co na to nasi Czytelnicy? Czy zgadzają się z opinią rolniczych związków zawodowych?
Uchwała Rady Regionu Lubelskiego Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Rolników i Organizacji Rolniczych z dn. 22.04.2012r.
I. Diagnozując bieżącą sytuacją w rolnictwie należy zauważyć:
nie istnieje dziś polityka rolna państwa polskiego. Tłumaczone jest to wprawdzie samym faktem funkcjonowania Wspólnej Polityki Rolnej, w istocie jednak jest uzasadnianiem bierności rządu na tym odcinku polityki gospodarczej i europejskiej. W efekcie w sytuacjach kryzysowych strona polska jest w stanie jedynie oczekiwać na reakcję Komisji Europejskiej (jak było w przypadku rzekomego czy prawdziwego zagrożenia zatruciem warzyw bakterią E.coli), bądź też zachowywać się całkowicie biernie – jak w przypadku klęsk żywiołowych dotykających plantatorów owoców i warzyw. Co gorsza, rząd (a w szczególności ministerstwo rolnictwa) jedynie komentują prezentowane stronie polskiej stanowiska KE i DG AGRI, nie wywierając istotnego wpływu na kształt ich ustaleń. Negatywnie wyróżnia to sytuację Polski na tle innych krajów unijnych o zbliżonym potencjale produkcji rolnej, a nawet mniejszych;
tymczasem przy takiej strategii polskie rolnictwo staje się całkowicie uzależnione od zapisów WPR, przy czym jak dotąd niewykorzystywane były nawet te jej zapisy, które pozwalały na wprowadzanie choćby czasowych mechanizmów ochrony i wsparcia poszczególnych branż produkcji rolnej;
zarówno w minionych dekadach, jak i obecnie, a także w ramach przyszłej WPR wobec polskiej wsi realizowane są i mają być nie tyle cele makro- i mikroekonomiczne służące obronie bezpieczeństwa żywnościowego kraju oraz zapewnieniu opłacalności produkcji rolnej, ale pomysły z zakresu inżynierii społecznej, mające w sposób sztuczny i na przekór naturalnej ewolucji kultury rolnej zmienić strukturę społeczną i demograficzną polskiej wsi, przymusowo wykluczając z obecności na rynku aktywną dotąd grupę rolników średniopowierzchniowych, stanowiących wcześniej istotny element postępu technologicznego i dywersyfikacji produkcji na wsi. W ich miejsce preferuje się monokulturowe gospodarstwa wielkotowarowe, jakby w sposób naturalny przygotowane do przejęcia przez zagraniczny kapitał i powiązania z zagranicznymi koncernami spożywczymi;
celowo i świadomie utrzymywana jest natomiast grupa pozbawionych już statusu rolników dawnych chłoporobotników z działkami przydomowymi oraz drobnych właścicieli, z jednej strony utrzymywanych dotąd przy rolnictwie przez system socjalnych „zachęt” w postaci ubezpieczenia zdrowotnego i emerytalnego KRUS oraz dopłaty unijne. System ten ulegnie teraz dekompozycji wraz z wprowadzeniem składek na ubezpieczenie zdrowotne rolników nawet dla drobnych posiadaczy, a zwłaszcza poprzez wprowadzenie w nowej WPR istotnych utrudnień ograniczających dostępność nawet podstawowych, zryczałtowanych składek. Zamiast więc grupy drobnych, ale jednak posiadaczy uzyskujących dochód pozwalający na utrzymanie rodziny, nawet wielodzietnej, w przeciągu kilku lat na polskiej wsi powiększy się grupa zdeklasowana pod względem socjalnym i ekonomicznym, nie mająca też perspektyw odnalezienia się na rynku pracy;
wzrost obciążeń dla rodzinnych gospodarstw rolnych będzie postępował także w związku z planami włączenia rolników do niewydolnego systemu ubezpieczeniowego ZUS, czy prawdopodobnym wprowadzeniem podatku dochodowego w rolnictwie. Podobnie rzecz się ma ze szczególnie dotkliwie odczuwalnym na wsi wzrostem cen paliwa i idącymi za nim podwyżkami środków do produkcji rolnej. Co więcej, należy wyrazić obawę, że przyjęta forma naliczania składki ubezpieczeniowej, związana z koniecznością ponownego zewidencjonowania użytków rolnych – może stanowić kolejny krok w stronę wprowadzenia w Polsce szczególnie dotkliwego podatku katastralnego.
