Nie ma wakacji nad morzem i jeziorem bez smażonej rybki - pisze FAKT.pl. Wtedy zajadamy ją ze smakiem. W stanie ogromnej chęci na rybę często nie zauważamy, że dostajemy jej na talerzu mniej niż powinniśmy. Pamiętajmy! Każdy klient ma prawo poprosić o zważenie ryby na jego oczach.
- Kupując rybę w smażalni mamy prawo poprosić o jej zważenie po usmażeniu - wyjaśnia inspektor Krystyna Procyk z Inspekcji handlowej w Olsztynie. - Nie wolno doliczać do wagi mięsa pieczywa, surówek i innych dodatków. Do tego powinniśmy dostać paragon z kasy fiskalnej a na nim wyszczególnienie za co zapłaciliśmy.
Mało kto z nas wie o tym prawie, a nieuczciwi sprzedawcy z tego korzystają. Wybraliśmy się do smażalni w Giżycku. W dwóch reklamujących się hasłem„ świeże ryby tylko z mazurskich jezior i Bałtyku” zamówiliśmy rybki. W jednej - świeżego dorsza, a w drugiej - okonia. Dostaliśmy rybę na talerzu z dodatkami - surówką i frytkami. I co? Okazało się, że wszystkiego jest za mało!
Zważyliśmy naszą potrawę. Ryba ważyła 200 gram, a na paragonie napisano, że waży 230 gram. Nawet na frytkach zostaliśmy przerobieni, bo zamiast 150 gramów dostaliśmy poniżej 100.
Co gorsza - niedoważony dorsz był przygotowany z kostki rybnej w głębokiej panierce ociekającej olejem! Niestety często restauratorzy mydlą oczy klientom wmawiając im, że ryby są z nocnego świeżego połowu, a prawda jest taka, że to mrożonki pochodzące z Chin, Wietnamu, Argentyny i Norwegii.
- Sztuczek jest cała masa by oszukać klienta i jeszcze więcej zarobić - mówi była pracownica smażalni w Mikołajkach. - Turysta to frajer, który zje wszystko - nie owija w bawełnę kobieta. - Kiedyś zabrakło szlachetnych ryb, to szef pobiegł do biedronki kupił tanią pangę z promocji i kazał wmawiać ludziom, że to lin. Ludzie się nabierali, bo ryba mocno była doprawiona przyprawami w panierce - zdradza proceder kucharka.