II. Nie bardziej optymistycznie wyglądają założenia nowej Wspólnej Polityki Rolnej.
Trzeba podkreślić, że wprawdzie teoretycznie środków na unijne rolnictwo ma być generalnie tyle samo, co obecnie – tyle tylko, że znacznie trudniej niż dotąd będzie po nie sięgnąć przeciętnemu polskiemu rolnikowi. Ogólnie podział budżetu UE w ramach WPR przedstawia się następująco:
mld eu
Filar I Płatności bezpośrednie i wydatki rynkowe: 317,2
Filar II Rozwój Obszarów Wiejskich: 101,2
Ogółem: 418,4
Ponadto fundusze dodatkowe:
Bezpieczeństwo żywności: 2,5
Osoby najbardziej potrzebujące: 2,8
Rezerwa na wypadek kryzysu w sektorze rolnictwa: 3,9
Europejski fundusz dostosowania do globalizacji: do 2,8
Badania i innowacje w dziedzinie bezpieczeństwa żywnościowego,
biogospodarki oraz zrównoważonego rolnictwa: 5,1
Ogółem: do 17,1
Jak widać – struktura budżetu WPR ma po pierwsze gwarantować agendom KE środki do dyspozycji poza zasięgiem nawet krajowych agencji płatniczych i rządów, po drugie zaś – trafiając już do krajów członkowskich (w tym do Polski, której rząd upierał się przy preferowaniu II filara) również mają wspierać i odciążać budżety samorządów, czy agencji, a więc – cokolwiek by o tym nie mówiła rządowa propaganda – służyć urzędnikom, nie zaś bezpośrednio rolnikom.
Ponadto należy zauważyć, że po 2013r. dopłaty w Polsce wprawdzie zbliżą się do średniej unijnej, ale nie dlatego, że wzrosną, tylko dlatego, że spłaszczą się nożyce między krajami uprzywilejowanymi, a najbardziej pod względem płatności uprzywilejowanymi. Po prostu: Malta dostanie niej, Łotwa więcej, średnia spadnie o 10 proc. i Polska będzie bliżej tej prostej na unijnym układzie współrzędnych. Nie zmienia to jednak faktu, że obecnie polski rolnik dostaje 215 eu na hektar przy unijnej średniej 271 eu/ha, a po zmianie będzie dostawał ok. 239 eu/ha przy średniej 266 eu/ha. Głośno ogłaszana poprawa i „wyrównanie szans” sprowadza się więc do 100 zł za hektar w skali roku. W zakresie płatności podstawowych ciągu czterech lat 2014–2018 ogólny urobek Polski wyniesie ledwie ok. 83 mln eu.
Po drugie, jak to w Unii bywa, mówi się „uproszczenie”, a wprowadza dalsze skomplikowanie procedur. Wprawdzie drobny rolnik będzie mógł uciec na szybszą ścieżką dopłat, ale wówczas zablokuje sobie szanse rozwojowe, odetnie sobie bowiem drogę do innych dostępnych możliwości finansowania w zamian za mniej rygorystyczne podejście przede wszystkim do nowych, surowych norm ekologicznych. W zamian za słabszą kontrolę i bez konieczności ponoszenia nakładów na wydumaną „ochronę środowiska” (ale wciąż w ramach coraz bardziej ograniczających przepisów implementowanych do systemu krajowego prawodawstwa) drobni producenci (czyli użytkownicy blisko połowy użytków rolnych w Polsce) będą musieli ograniczyć się do dopłat na poziomie między 500 do 1000 euro rocznie (ustali to rząd krajowy rozdysponowując 10 proc. przypadającej na dane państwo członkowskie puli).
Reszta będzie musiała zmierzyć się z niezmienionym (mimo sprzeciwu polskich organizacji rolniczych) priorytetem „zazieleniania”, czyli uznaniem, że celem rolnictwa nie jest produkcja rolna, tylko ochrona środowiska (sic!). Temu ma służyć dalsza rozbudowa dotychczasowych obszarów Natura 2000 (tym razem w formie tzw. zielonej infrastruktury), a także obowiązki nakładane bezpośrednio na rolnika, jak konieczność prowadzenia co najmniej trzech upraw (tak, tak, Komisja Europejska po dziesięciu stuleciach lat ponownie odkryła korzyści trójpolówki!), czy pozostawienia 7 proc. użytków rolnych danego gospodarstwa jako terenu zielonego. Wszystko to zaś obwarowane surowymi karami, do utraty prawa do dopłat (różnego typu) włącznie. Ograniczenia dotkną też wszystkich nie mieszczących się w kategorii „aktywny rolnik”, czyli m.in. nieuzyskujących odpowiedniego kryterium dochodowego ocenianego na podstawie... źródeł pozarolniczych, co stanie się zapewne dodatkowym batem na małe gospodarstwa rolne dominujące na Ścianie Wschodniej, od dawna nie pasujące do ideału fanom produkcji wielkohektarowej z „Polskiego Stronnictwa Farmerskiego”.
KE nagle próbuje część swoich decyzji tłumaczyć „wymogami kontynuowania polityki prorynkowej”, niestety akurat znowu na tych polach, w których jest to niekorzystne dla polskich producentów. Chodzi tu m.in. odchodzenie od kwotowania cukru i mleka, a także zakończenie wsparcia dla kazeiny i chmielu, czy ograniczenie możliwości finansowania produkcji tytoniu. Nie należy zresztą mieć złudzeń, że w tym przypadku brukselscy urzędnicy zapałali nagłą sympatią dla zasad wolnego rynku. Mamy raczej do czynienia z dalszymi działaniami mającymi utrwalić już dokonane podziały na rynku europejskim i zawłaszczenia środków produkcji na rynkach krajowych.
III. Pomimo tego, że ostatecznie stanowisko krytyczne wobec propozycji KE ogłosiło nawet... ministerstwo rolnictwa (które wcześniej nie wykazało się większą skutecznością przy negocjowaniu kolejnych wersji WPR) – warto podkreślić, że postulaty polskich rolników (zgodne przecież w 100 procentach z całokształtem polskiej racji stanu) wobec KE i DG AGRI reprezentuje jedynie strona społeczna, a więc część rolniczych związków zawodowych nieskorumpowanych dotąd przez rząd. Pomimo tego rola czynnika społecznego (nawet w kształcie bliskim stronie rządowe) jest stale w Polsce pomniejszana, o czym świadczą m.in.:
zbyt słaby status i nadmiernie ograniczone kompetencje Izb Rolniczych, w dodatku wyłanianych w drodze niejasnych przepisów ułatwiających manipulacje wyborcze oraz petryfikację wewnątrzorganizacyjnej oligarchii;
pozorne wspieranie Ochotniczych Straży Pożarnych, sprowadzające się do wzmacniania jedynie pozycji ZOSP RP, przy utrzymywaniu dalszego uzależnienia prawdziwych Ochotniczych Straży w gminach od miejscowej nomenklatury i administracji;
ograniczanie wsparcia finansowego i dialogi społecznego niemal wyłącznie do organizacji zrzeszonych w COPA-COGECA bez względu na ich faktyczną reprezentatywność, co tworzy system korupcji politycznej na szeroką skalę w oparciu o radę nadzorczą KRUS, rady nadzorcze spółek z udziałem agencji rolnych itp. - przy jednoczesnym ograniczeniu nadzoru stricte społecznego choćby nad funkcjonowaniem oddziałów tychże agencji (co mogłoby zmienić choć zaistnienie bezkosztowych rad społecznych na niższych szczeblach działania KRUS, ANR, ARR i ARiMR).
Reasumując – lubelskie OPZZ Rolników i Organizacji Rolników rekomenduje podjęcie współpracy społecznej i politycznej, która umożliwiłaby:
1. sformułowanie założeń Polskiej Polityki Rolnej stawiającej jasne cele strategiczne w kontekście szerszego programu społeczno-ekonomicznego dla Polski, a w sytuacji ich sprzeczności z założeniami WPR – uznającej nadrzędność interesu polskiego.
2. przeciwdziałanie wdrożeniu nowej WPR w zaproponowanym kształcie nawet, gdyby wymagało to organizacji akcji ogólnopolskiej – czy to referendalnej, czy też protestacyjnej, a z całą pewnością szerokiej, krytycznej akcji informacyjnej;
3. działanie na rzecz zwiększenia nie tylko aktywności rządu, ale także roli czynnika społecznego w organizowaniu polskiej wsi – nie tylko wokół celów programowych, ale także nawet lokalnych projektów gospodarczych (jak tworzenie grup producenckich czy ich organizacja ubezpieczeń wzajemnych itp.);
4. koordynowanie działań różnych grup i środowisk pracujących na rzecz polskiego rolnictwa, podzielonych dotąd względami historycznymi, personalnymi, czy ambicjonalnymi.
Uchwałę podpisał:
Leszek BARWIŃSKI,
przewodniczący Regionu Lubelskiego
OPZZ Rolników i Organizacji Rolniczych
9600649
1